Prezesik Dawidek tak się puszył i spinal w mediach opowiadając że już zaraz będą zyski i jaki jest super, aż puścił bąka i całe ciśnienie zeszło. Zamiast zysków mamy wyprzedaż majątku
Dnia 2025-06-26 o godz. 22:00 ~Dawid7777 napisał(a): > Prezesik Dawidek tak się puszył i spinal w mediach opowiadając że już zaraz będą zyski i jaki jest super, aż puścił bąka i całe ciśnienie zeszło. Zamiast zysków mamy wyprzedaż majątku
Pewnie ten sprzedany nie przynosił zysków , albo nie leżał w profilu spółki ?
Wydmuszka? Raczej wydmuszka Twojej wiedzy o finansach…
Columbus nie „pozbył się” aktywów, tylko zrobił to, co robią poważne firmy na całym świecie — przesunął je do SPV, które sam kontroluje. To się nazywa strukturyzacja aktywów, nie „ucieczka w krzaki”. A jak ktoś czyta nagłówki i myśli, że wszystko sprzedał i nic mu nie zostało, to niech może zacznie od książki „Finanse korporacyjne dla opornych” zamiast komentować transakcje na setki milionów.
To trochę jakby powiedzieć, że właściciel galerii sztuki sprzedał obrazy swojej własnej fundacji i „został z pustymi ścianami”. No błagam.
Zanim znów ktoś napisze „wydmuszka”, niech sprawdzi, gdzie jest żółtko – bo tutaj to właśnie Columbus nadal trzyma łyżkę.
Czyli twierdzisz że nic sie nie stalo i te 600mln sprzedanych aktywów nadal będzie widnialo w najbliższym raporcie kwartalnym jako wlasnosc Columbusa?? Dziecko, wróć do szkoły na lekcję matematyki.
Nie, nie twierdzę, że „nic się nie stało”. Twierdzę, że stało się coś, czego Ty ewidentnie nie ogarniasz.
Przeniesienie aktywów do SPV kontrolowanego przez Columbus to nie ich zniknięcie z rzeczywistości. To nadal struktura pod kontrolą spółki matki. Jeśli nie rozumiesz różnicy między utraceniem własności a restrukturyzacją w ramach holdingu, to nie komentuj jak ekspert od tabelki z Excela, który myśli, że jak coś nie jest w kolumnie A, to przepadło.
W dodatku cytujesz 600 mln bez żadnego zrozumienia, co to znaczy – ani kto wycenił, ani gdzie trafiły aktywa, ani czy będą konsolidowane. Ale pewność masz taką, jakbyś sam tę transakcję audytował.
Pytanie tylko: po co udawać, że się wie, skoro można zapytać i nie wyjść na… no właśnie.
Dnia 2025-06-27 o godz. 11:50 ~Inwestor_ZzaKurtyny napisał(a): > Nie, nie twierdzę, że „nic się nie stało”. Twierdzę, że stało się coś, czego Ty ewidentnie nie ogarniasz. > > > > Przeniesienie aktywów do SPV kontrolowanego przez Columbus to nie ich zniknięcie z rzeczywistości. To nadal struktura pod kontrolą spółki matki. Jeśli nie rozumiesz różnicy między utraceniem własności a restrukturyzacją w ramach holdingu, to nie komentuj jak ekspert od tabelki z Excela, który myśli, że jak coś nie jest w kolumnie A, to przepadło. > > > > W dodatku cytujesz 600 mln bez żadnego zrozumienia, co to znaczy – ani kto wycenił, ani gdzie trafiły aktywa, ani czy będą konsolidowane. Ale pewność masz taką, jakbyś sam tę transakcję audytował. > > > > Pytanie tylko: po co udawać, że się wie, skoro można zapytać i nie wyjść na… no właśnie.
Czyli " zjedli ciastko " i dalej je mają ? Chwilowo w brzuchu i wiadomo - czym to się skończy .
Ciekawi mnie dlaczego? 1. Zależy im na spółce głównej i chcą wyczyścić źle aktywa żeby spolka rozwijała się lepiej
2. Chca wywrócić ta spółkę a te rentowne dalej będą pod kontrolą ale już osób wybranych. A tu zostanie wydmucha. Proszę o opinie
Dodam też fakty po raz kolejny- ujemna kapitalizacja oznacza, że aktywa spółki są mniejsze niż jej zobowiązania. W tym przypadku mamy do czynienia z przeniesieniem aktywów o wartości 700 mln zł, z czego aż 610 mln zł stanowią zobowiązania. Zatem nagle dostajemy zysk (po podziale, czyli jeszcze mniej aktywów i przeniesieniu długu) - „wartość netto” tej transakcji to 90 mln zł — i choć niektórzy mogą próbować usprawiedliwiać to modelem SPV, tutaj to podejście jest wątpliwe. Do wartości aktywów doliczono pewnie takie składniki jak know-how, personel, projekty w toku czy potencjalne zyski z przyszłych kontraktów. Tymczasem takich elementów nie można traktować jako pewnych aktywów „na wiarę” — musi je poprzedzać rzetelna wycena oparta na realistycznych przepływach pieniężnych. A tego tutaj brakuje. W rzeczywistości Columbus wydzielił nierentowną część działalności do ZCP, która wciąż generuje straty, pozostawiając sobie „czystą” część z nadzieją na pozyskanie dotacji. Tyle że po takiej transakcji — opartej jedynie na zapisach księgowych, bez fizycznego przepływu gotówki — trudno uznać taką spółkę za wiarygodnego beneficjenta środków publicznych. Cały problem tkwi w tym, że wartość 90 mln zł nie stanowi faktycznego zysku, a wycena 700mln też jest wątpliwa — to tylko zapis w bilansie, podczas gdy spółka, która ma „wygenerować” ten zysk, de facto generuje straty. Columbus nie otrzymał żadnych pieniędzy. To czysto księgowa operacja, której zasadność — powinna zostać zweryfikowana przez KNF.
Moim zdaniem sytuacja Columbus Energy w zakresie projektów farm fotowoltaicznych wskazuje na szereg poważnych wyzwań operacyjnych i strategicznych. Prawdopodobnie spółka nie uzyskała wszystkich wymaganych warunków przyłączeniowych, co mogło wymusić modyfikacje projektów lub ograniczenie ich skali. Brak podejścia hybrydowego (np. integracji PV + ESS) oraz słaba jakość lokalnych sieci mogły dodatkowo przełożyć się na straty finansowe — tym bardziej że rekompensaty za ograniczenia w produkcji są niewystarczające. W efekcie Columbus, rozwijając portfel projektów „na całego”, zbudował znaczący poziom zadłużenia — który dziś ogranicza jego zdolność kredytową. Sytuacja zmusiła spółkę do postawienia wszystkiego na jedną kartę: liczenie na dotacje z programów wsparcia OZE (czyste powietrze). Jednak jak wcześniej wskazywałem, sposób restrukturyzacji bilansu (ZCP, brak przepływów gotówkowych, wątpliwa wycena, a przede wszystkim ekonomiczna kontrola nad SPV) podważy wiarygodność Columbus jako beneficjenta środków publicznych - dosłownie w marcu tego roku NFOŚiGW zaostrzyło reguły z powodu podobnych sytuacji.
W konsekwencji realizacja projektów OZE napotka kolejne przeszkody operacyjne, a nieskuteczność w pozyskiwaniu wsparcia finansowego przełoży się na nowe koszty i dalsze pogorszenie sytuacji finansowej spółki. Nawet jeśli nie będzie to widoczne w konkretnym miejscu bilansu, z punktu widzenia rynku i regulatorów kluczowa będzie utrata wiarygodności jako dewelopera i partnera.
Dodatkowo, skuteczność instalacji w ramach programu „Czyste Powietrze” — która miała stanowić impuls do odbudowy przepływów — nie zapowiada się wystarczająco wysoka, by zrównoważyć wygenerowane wcześniej zobowiązania, które prawdopodobnie będą nadal narastać. W takim układzie duży, zadłużony pipeline projektów — zamiast stanowić przewagę — może pogłębiać kryzys operacyjny i zniechęcać potencjalnych partnerów finansowych. Ostatecznie nawet pozytywny raport (czy to audytorski, czy analityczny) może nie ujawniać istotnych ryzyk — np. pełnych relacji z SPV, sposobu zarządzania długiem po restrukturyzacji czy wpływu na zdolność absorpcji środków publicznych. Brak wzmianki o wzroście zadłużenia (ukrytym w strukturze SPV) może budować złudzenie stabilności, podczas gdy rzeczywistość finansowa spółki pozostaje znacznie bardziej napięta.
Każdy może podjąć ryzyko i wejść już teraz, natomiast ja wolałbym wstrzymać się do publikacji raportów oraz decyzji w sprawie OZE czy stanowiska KNF.
Opcja 1 ma sens – klasyczna restrukturyzacja: oddzielenie aktywów o różnej strukturze finansowej, żeby poprawić zdolność kredytową spółki głównej. Tak robi połowa dużych graczy.
Opcja 2 brzmi jak wpis z grupy „Traderzy 5D” – czyli: “wszystko kontroluje tajna rada, a spółki przenoszą rentowność telepatycznie do innych wszechświatów”.
Tylko że gdyby ktoś chciał „wydmuchać” Columbusa, to nie podpisywałby 10 000 umów i nie pompował obrotu, który dziś sam ciągnie 50% rynku „Czystego Powietrza”.
Nie robi się takiego wolumenu, żeby kogoś „wywracać”. Robi się to, żeby podnieść kapitał i zbudować finansową dźwignię. A to widać nawet bez spiskowych okularów.