Dodam też fakty po raz kolejny- ujemna kapitalizacja oznacza, że aktywa spółki są mniejsze niż jej zobowiązania. W tym przypadku mamy do czynienia z przeniesieniem aktywów o wartości 700 mln zł, z czego aż 610 mln zł stanowią zobowiązania. Zatem nagle dostajemy zysk (po podziale, czyli jeszcze mniej aktywów i przeniesieniu długu) - „wartość netto” tej transakcji to 90 mln zł — i choć niektórzy mogą próbować usprawiedliwiać to modelem SPV, tutaj to podejście jest wątpliwe.
Do wartości aktywów doliczono pewnie takie składniki jak know-how, personel, projekty w toku czy potencjalne zyski z przyszłych kontraktów. Tymczasem takich elementów nie można traktować jako pewnych aktywów „na wiarę” — musi je poprzedzać rzetelna wycena oparta na realistycznych przepływach pieniężnych. A tego tutaj brakuje.
W rzeczywistości Columbus wydzielił nierentowną część działalności do ZCP, która wciąż generuje straty, pozostawiając sobie „czystą” część z nadzieją na pozyskanie dotacji. Tyle że po takiej transakcji — opartej jedynie na zapisach księgowych, bez fizycznego przepływu gotówki — trudno uznać taką spółkę za wiarygodnego beneficjenta środków publicznych.
Cały problem tkwi w tym, że wartość 90 mln zł nie stanowi faktycznego zysku, a wycena 700mln też jest wątpliwa — to tylko zapis w bilansie, podczas gdy spółka, która ma „wygenerować” ten zysk, de facto generuje straty. Columbus nie otrzymał żadnych pieniędzy. To czysto księgowa operacja, której zasadność — powinna zostać zweryfikowana przez KNF.
Moim zdaniem sytuacja Columbus Energy w zakresie projektów farm fotowoltaicznych wskazuje na szereg poważnych wyzwań operacyjnych i strategicznych. Prawdopodobnie spółka nie uzyskała wszystkich wymaganych warunków przyłączeniowych, co mogło wymusić modyfikacje projektów lub ograniczenie ich skali. Brak podejścia hybrydowego (np. integracji PV + ESS) oraz słaba jakość lokalnych sieci mogły dodatkowo przełożyć się na straty finansowe — tym bardziej że rekompensaty za ograniczenia w produkcji są niewystarczające.
W efekcie Columbus, rozwijając portfel projektów „na całego”, zbudował znaczący poziom zadłużenia — który dziś ogranicza jego zdolność kredytową. Sytuacja zmusiła spółkę do postawienia wszystkiego na jedną kartę: liczenie na dotacje z programów wsparcia OZE (czyste powietrze). Jednak jak wcześniej wskazywałem, sposób restrukturyzacji bilansu (ZCP, brak przepływów gotówkowych, wątpliwa wycena, a przede wszystkim ekonomiczna kontrola nad SPV) podważy wiarygodność Columbus jako beneficjenta środków publicznych - dosłownie w marcu tego roku NFOŚiGW zaostrzyło reguły z powodu podobnych sytuacji.
W konsekwencji realizacja projektów OZE napotka kolejne przeszkody operacyjne, a nieskuteczność w pozyskiwaniu wsparcia finansowego przełoży się na nowe koszty i dalsze pogorszenie sytuacji finansowej spółki. Nawet jeśli nie będzie to widoczne w konkretnym miejscu bilansu, z punktu widzenia rynku i regulatorów kluczowa będzie utrata wiarygodności jako dewelopera i partnera.
Dodatkowo, skuteczność instalacji w ramach programu „Czyste Powietrze” — która miała stanowić impuls do odbudowy przepływów — nie zapowiada się wystarczająco wysoka, by zrównoważyć wygenerowane wcześniej zobowiązania, które prawdopodobnie będą nadal narastać. W takim układzie duży, zadłużony pipeline projektów — zamiast stanowić przewagę — może pogłębiać kryzys operacyjny i zniechęcać potencjalnych partnerów finansowych. Ostatecznie nawet pozytywny raport (czy to audytorski, czy analityczny) może nie ujawniać istotnych ryzyk — np. pełnych relacji z SPV, sposobu zarządzania długiem po restrukturyzacji czy wpływu na zdolność absorpcji środków publicznych. Brak wzmianki o wzroście zadłużenia (ukrytym w strukturze SPV) może budować złudzenie stabilności, podczas gdy rzeczywistość finansowa spółki pozostaje znacznie bardziej napięta.
Każdy może podjąć ryzyko i wejść już teraz, natomiast ja wolałbym wstrzymać się do publikacji raportów oraz decyzji w sprawie OZE czy stanowiska KNF.