Pierwszy roboczy dzień po świętach Bożego Narodzenia przyniósł
wyraźne umocnienie złotego. Główne światowe waluty są jednak wciąż droższe niż kilka miesięcy temu.


Jeszcze o 8.00 euro kosztowało 4,35 zł, dolar 3,57 zł, a frank szwajcarski 3,62 zł. Kulminacja zapoczątkowanego przed dwoma tygodniami okresu słabości złotego sprawiła, że część komentatorów zaczęła spekulować o możliwej interwencji ze strony NBP lub BGK, która miałaby wesprzeć polską walutę.
- Bank centralny może interweniować zarówno werbalnie, ale też może zasugerować chęć sprzedaży walut na rynku (zapytać o kursy) lub faktycznie sprzedać niewielką ich ilość. W dwóch ostatnich przypadkach taka interwencja powinna być skuteczna. Rodzimy rynek walutowy obecnie nie jest przesadnie płynny, więc pojawienie się takiego gracza automatycznie obniży notowania polskich par o kilka groszy – napisał w porannym komentarzu Marcin Kiepas z Admiral Markets.
Dalszy przebieg przedpołudniowego handlu pokazuje jednak, że do umocnienia złotego wystarczył powrót na rynek części inwestorów. Przed 10.40 dolar kosztował już 3,51 zł, euro 4,29 zł, a frank szwajcarski 3,57 zł. Alarm można więc uznać za odwołany, choć wciąż należy pamiętać, że zdarzało się, że w tym roku za USD płaciliśmy poniżej 3 zł, za EUR 4,08 zł, a za CHF 3,34 zł. Na stawienie się na rynku wszystkich inwestorów poczekać musimy do przyszłego roku. Okres świąteczno-noworoczny definitywnie zakończy się dopiero 7 stycznia.
Na dalsze odrabianie strat wskazują też analitycy Pekao SA. Ich zdaniem „po gwałtownej przecenie PLN w ostatnich dniach, dzisiejsza sesja powinna przynieść pewne odreagowanie, czemu będzie sprzyjał powrót na rynek walutowy krajowych graczy”.
- Płynność pozostanie jednak nadal ograniczona, co może przełożyć się na gwałtowne zmiany notowań i sprawi, że przewidywanie jakichkolwiek celów dla złotego w dniu dzisiejszym obarczone jest dużym ryzykiem błędu. Tym niemniej oczekujemy tendencji do spadku EUR-PLN w kierunku 4,30" – czytamy w porannej nocie Pekao SA.
Wobec braku publikacji istotnych danych makroekonomicznych, w centrum uwagi światowych inwestorów pozostaje Grecja. Tamtejsza giełda, której główny indeks spada o 7%, już dyskontuje przewidywaną przez większość obserwatorów porażkę obozu rządzącego w zaplanowanym na południe trzecim głosowaniu ws. wyboru prezydenta. Jeżeli politycznemu zapleczu premiera Antonisa Samarasa zapewne nie uda się zebrać 180 głosów popierających kandydaturę Stavrosa Dimasa, Grecję w przyszłym roku czekać będą wybory parlamentarne. Ich wynik z pewnością zadecyduje o dalszym kształcie relacji na linii Ateny-Troika oraz pomocy finansowej dla greckiego rządu.
























































