Wybór przez Polskie Elektrownie Jądrowe sześciu polskich firm, które mają dostarczać komponenty do budowy reaktora jądrowego, spowodował niemałe zamieszanie na GPW. Inwestorzy podnieśli mocno kurs Feerum, zajmującego się silosami zbożowymi, chociaż przekaz dotyczył Ferrum, producenta rur stalowych wykorzystywanych w energetyce, którego na GPW już nie ma.


We wtorek premier Donald Tusk poinformował, że spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), czyli inwestor projektu jądrowego w gminie Choczewo, wybrała sześć polskich firm, które mają dostarczać komponenty do budowy reaktora jądrowego.
Wraz z amerykańskim Westinghouse, które jest generalnym wykonawcą, certyfikację jakościową pod wymogi budowy rozpoczęły także Zakład Konstrukcji Spawanych Ferrum, Famak SA, Energomontaż-Północ Gdynia, Mostostal Siedlce, Mostostal Kraków oraz Mostostal Kielce.
Inwestorzy wśród nich mogą dopatrzyć się związku kilku firm z podmiotami notowanymi na GPW. To Mostostal Kielce kontrolowany przez giełdowy Mostostal Warszawa oraz Mostostal Kraków, wchodzący w skład Grupy Budimeksu z WIG20. Z kolei Mostostal Siedlce jest związany kapitałowo z Grupą Polimex. Jeszcze niedawno na giełdzie był też obecny Ferrum (ticker FER), którego spółką zależną jest ZKS Ferrum. Famak kilka lat temu mógł być kojarzony z Famurem (obecnie Grenevia), a Energomontaż-Północ był na GPW do 2010 r.
Kolejny krok w procesie ku realizacji projektu jądrowego, to nie tylko szansa na lukratywny kontrakt i zdobycie unikalnego doświadczenia, ale także prestiż związany z budową pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Premier Tusk przypomniał, że 60 mld zł pochodzące z budżetu na budowę elektrowni jądrowej, trafi do polskich spółek. Nic dziwnego, że inwestorzy zgłaszają popyt na akcje wymienionych firm, o ile wiedzą co kupują.
Kurs Mostostalu Warszawa zyskiwał po ogłoszeniu premiera około 15 proc. Wykres Polimeksu, także pokazywał reakcję, ale dość niewielką i po chwili wzrosty przekraczały tylko 1 proc. Jeszcze mniej informacja obeszła inwestorów lidera branży budowlanej, czyli Budimeksu, którego kurs oscylował w granicach punktu odniesienia.
Rzucał się w oczy za to kurs Feerum (ticker FEE), czyli wycenianej na około 110 mln zł spółki, zajmującej się kompleksowo produkcją, dostawą i montażem elewatorów zbożowych. Akcje firmy o nazwie bardzo podobnej do Ferrum (której od 9 stycznia br. nie ma na GPW) rosły we wtorek nawet o 17 proc. do ponad 12,50 zł za akcję.


Wygląda na to, że szukający szybkiego zysku, nie zwrócili
uwagi na to, że nie chodzi o firmę wybraną przez PEJ. Na poziomie powyżej 12,50
zł akcje Feerum były notowane około 30 min, po czym nastąpiło dynamiczne cofnięcie.
Zorientowanie się w sytuacji trwało jednak chwilę. Przy ponad dwucyfrowym wzroście
kursu przehandlowano około 7,88 tys. akcji o szacunkowej wartości blisko 100 tys. zł. Dla kilku spekulantów była to na
pewno kosztowna pomyłka. Na koniec dnia kurs zyskał niespełna 1,4 proc., przy całodziennych obrotach wynoszących 242,68 tys. zł.
To nie pierwsza ciekawa sytuacja związana z ogłoszeniem wybranych firm, mających
szansę na kontrakt przy budowie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.
Nieco ponad rok temu, gdy Westinghouse, poinformował o wyborze siedmiu polskich
dostawców do wsparcia budowy elektrowni oraz innych europejskich projektów,
inwestorzy najpierw rzucili się na akcje, wtedy jeszcze notowane właściwej spółki
Ferrum, a potem na wyścigi sprzedawali akcje, gdy jej zarząd doprecyzował, że nie ma jeszcze żadnej umowy w zakresie wsparcia budowy
pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, a ponadto nie ma nawet prawnie wiążących
zobowiązań w zakresie nawiązania potencjalnej współpracy z
Westinghouse, o czym więcej w artykule „Z
amerykańskiego na nasze. Komunikat spółki przerwał szalony rajd kursu”.