Na 20. rocznicę polskiego członkostwa Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) przygotowała raport opisujący największe wyzwania stojące przed naszym krajem. Oględnie rzecz ujmując, przyszłość jawi się raczej w czarnych barwach.


Polskę czeka demograficzna katastrofa. Jeśli obecne trendy nie ulegną zmianie, to do roku 2060 liczba ludności w wieku produkcyjnym spadnie o 40%. I to przy założeniu, że nie doświadczymy kolejnych fal emigracji podobnej to tej z lat 2004-13, gdy kraj opuściło ok. 2 mln Polaków.
Najsilniejszy wśród krajów OECD spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym przy skokowym wzroście liczby emerytów sprawi, że współczynnik zależności (czyli liczba osób w wieku powyżej 65 lat w relacji do populacji w wieku 15-64 lat) zwiększy się kilkukrotnie.


Według prognoz OECD za 45 lat współczynnik zależności wzrośnie z ok. 30% do blisko 90%. To zdecydowanie więcej niż w Grecji, gdzie wskaźnik ten przekroczył 60% skutkując utratą płynności finansowej przez państwo.


Faktyczne obciążenie pracujących będzie jeszcze wyższe. Obecnie średni wiek przejścia na emeryturę z ZUS to ok. 60 lat. Do tego dochodzą koszty przywilejów emerytalnych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa, sądów i prokuratury oraz emerytur rolników. Wskaźnik zatrudnienia wśród osób w wieku produkcyjnym (18-59/64 lat) wynosi w Polsce (dane za I kw. 2015 r.) 67,7%, to jeśli proporcja ta nie ulegnie zmianie, za 45 lat emerytów będzie więcej niż pracowników.
W tym kontekście trudno uwierzyć w realizację „scenariusza bazowego” zakładającego systematyczny spadek relacji długu publicznego do PKB. Za bardziej prawdopodobne uważam wejście na którąś ze ścieżek pnących się w górę i łamiących konstytucyjny limit 60% PKB.


Trudno też uwierzyć w nagły spadek deficytu fiskalnego po roku 2020, gdy na emerytury przejdą liczne roczniki powojennego wyżu demograficznego.