Ostrożnie z tym produktem
O timesharingu w Polsce niewiele się mówi. Tutaj w kontekście wakacyjnych nieruchomości nadal największym zainteresowaniem cieszą się domy w niedrogiej Bułgarii czy Chorwacji. Hiszpanię, Portugalię czy Wyspy Kanaryjskie głównie ze względu na dość wysokie ceny odwiedza się wciąż okazjonalnie. Tymczasem tamtejsze ośrodki wypoczynkowe przyciągają Europejczyków gotowych właśnie w takim miejscu regenerować siły choćby co roku. Ten, kto znajdzie idealne dla siebie miejsce do wypoczynku, coraz częściej może je zarezerwować na czas urlopu w ciągu każdego z kilku kolejnych lat, czyli skorzystać z tzw. timesharingu. Ten kij ma jednak dwa końce. Ponieważ w grę wchodzą zarazem emocje i brak odpowiedniej wiedzy, oszuści co sezon zacierają ręce na myśl o turystach chcących spełniać marzenia.
Timesharing polega na nabyciu przez konsumenta prawa do korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego w oznaczonym czasie, w każdym roku, oraz zobowiązaniu się do zapłaty przedsiębiorcy ryczałtowego wynagrodzenia [konsument.gov.pl]
Sprawdź, czy to timesharing

Nie należy jednak z góry zakładać, że każda firma oferująca timesharing ma złe zamiary. Podpisanie kompletnej umowy powinno dawać konsumentowi gwarancję nabycia usługi dobrej jakości, a w przeciwnym razie – prawo do rekompensaty poniesionych strat. Na co dokładnie możemy liczyć?
Timesharing fachowo określa się w branży jako "długoterminowy produkt wakacyjny" i oznacza umowę zawartą na okres nie krótszy niż rok (przepisy w tym zakresie złagodzono, w pierwotnej wersji mowa była o przynajmniej trzech latach). Wraz z jej podpisaniem otrzymujemy jako nabywca prawo do korzystania z konkretnej nieruchomości przez przynajmniej tydzień w ciągu każdego z kilku kolejnych lat.
O timesharingu warto wiedzieć też, że:
- daje prawo do użytkowania jednej lub kilku nieruchomości,
- dotyczy całego budynku lub tylko lokalu mieszkalnego,
- gwarantuje prawo rzeczowe własności lub inne prawo do korzystania.
Jaka umowa, takie wakacje
Aby ułatwić konsumentom rozpoznanie poruszanie się po tym nieznanym, a w dodatku śliskim gruncie, unijna dyrektywa wskazuje elementy, które powinna zawierać rzetelna umowa o timesharing. Przede wszystkim kontrakt powinien być sporządzony w jednym z języków urzędowych państwa członkowskiego, w którym nabywca przebywa lub którego jest obywatelem. Umowa o timesharing powinna ponadto zawierać:
- szczegółowe dane obu stron transakcji,
- precyzyjne określenie rodzaju prawa, które jest przedmiotem umowy,
- dokładny opis i położenie nieruchomości,
- zapis o usługach, do których będziemy mieli dostęp (wywóz śmieci, konserwacja),
- zasady dostępu do urządzeń wspólnych, jak sauna, basen,
- zasady zarządzania nieruchomością,
- dokładny okres trwania umowy,
- cenę, jaką zapłaci nabywca, przybliżone koszty użytkowania urządzeń, korzystania z usług, podstawę obliczania opłat odnoszących się do korzystania z nieruchomości, obowiązkowe, ustawowe opłaty (np. podatki, należności) i ogólne koszty administracyjne (np. zarządzanie, konserwacja nieruchomości, naprawy),
- zapis wyłączający ponoszenie innych kosztów, opłat czy zobowiązań niż wynikające z umowy,
- datę i miejsce podpisania umowy.
Co kreatywniejszym handlowcom udaje się nakłonić klienta do zawarcia umowy o timesharing, nawet jeśli nieruchomość będąca jej przedmiotem znajduje się dopiero w budowie. W takiej sytuacji należy bezwzględnie wymagać, by w umowie podano dodatkowe informacje o stanie zaawansowania prac, planowanym i nieprzekraczalnym terminie zakończenia inwestycji, stanie zaawansowania robót wykończeniowych i gwarancji ich dokończenia, a także możliwości ubiegania się o zwrot kosztów w przypadku, gdy prace nie zostaną zamknięte.
Nieruchomości, których dotyczy timesharing są zlokalizowane tylko w najbardziej atrakcyjnych turystycznie obszarach Europy. Tym samym dla Polaków i wielu innych mieszkańców Unii oznacza to kontakt z zupełnie nieznanym sobie systemem prawnym. By zminimalizować ryzyko zawarcia szkodliwej w skutkach umowy, każdy nabywca ma prawo do odstąpienia od zawartej umowy w terminie 14 dni bez konieczności podania przyczyny. Oferent nie może zażądać w tym czasie zaliczki na poczet umowy, ani dokonywać blokady środków na rachunku bankowym.
Co do zapłaty - ta przy umowach o długoterminowy produkt wakacyjny dokonywana jest w systemie ratalnym. Jakakolwiek forma płatności ceny określonej w umowie inna niż system ratalny jest zakazana. Wszelkie opłaty dzielone są na roczne raty o równej wartości. Począwszy od drugiej raty, konsument może rozwiązać umowę bez jakichkolwiek sankcji za wypowiedzeniem złożonym przedsiębiorcy w terminie 14 dni kalendarzowych od otrzymania wezwania do zapłaty danej raty.
Jeśli realizujesz marzenia, rób to z głową
Mimo dość precyzyjnych zapisów w prawie, ten nietypowy produkt turystyczny wciąż jest przedmiotem licznych nadużyć. Wiele zachęcających do timesharingu firm w rzeczywistości nakłania do podpisania umowy, która faktycznie ma z nim niewiele wspólnego. A jeśli nie jest to timesharing, konsument nie może dochodzić swoich praw powołując się na dotyczące go przepisy.
Ofertą szczególnie bliską timesharingowi jest uczestnictwo w tzw. klubach wakacyjnych (holiday clubs). W podpisywanych z nimi umowach otrzymamy co prawda możliwość korzystania z nieruchomości, często jednak bez wskazania w której i w jakim okresie. To, co sprzedawcy zachwalają jako "elastyczność oferty" w rzeczywistości stać się może początkiem problemów z dochodzeniem jakichkolwiek praw. Instytucje chroniące konsumentów ostrzegają - członkostwo w Klubie wakacyjnym nie jest chronione tak samo, jak timesharing.
Timesharing z całą pewnością nie jest produktem dla każdego. To rozwiązanie dla świadomych konsumentów, którzy są w stanie dobrze rozpoznać warunki kontraktu. Za cenę spełnienia marzenia o własnym zakątku na Lazurowym Wybrzeżu stajemy się zakładnikami monotonnego wypoczynku w tym samym miejscu przez kilka kolejnych lat. Istnieje co prawda możliwość wymieniania się pomiędzy klientami udziałami w nieruchomościach, to jednak wymagać będzie poniesienia dodatkowych kosztów. Nawet jeśli w którymś z opłaconych lat nie będziemy mogli lub chcieli skorzystać z zagranicznej nieruchomości, i tak przyjdzie nam za jej rezerwację zapłacić. A ponieważ mówimy o obleganych lokalizacjach i o spełnianiu marzeń, cena nie będzie niska.
Malwina Wrotniak
Bankier.pl
m.wrotniak@firma.bankier.pl
Zobacz też:
» Plastikowe pieniądze na urlopie
» Karta kredytowa na letnie wojaże
» Utracony bagaż to nie koniec wakacji
» Plastikowe pieniądze na urlopie
» Karta kredytowa na letnie wojaże
» Utracony bagaż to nie koniec wakacji