Notowania ropy naftowej wzrosły we wtorek o przeszło 5%, osiągając najwyższe wartości od pierwszych dni września. Katalizatorem wtorkowej zwyżki była rządowa prognoza zakładająca spadek wydobycia w Stanach Zjednoczonych.


O 22:30 za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić 52,14 USD, czyli o 5,6% więcej niż na zamknięciu poniedziałkowych notowań. Amerykański surowiec typu Crude podrożał o 5,3%, osiągając cenę 48,67 USD za baryłkę. W obu przypadkach były to najwyższe ceny od początku września.
Za gwałtownym wzrostem cen ropy przypuszczalnie stało kilka czynników. Spekulacje dotyczące utrzymania zerowych stóp procentowych przez Rezerwę Federalną, oczekiwanie na osłabienie dolara, czy rosyjsko-saudyjskie rozmowy o „popycie i produkcji” zapewne były jednym z nich. Do tego doszły rachuby niektórych traderów, że sierpniowy zawał notowań ropy mógł wyznaczyć wieloletnie minimum cen tego strategicznego surowca.
Ale zdaniem analityków kluczowe znacznie miała najnowsza prognoza amerykańskiej Energy Information Administration. Według ekspertów EIA wydobycie ropy w Stanach Zjednoczonych będzie spadać do połowy 2016 roku. Amerykańska produkcja ma w przyszłym roku spaść do (średniorocznie) 8,86 mln baryłek dziennie wobec 9,25 mln bpd prognozowanych w 2015 r.