Przez ostatnie dwa miesiące ropa w Londynie potaniała o ponad 17%, a w tym samym czasie ceny benzyny na polskich stacjach wzrosły o ponad 6%. Tym razem nie wszystko da się zrzucić na karb mocnego dolara.


6 maja cena ropy Brent po raz pierwszy od grudnia 2014 zbliżyła się do poziomu 70 USD za baryłkę. Przez następne dwa miesiące „czarne złoto” taniało i w czwartek rano było notowane po 57,25 USD/bbl – czyli o przeszło 17% mniej. W tym samym czasie średnia detaliczna cena litra benzyny bezołowiowej w Polsce wzrosła z 4,79 zł do 5,06 zł i w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy od listopada 2014 przekroczyła psychologiczny poziom pięciu złotych.
Mocny dolar to nie wszystko
Zwykle tego typu zmiany na rynku paliw tłumaczone są wpływem kursu dolara. Polskie rafinerie kupują ropę za dolary, a sprzedają benzynę za polską walutę. Stąd wzrost kursu „zielonego” przekłada się na wyższe ceny przy dystrybutorach. Przez ostatnie dwa miesiące kurs dolara wzrósł z 3,52 zł do 3,77 zł, czyli aż o 7,1%.

Lecz tym razem mocny dolar nie wyjaśnia benzyny po 5 zł za litr. W długim terminie detaliczne ceny benzyny w Polsce z reguły podążają w ślad za ceną ropy wyrażoną w PLN. Ale ostatnie miesiące to jeden z tych nieczęstych przypadków, gdy obie ceny dość mocno się „rozjechały”: od początku roku litr Pb95 podrożał o 9,3%, podczas gdy baryłka ropy tylko o 2,7%. Skąd ta różnica?
Podatki i wakacje na rynku paliw
Jedną z przyczyn wzrostu cen benzyny jest nowy podatek, który rząd po cichu wprowadził na początku roku. Zdaniem analityków tzw. „opłata zapasowa” przyczyniła się do wzrostu cen paliw o 4-6 groszy na litrze. Ale nowy podatek w najlepszym razie odpowiada tylko za 14% tegorocznego wzrostu ceny Pb95 i nawet łącznie z wpływem dolara nie tłumaczy tak drogiego paliwa.
Być może fenomenu drożejących paliw przy taniejącej ropie należy szukać po prostu w kalendarzu. W USA i w Europie panuje w tym względzie silna sezonowość: ceny na ogół rosną wiosną i latem, gdy zaczyna się sezon urlopowy. Więcej ludzi pokonuje większe niż zwykle odległości, co zwiększa popyt na benzynę (w znacznie mniejszym stopniu na olej napędowy) i prowadzi do wzrostu cen.

Po uśrednieniu danych za ostatnie 10 lat wychodzi, że roczne maksimum cen benzyny przypada w Polsce na 30. tydzień roku, a sezonowa drożyzna trwa od połowy czerwca do końca września – w tym okresie ceny są średnio o 10% wyższe niż na początku roku.

Teraz trwa 29. tydzień roku, co pozwala oczekiwać spadku cen benzyny w nadchodzących tygodniach. Oczywiście to tylko projekcja oparta na historycznych wzorcach, które nie zawsze muszą się sprawdzać. Jednak szansa na to, że za kilka tygodni znów zobaczymy benzynę za mniej niż 5 zł/l, nie jest mała. Oczywiście pod warunkiem, że ropa nagle nie wystrzeli w górę (na co po porozumieniu z Iranem raczej się nie zanosi) i że kurs złotego do dolara pozostanie względnie stabilny i nie przekroczy czterech złotych (na co niestety szanse są dosyć duże).

























































