Ceny ropy naftowej spadły do najniższych poziomów od czterech lat. Ropa Brent kosztuje już „tylko” (albo aż) 80 dolarów za baryłkę. Amerykańska ropa Crude potaniała do niespełna 77 USD za baryłkę.


Takich cen na rynku nie widziano od września 2010 roku. W środę ropa Brent potaniała o 1,8%, w godzinach wieczornych schodząc nawet poniżej 80 dolarów za baryłkę. Kurs notowanej w Nowym Jorku ropy Crude spadł o 0,9%, do 76,81 USD za baryłkę.
Za środową przeceną „czarnego złota” stały słowa ministra z Kuwejtu. Ali Al-Omair powiedział, że jego kraj nie poprze postulowanych przez Libię, Wenezuelę i Ekwador cięć w limitach wydobycia obowiązujących państwa OPEC. Co więcej, według Al-Omaira Kuwejt zgodnie z wcześniejszymi planami zamierza do roku 2020 zwiększyć wydobycie do 4 mln baryłek dziennie. W październiku ten niewielki kraj dostarczał na rynek 2,85 mln baryłek dziennie.
Tego typu deklaracje płynące ze strony najważniejszych dostawców surowca potwierdzają opinie tych analityków, według których na świecie jest obecnie nadmiar ropy. Gospodarka Chin rozwija się znacznie wolniej niż w ostatnich latach, strefa euro stanęła na progu trzeciej recesji w ciągu 5 lat, a wydobycie w Stanach Zjednoczonych jest najwyższe od blisko 30 lat.

W tej sytuacji spadek cen ropy ze 115 USD (Brent) do niespełna 80 USD za baryłkę wydaje się w pełni zrozumiały. Tempo wydarzeń zaskoczyło jednak niemal wszystkich ekspertów, czego dowodem jest drastyczna obniżka prognoz przez amerykański Departament Energii (EIA). Według rządowych analityków cena ropy Brent w przyszłym roku wyniesie 83,42 USD. To o 18% mniej niż w poprzedniej prognozie.
K.K.





















































