Akcje brytyjskiej firmy International Personal Finance (IPF) straciły w poniedziałek ponad 25% wartości. Wszystko przez poprawkę jednego posła zmieniającą treść antylichwiarskiej ustawy, której celem jest ograniczenie dopuszczalnego limitu kosztów ponoszonych przez klientów zaciągających tzw. "chwilówki". International Personal Finance to właściciel Providenta - największej firmy pożyczkowej w Polsce.


Ustawa o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym oraz niektórych innych ustaw wpłynęła do Sejmu 2 czerwca 2015 roku, a została przyjęta 10 lipca 2015 roku. Można odnieść wrażenie, że powstała ona w zawrotnym tempie, ale to nieprawda.
Przeczytaj także
Przez co najmniej 3 lata pracowały nad nią różne organizacje zrzeszające firmy z sektora pożyczkowego (ZFP, KPF), instytucje rządowe (UOKiK), resort finansów, ZPP, PKPP Lewiatan, etc. W tym okresie powstało co najmniej kilkanaście raportów, opracowań i rekomendacji dotyczących modelu rozwiązań, które powinien przyjąć polski ustawodawca. Strony działały tak sprawnie, że zapewne część zaangażowanych posłów już sama nie wiedziała, czyją stronę popierają i czyje pomysły realizują.
W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że prace nad kształtem regulacji toczą się całkowicie poza murami Sejmu. Organizacje reprezentujące interesy poszczególnych firm pożyczkowych wytoczyły ciężkie działa, wzajemnie obrzucając się błotem (analizami, raportami i tweetami). Oberwało się też rządowi Ewy Kopacz.
Szczególnie długo debatowano nad poprawną definicją kosztu obsługi pożyczki, a także nad tym, ile wynosi słuszna cena pożyczonego kapitału i czy obsługę domową należy doliczać do kosztów ponoszonych przez klienta. W międzyczasie na jaw wychodziły takie smaczki, jak koszt opłaty za opóźnienie w spłacie zobowiązania, które przekraczały kilkadziesiąt złotych, np. za monit SMS-owy lub telefoniczny.
Prace nad ustawą ucywilizowały rynek
W trakcie walki o ustawę firmy pożyczkowe robiły wszystko, by się wybielić, co akurat należy uznać za korzystne dla klientów - koszty obsługi zmalały, piekielnie drogie monity odeszły do lamusa, umowy będące pod stałą kontrolą UOKiK-u stały się bardziej przejrzyste. Nawet w reklamach pojawiły się informacje o ewentualnych konsekwencjach korzystania z usług firm pożyczkowych. Śmiało można powiedzieć, że lobbingowy proces legislacyjny doprowadził do pozytywnej transformacji całej branży, czego chyba największym wyrazem jest fakt, że coraz mniej ludzi myli "firmy pożyczkowe" z parabankami.
Gdy w czerwcu całkowicie niespodziewanie dla części rynku do Sejmu wpłynął projekt ustawy antylichwiarskiej, prawie natychmiast pojawiły się zarzuty, że została ona napisana w taki sposób, by wyeliminować z rynku firmy nastawione na pożyczki online (m.in. Vivus, Lendon). Przepisy dotyczące wielkości limitu koszów faworyzowały firmy nastawione na obsługę domową klienta.
Projekt ustawy wprowadzał maksymalną wysokość pozaodsetkowych kosztów kredytu konsumenckiego, co ma służyć ukróceniu stosowania przez firmy pożyczkowe "lichwiarskiego oprocentowania", np. bardzo wysokich opłat za przedłużanie terminu spłaty pożyczek. Wprowadzono też maksymalną wysokość odsetek za opóźnienie w spłacie kredytu konsumenckiego oraz limit dopuszczalnych opłat windykacyjnych.
Nowy limit kosztów pożyczek wynosi 25% kosztów bazowych plus 30% w skali roku, co oznacza, że miesięcznie nie może on przekroczyć 27,5% (25%+1/12*30%). Innymi słowy, pożyczając 1 tys. zł na miesiąc, maksymalnie należy oddać 1275 zł.
W nowych przepisach brakuje informacji o państwowym rejestrze firm pożyczkowych, w mojej opinii brakuje też bardziej restrykcyjnych przepisów niejako koncesjonujących działalność pożyczkową. Aczkolwiek instytucją pożyczkową będzie tylko taka firma, która posiada kapitał zakładowy wynoszący co najmniej 200 tys. zł, a w jej zarządzie zasiadają ludzie, którzy nigdy nie byli karani (odpowiednie dokumenty trzeba załączyć do wniosku o wpis do KRS). Te i inne rozwiązania wprowadzają pewien element surowości, który być może na tym etapie rozwoju tego rynku jest wystarczający. Przed oszustami to nas nie uchroni, ale wyeliminuje skuszone wysokimi zyskami podmioty nieprofesjonalne, które często bez złych intencji szkodzą sobie i swoim klientom.
Prawdopodobnie tylko ze względów PR-owych w jednej ustawie znalazły się zapisy dotyczące większych kompetencji KNF-u wobec firm podejrzanych o działalność bankową (parabanki) i limit kosztów pożyczek, który nie dotyczy firm pożyczkowych, które nie pobierają depozytów od klientów. Jednocześnie w żaden sposób nie rozstrzygnięto kwestii, która instytucja będzie organem nadzorującym firmy pożyczkowe, które w efekcie dalej będą działać "samopas".
Ustawa w dużym stopniu przypomina choinkę. Brakuje w niej jeszcze przepisów regulujących okres ochronny połowu dorsza i polowań na dziki na Podlasiu.
Przeczytaj także
Ustawa nie może się wszystkim podobać, bo inaczej nie byłaby potrzebna. Rzecz w tym, że w szczegółach była ona bardziej niekorzystna dla pożyczkodawców online niż tych, którzy działają stacjonarnie.
1 mld zł strat w jeden dzień
Poniedziałkowe załamanie kursu akcji IPF jest konsekwencją wprowadzenia poprawek do ustawy, która pierwotnie była korzystna dla tej spółki. Poprawkę zgłosił poseł Jacek Brzezinka (PO), a konkretnie zamianę sformułowania "pod limit wchodzą wszystkie koszty, jakie klient musi ponieść w związku z umową o kredyt" na "pod limit wchodzą wszystkie koszty, jakie klient ponosi w związku z umową o kredyt".
Na pierwszy rzut oka różnicy nie widać, ale zmiana tego sformułowania ma kolosalne znaczenie, bo oznacza, że opłaty za dobrowolne usługi również należy włączyć pod limit (jak wszystkie to wszystkie). Tak się składa, że częściowo model biznesowy Providenta oparty jest właśnie na dobrowolnych usługach... z których klienci dobrowolnie i chętnie korzystają.
Rynek zwykle wie lepiej, co jest groźne dla spółki. W konsekwencji notowania firmy IPF na londyńskiej giełdzie (LSE) w zaledwie dzień spadły o 120 pensów na akcji. Z szacunków wynika, że 60% zysków brutto IPF pochodzi z działalności w Polsce. Dlatego napływ informacji o potencjalnym zmniejszeniu dochodów na skutek nowych regulacji musiał zakończyć się poważną przeceną. Kapitalizacja firmy zmniejszyła się o przeszło 200 mln funtów, czyli 1 mld zł. Tyle Brytyjczyków kosztowała poprawka jednego posła z Bytomia...