Polski inwestor upodabnia się do zachodniego, droga przed nami wciąż jednak jeszcze daleka - takie wnioski płyną z rozmowy z Michałem Masłowskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.


Bankier.pl: Do końca września trwa organizowane co roku przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych Ogólnopolskie Badanie Inwestorów. Po co w ogóle przeprowadzać takie badanie?
Michał Masłowski, SII: Inwestorów badamy po to, aby instytucje działające na rynku takie jak GPW czy SII mogły dostosować się do inwestora. Przykładowo dzięki badaniu wiemy, jakich narzędzi oczekują od nas inwestorzy, co jest na rynku aktualnie potrzebne, czy jak ma wyglądać tworzona przez nas oferta edukacyjna. To bardzo istotne rzeczy pozwalające rozwijać rynek kapitałowy. A inwestor przecież nieustannie się zmienia.
No właśnie, jak ta zmiana wygląda?
Badanie ma już 15 lat i zaobserwowaliśmy już pewne trendy. Przykładowo, kiedyś na GPW handlowano przede wszystkim w krótkim terminie, teraz z roku na rok rośnie liczba inwestorów długoterminowych, którzy myślą o swojej emeryturze.
Dużą zmianę zaobserwowaliśmy przede wszystkim po 2008 roku, kiedy niektóre spółki mogły się już pochwalić historią regularnie wypłacanych dywidend. Polski inwestor jest także coraz starszy i dysponuje coraz większym portfelem. Powoli dążymy do tego zachodniego wzorca i z każdym rokiem coraz mniej nam do niego brakuje.
Ile nas od tego zachodniego modelu wciąż dzieli?
Mniej więcej 20 lat. Wydaje mi się, że zestarzeć musi się pierwsze, w pełni kapitalistyczne pokolenie, wtedy będzie to mogło przyjąć taką formę jak na Zachodzie. Przykładowo niemiecki inwestor ma przeciętnie 56 lat i posiada średnio aż 19 spółek w portfelu. W Polsce średnia wieku to 41 lat i ledwie co trzeci portfel ma więcej niż 7 spółek.
To, co wciąż różni polskiego i niemieckiego inwestora, to kwestia udziału w walnych zgromadzeniach. Tam jest to powszechna praktyka, a doroczne walne jest tradycją i bywa traktowane jako okazja do spotkań towarzyskich. Na walnych największych niemieckich spółek zjawiają się dziesiątki tysięcy uczestników, a prezes po WZA wychodzi spocony, zasypywany jest bowiem gradem pytań od akcjonariuszy, którzy upominają się np. o wyższą dywidendę. Do takiego stanu rzeczy sporo nam jeszcze brakuje.
Ogólnopolskie Badanie Inwestorów
Zapraszamy do wzięcia udziału w 15 edycji Ogólnopolskiego Badania Inwestorów. Pomóż stworzyć profil polskiego inwestora oraz podziel się swoimi uwagami i sugestiami.
W Niemczech inwestor też jeszcze ewoluuje, czy jego statystyczny obraz jest raczej stały?
Obraz ten raczej się nie zmienia – jest to starszy, bogaty człowiek, jeżdżący na WZA. Są pewne wahania koniunkturalne, hossa bowiem nieco statystycznego niemieckiego inwestora odmładza. Zmiany te nie są jednak wielkie. W Polsce z kolei niezależnie czy mamy hossę, czy bessę, statystyczny inwestor się starzeje. Ostatni wielki dopływ młodych mieliśmy w 2010, gdy przeprowadzane były trzy wielkie prywatyzacje: PZU, Tauronu i GPW. Wydarzenia te rzeczywiście przyciągnęły nieco młodszych inwestorów. Dodatkowo mieliśmy wówczas hossę. Później, nawet mimo giełdowych wzrostów, nie udało się już przyciągnąć większej liczby młodych inwestorów.
A czy obecna hossa na akcjach producentów gier i wysyp debiutów przedstawicieli tej branży nie jest szansą na przyciągnięcie młodych? Grami komputerowymi zainteresowane są przede wszystkim młodsze osoby.
Z pewnością gra może być źródłem zainteresowania giełdą. Człowiek, który gra już - powiedzmy - od tych dziesięciu lat w „Wiedźmina” i widzi, że ta spółka jest notowana na GPW, może się zainteresować. Wydaje mi się jednak, że przeważnie gracze to ludzie zbyt młodzi, by giełdowy temat mógł ich wciągnąć.
A czy SII obserwuje już po sobie jakieś oznaki hossy?
Widzimy to np. po odsłonach strony internetowej. Gdy jest hossa, ludzie bardziej są zainteresowani tematami giełdowymi. W stowarzyszeniu mamy także coś, czego nie mają inni – dział interwencji. Tam można zgłaszać zażalenia na potencjalne nieuczciwe działania spółek, prezesów, znaleźć porady prawne. Z naszych obserwacji wynika, że podczas hossy inwestorom prawie nic nie przeszkadza. I tak jest też teraz. Gdy jednak jest bessa rośnie liczba skarg na nieuczciwych prezesów czy podejrzane spółki.
Przeczytaj także
A czy hossa jest jedynym lekarstwem, które może sprawić, że Polacy znów masowo zainteresują się giełdą? Czy jest może jeszcze jakiś inny sposób, który może istotnie wpłynąć na ten element?
Inwestorom nie powinni przeszkadzać politycy. Apogeum ingerencji politycznej w giełdę mieliśmy chyba w zeszłym roku, teraz na szczęście rynek sobie jakoś z tym poradził. Nie może też być tak, że z ust polityków padają takie słowa, jak np. te Donalda Tuska, że w OFE przeprowadzane są bardzo ryzykowne transakcje. Albo te ministra Tchórzewskiego, że rząd nie chce w akcjonariacie krótkoterminowych inwestorów indywidualnych, bo to spekulanci. Że lepiej pieniądze wyciągnąć do Skarbu Państwa w postaci podatku, niż dać im zarobić. Takie nazywanie giełdy hazardem czy kasynem nie pomaga i może odstraszyć od rynku. A przecież silny rynek kapitałowy to polska racja stanu. Polscy politycy powinni to zrozumieć i bardziej uważać na swoje słowa.


























































