Zarys programu wicepremiera Mateusza Morawieckiego mogę ocenić w trzech różnych aspektach.


Po pierwsze – cele. Chyba nie ma w Polsce nikogo, kto powiedziałby, że są niewłaściwe. Polska gospodarka powinna zawierać więcej przemysłu i powinna być innowacyjna oraz konkurencyjna, ale niekonkurująca niską płacą. O tym samym mówię od lat, ostrzegając, że jeśli nie dojdzie do przeorientowania gospodarki, to po 2020 roku, kiedy nie będzie środków unijnych, gospodarka wpadnie w przepaść. Nie zgadzam się też z wieloma moimi kolegami, którzy uważają, że zaangażowanie państwa w rozwój gospodarki i prace badawczo-rozwojowe (B+R) jest niewłaściwe. Wręcz odwrotnie, są liczne dowody na to, że najbogatsze państwa tego świata do swojego bogactwa doszły z olbrzymią pomocą rządów.
Po drugie – środki. Nie mogę wiele na ten temat powiedzieć, bo należałoby przedtem przeczytać cały ponad stustronicowy program, a nie tylko dostępne streszczenie. Generalnie, skoncentrowanie w jednym podmiocie wielu firm zajmujących się promocją i finansowaniem rozwoju uważam za słuszne. Wzmożenie dyplomacji gospodarczej jest wręcz niezbędne – na przykład we Francji uprawiana jest od zawsze. Co do kierunków rozwoju, też w zasadzie nie mam wielu uwag oprócz tego, że zwiększenie wydatków na zaniedbane tereny może być niewypałem. Nie wiem, jak wicepremier chce wspomagać naukę i tu mam wiele wątpliwości. Dotychczas, środki przeznaczone na B+R generalnie były marnotrawione (około 30 mld zł).
Po trzecie – finanse. I tu mam olbrzymie wątpliwości. Blisko połowę finansowania maja zapewnić firmy prywatne (230 mld na depozytach) i/lub spółki skarbu państwa (SP) oraz banki (90 mld zł nadpłynności). Nie wiem, jak rząd chce zachęcić (bo chyba nie zmusić?) te podmioty (oprócz spółek SP) do zainwestowana posiadanych kapitałów. Wiem za to, że aby to zrobiły, niezbędne są dwa czynniki: spokój w kraju (gospodarczy i polityczny) oraz spokój w gospodarce globalnej i geopolityce. Zarówno w kraju, jak i poza nim nie oczekuję uspokojenia, co pozbawi program olbrzymiej części finansowania.
Planowanie jest dobre, o ile plan się realizuje

Ministerstwo Rozwoju planuje wydać bilion złotych na wsparcie polskiej gospodarki. Plan na papierze wygląda wyśmienicie. Kilka krajowych agencji wsparcia przedsiębiorstw zostanie połączonych w jeden „bank rozwoju”, którego celem będzie finansowanie przedsięwzięć stymulujących rozwój rodzimej gospodarki. Rząd jednocześnie stawia na dywersyfikację i specjalizację – intencjonalnie zdecydowano, że to przemysł lotniczy, chemiczny, zbrojeniowy, stoczniowy i sektor IT mają być motorami polskiej gospodarki. Dodatkowo kapitał wyjątkowo ma być wydawany w różnych częściach kraju, a nie tylko w najbogatszych województwach.


























































