W internetowych serwisach ogłoszeniowych nadal można natknąć się na oferty pracy, które na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie godnych zaufania. Pracodawcy kuszą w miarę atrakcyjnymi stawkami i nie wymagają specjalnych kwalifikacji. Jednak ich prawdziwe oblicze poznamy dopiero wtedy, gdy przejdziemy „rekrutację” – to złodzieje tożsamości.

Źródło: Thinkstock
Zdalna praca może polegać na przepisywaniu dokumentów lub uzupełnianiu baz danych. Wymagana jest tylko w miarę sprawna obsługa komputera, a pracodawca z reguły jest dość elastyczny, gdy chodzi o czas pracy. Nic dziwnego, że takie oferty przyciągają zarówno osoby poszukujące stałego zajęcia, jak i możliwości dodatkowego zarobku.
Osoby, które skontaktują się z ogłoszeniodawcą, otrzymują szczegółowe informacje dotyczące zakresu obowiązków i przebiegu rekrutacji. Z reguły w pakiecie znajduje się informacja o firmie, łącznie z numerem REGON i KRS. Dociekliwi, którzy sprawdzą, czy taka firma rzeczywiście istnieje, znajdą w sieci ślad z urzędowych rejestrów. Na pozór wszystko jest w porządku.
Internetowa przynęta
Rzekomy pracodawca nie szuka oczywiście pracowników. Jego głównym celem jest zdobycie danych osobowych potrzebnych do założenia rachunku bankowego w imieniu niczego nie świadomej ofiary. Dlatego firma, która prowadzi „rekrutację”, pozwala wyłącznie na kontakt mailowy, wśród informacji o przedsiębiorstwie często brakuje numerów telefonów, a adres okazuje się nieaktualny. Dane, żywcem skopiowane np. z Krajowego Rejestru Sądowego, są często stare lub dotyczą firm, które aktualnie nie prowadzą działalności.
![]() | » Czy opłaca się pracować za 1600 zł? |
Potencjalny pracownik musi przesłać wypełniony kwestionariusz, w którym podaje komplet informacji. Czasem towarzyszy im dodatkowy element – żądanie przekazania zrzutu ekranu z serwisu bankowości internetowej, na którym widoczne będą dane (nazwisko, adres itp.) posiadacza konta. Ogłoszeniodawca usilnie podkreśla, że elementy te są niezbędne do zweryfikowania tożsamości pracownika, należy dokładnie sprawdzić ich poprawność, a rachunek nie może być wspólny.
Bankowa weryfikacja
Po wstępnym etapie rekrutacji nadchodzi moment, na którym najbardziej zależy złodziejowi tożsamości – wykonanie przelewu weryfikacyjnego. Jedna z czytelniczek przesłała nam instrukcję, którą otrzymała od oszustów, gdzie proces ten uzasadniono następująco (pisownia oryginalna):
„po otrzymaniu poprawnego kwestionariusza przesyłamy Państwu dane do przelewu weryfikacyjnego dane osobowe (ma to na celu potwierdzenie iż dane które otrzymaliśmy w kwestionariuszu są zgodne z danymi z Pańtwa konta osobistego na które -będziemy przesyłać zarobione środki-jest to konieczne ze względu o dbałość i bezpieczeństwo Państwa danych).Następnie należy wykonać przelew w kwocie 1 zł na dane które otrzymali Państwo od nas. ( kwota 1zł jest Państwu zwracana po dokonaniu przelewu)”
Przelew weryfikacyjny służy w rzeczywistości do otwarcia rachunku bankowego w imieniu ofiary. Banki stosują nadal tę metodę potwierdzania tożsamości, próbując uprościć sprzedaż swoich usług przez internet. Potencjalny pracownik staje się słupem, a jego nowe konto może później posłużyć do wyłudzenia kredytu, pożyczki-chwilówki lub prania pieniędzy pochodzących z internetowego włamania.
Na co uważać?
Internet to doskonałe narzędzie nie tylko dla poszukujących zatrudnienia, ale również dla oszustów. Nasze podejrzenia powinno zawsze wzbudzić:
- żądanie dokonania przelewu „weryfikacyjnego” – ten mechanizm mogą wykorzystywać banki i dostawcy usług finansowych (np. serwisy pożyczkowe), ale nie pracodawcy,
- szczególne zainteresowanie rekrutującego naszym rachunkiem bankowym – np. żądanie przesłania zrzutu ekranu z bankowości internetowej,
- wymaganie podania danych, które nie są niezbędne do zatrudnienia (np. nazwisko panieńskie matki),
- brak klauzul o ochronie danych osobowych w formularzu,
- błędy ortograficzne i gramatyczne w ogłoszeniu i dokumentach od pracodawcy,
- brak możliwości kontaktu z firmą w innej formie niż przez podany adres e-mail.
Kradzież tożsamości naraża nas na nie tylko na stratę czasu i nerwów podczas ewentualnego dochodzenia w sprawie internetowego przestępstwa, ale może również poważnie zaszkodzić w realizacji życiowych planów, np. niszcząc dobrą historię kredytową.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl





























































