"Po ataku Brauna hejt na nas się nie nasilił, on nas zalał" - powiedziała "Wyborczej.pl" lekarka Gizela Jagielska. Dodała, że niepokojące jest, że wśród gróźb są również takie, które powodują, że lekarze boją się o siebie i pacjentki.


W połowie marca "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, która zdecydowała się na aborcję w 36. tygodniu ciąży, opierając się przesłance do jej przerwania, jaką jest zagrożenie zdrowia lub życia kobiety. Wcześniej u płodu lekarze stwierdzili wrodzoną łamliwość kości. Zabieg przeprowadzono w szpitalu w Oleśnicy. Płód uśmiercono przez podanie mu chlorku potasu w zastrzyku. Kobieta wcześniej trafiła do Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, gdzie według prezesa PTGiP prof. Piotra Sieroszewskiego, pacjentce zaproponowano cesarskie cięcie ze względu na jej zły stan psychiczny i objęcie dziecka wysokospecjalistyczną opieką pediatryczną.
Kobieta nie wyraziła na to zgody i wypisała się na własne żądanie ze szpitala. Gizela Jagielska, lekarka, która przeprowadziła zabieg, na pytanie o hejt powiedziała "Wyborczej.pl", że pojawiło się tysiące komentarzy, wiadomości na messenger, wyzwiska, groźby, setki fałszywych opinii na portalach typu "Znany Lekarz", czy na wizytówkach Google jej firmy. "Portal +Znany Lekarz+ zdjął mój profil - pewnie z powodu zalewu fałszywych informacji" - powiedziała lekarka.
Stwierdziła, że to właśnie te pogróżki sprawiają, że przed szpitalem w Oleśnicy stoją radiowozy. "Tak wygląda teraz nasza codzienność" - mówiła Jagielska.
W wywiadzie zaznaczyła, że jej znajomi, sąsiedzi, ludzie, których nie znała wcześniej, dali jej bardzo dużo wsparcia. "Stale spływają do mnie pytania, czy czegoś nie potrzebuję, czy można nam w czymś pomóc. Pokrzepiające jest to, że wśród tych osób są również ginekolodzy, ale smutne, że to tylko niewielka reprezentacja naszego środowiska" - wskazała.
Zapytana o Grzegorza Brauna i jego zwolenników, którzy uwięzili ją w sekretariacie szpitala odpowiedziała, że nie rozmawiała z pacjentkami aktualnie przebywającymi na oddziale na ten temat. "Natomiast otrzymałam bardzo dużo wiadomości i słów poparcia od pacjentek, którym towarzyszyłam w porodach, operacjach, także aborcjach" - powiedziała Jagielska.
Zapytana z kolei o zabezpieczenia na wypadek wtargnięcia osób, które mogą zagrażać lekarzom czy pacjentkom, regularne manifestacje antyaborcjonistów i o to, czy placówka zwracała się do policji o ochronę odpowiedziała, że nie było możliwości otrzymania takiej ochrony wcześniej. "Natomiast teraz policja kontroluje teren szpitala" - podkreśliła.
Dopytana natomiast o Prokuraturę Rejonową w Oleśnicy, która wszczęła postępowanie przygotowawcze po wtargnięciu do placówki europosła Grzegorza Brauna i o to, jak ocenia działania policji w tej sprawie odparła, że "cała sytuacja jest niejednoznaczna". "Z jednej strony byłam wtedy, w tej całej sytuacji, wściekła, że nie wyprowadzają reszty tego zgromadzenia (bo immunitet miały przecież tylko dwie osoby: Braun i Roman Fritz, poseł Konfederacji Korony Polskiej), ale z drugiej strony rozumiem, że znaleźli się w trudnej i niespodziewanej sytuacji" - zaznaczyła Jagielska.
Wskazała, że od dawna zabiega o utworzenie stref buforowych wokół szpitali, stworzenie prawnej definicji aborcji oraz jej dekryminalizację i podjęcie działań w celu podniesienia poziomu edukacji lekarzy w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego.
"Jestem bardzo wdzięczna mojemu zespołowi, że daje mi odczuć, że jest na całej linii ze mną. Również inni pracownicy mojego szpitala mocno mnie wsparli. Niestety, nie dotyczy to wszystkich. Lekarze jednego z oddziałów wystosowali pismo do dyrekcji z żądaniem umieszczenia na stronie internetowej szpitala oraz w mediach społecznościowych oświadczenia, że nie mają ze mną nic wspólnego. To personel oddziału pediatrii - przykre, ale prawdziwe" - powiedziała Jagielska.
W środę kandydat na prezydenta Grzegorz Braun (Konfederacja Korony Polskiej) próbował w dokonać „zatrzymania obywatelskiego” w szpitalu w Oleśnicy pracującej tam ginekolożki Gizeli Jagielskiej.
Lekarka Gizela Jagielska, relacjonując PAP, co wydarzyło się w oleśnickim szpitalu w środę do popołudnia, powiedziała, że Grzegorz Braun „wtargnął do działu administracyjnego, zagrodził mi drogę z jakimiś nieznanymi mi ludźmi i zamknął w pomieszczeniu administracyjnym, nie pozwalając mi wykonywać obowiązku lekarza przez ponad godzinę”.
W czwartek Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy poinformowała, że wszczęła śledztwo ws. pozbawienia wolności lekarki.
Z kolei po opisaniu przez media przypadku pacjentki, która przerwała ciążę w 36. tygodniu Ministerstwo Zdrowia przekazało, że przygotowuje odpowiedzi na pytania Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, które zwróciło się o potwierdzenie prawidłowości rozumienia sformułowania "przerwanie ciąży". (PAP)
akuz/ drag/


























































