REKLAMA
»

Kosztowna lekcja na przyszłość

Jarosław Ryba2007-12-14 06:53
publikacja
2007-12-14 06:53
„Oszukali!!” - cytując hasło jednego z przedwyborczych spotów telewizyjnych Platformy Obywatelskiej, mogliby krzyknąć dziś młodzi ludzie, którzy oddali na tę partię głos w ostatnich wyborach. Miał być cud, miała być druga Irlandia, a tymczasem jeden z pierwszych komunikatów, jaki zostaje wysłany do młodzieży, to zapowiedź rewolucyjnych zmian w szkolnictwie wyższym. Czy w najbliższych latach za bezpłatne do tej pory studia będzie trzeba słono zapłacić?

Chwiejna platforma edukacyjna

Platforma Obywatelska w czasie kampanii wyborczej umiejętnie unikała prezentowania swojego stanowiska w sprawie publicznego szkolnictwa wyższego. Była to roztropna strategia, szczególnie w obliczu fali krytyki, z którą spotkała się partia dwa lata temu. Powodem było wpisanie w programie wyborczym, jedynie możliwości wprowadzenia powszechnej odpłatności za studia.

Platforma jako partia ludzi inteligentnych – uczy się na błędach. W aktualnym programie politycznym PO, możemy przeczytać „Platforma Obywatelska stworzy warunki do poprawy jakości polskiej nauki oraz zadba o rozwój sektora wiedzy poprzez: (…) wsparcie uczelni, dużych uniwersytetów, które są okrętami flagowymi polskiego szkolnictwa wyższego. Dzięki tej pomocy będą one mogły wyraźnie wzmocnić swoją pozycję międzynarodową. Warunkiem osiągnięcia tego celu jest przede wszystkim, choć nie jedynie, zmiana mechanizmów finansowania nauki.” Przytoczony fragment jest dopiero ósmym z dwunastu postulatów partii dotyczących szkolnictwa wyższego i jedynym, w którym, poruszany jest temat finansowania szkolnictwa wyższego. Płatne studia? W całym programie takie sformułowanie nie pada.

W przeciągu najbliższych trzech miesięcy resort Nauki i Szkolnictwa Wyższego ma przygotować założenia reformy systemu finansowania studiów i uczelni. Tymczasem w resorcie coraz częściej padają „niefortunne” wypowiedzi o powszechnie płatnych studiach, które zaraz potem są dementowane. Bałagan w ministerstwie i brak spójnej koncepcji? Nic bardziej mylnego. Jest to powszechnie stosowany mechanizm badania opinii publicznej w odniesieniu do kontrowersyjnych tematów. Po fazie medialnych spekulacji wystarczy zamówić sondaż opinii publicznej, który dostarczy rządzącym informacji, jak bardzo karkołomne reformy jest w stanie zaakceptować społeczeństwo i ile procentowych punktów poparcia będzie to kosztowało.

Ostrożność Platformy nie jest zaskoczeniem. W czasie trwania kampanii wyborczej przedstawiciele partii jak ognia unikali tematów związanych z planami zmian w szkolnictwie wyższym. Na pytania padały wymijające odpowiedzi, równie ogólnikowe jak te zapisane w programie wyborczym. Nie dziwi to, zwłaszcza, że jak pokazują dane Państwowej Komisji Wyborczej, w grupie wiekowej 18 – 19 i 20 - 24 lat, partia Donalda Tuska uzyskała odpowiednio aż 53,3 i 55,2 proc. wszystkich głosów! Te grupy wiekowe to ogromna część całego elektoratu PO, których mobilizacja, zdaniem wielu politologów, zapewniła partii Tuska zwycięstwo.

Przesuwanie pieniędzy, których nie ma

W Projekcie Ustawy Budżetowej na rok 2008 zaplanowano jedynie 4 proc. wzrost w ujęciu nominalnym nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. Jest to wartość mniejsza niż prognoza wzrostu PKB na rok 2008, która wynosi 5,6 proc. Trudno oceniać PO za budżet, którego nie jest autorem, jednak te rachunki pokazują jak bardzo po macoszemu traktowana jest w Polsce edukacja na poziomie wyższym, niezależnie od przynależności partyjnej. Za konkluzję posłużyć może stanowisko Narodowego Banku Polskiego, który w oficjalnej opinii na temat Budżetu 2008 odnosi się do planowanych nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe - „przedłożony projekt Ustawy nie przyczynia się do budowy konkurencyjnej gospodarki opartej na wiedzy”.

Nie można poważnie mówić o nowoczesnej gospodarce opartej na wiedzy i technologii, bez nakładów na ten sektor. Według danych Eurostatu za rok 2004 (ostatni rok, dla którego tego typu dane są dostępne) Polska przeznaczała na badania i naukę 0,31 proc. PKB, co w klasyfikacji wewnątrzunijnej daje nam ostatnią lokatę. Najwięcej na ten cel przeznaczała Finlandia – 1,01 proc. PKB. Średnia dla całej Unii, wynosiła 0,75 proc. PKB. To i tak niewiele w porównaniu do Stanów Zjednoczonych, które na badania i naukę przeznaczyły w 2004 r. 1,08 proc. PKB.

Wiara w to, że ta niechlubna dla Polski tendencja ulegnie zmianie, może okazać się płonna, ponieważ zamiast zwiększać nakłady na tak strategiczne dla państwa sektory, jak szkolnictwo wyższe i rozwój nowoczesnych technologii, właśnie tu szuka się oszczędności. Na fali modnego ostatnio cięcia kosztów padały nawet propozycje włączenia resortu Nauki i Szkolnictwa Wyższego do ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Powstałe w ten sposób Ministerstwo Edukacji, Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Sportu miałoby „pozwolić na bardziej efektywny podział środków pomiędzy różnymi szczeblami szkolnictwa oraz obszarami nauki”. Szkoda tylko, że autorzy tego przewrotnego pomysłu, zapomnieli o starożytnej maksymie, mówiącej, że „z pustego i Salomon nie naleje”.

Za naukę płać studencie jak za piwo!

Zmiana formy finansowania szkolnictwa wyższego mogłaby rozwiązać część problemów. Mianowicie zdjęłaby z barków budżetu i głów polityków problem niedofinansowanego systemu edukacji wyższej. Czy jednak poprawiłoby konkurencyjność polskich badań i jakość kształcenia w szkołach wyższych? Niekoniecznie.

Likwidacja bezpłatnych studiów dziennych na państwowych uczelniach – bo do tego sprowadza się cała szumnie zapowiadana reforma – pociągnie za sobą wiele skutków, często trudnych do przewidzenia. Propagatorzy idei wolnego rynku, w każdym aspekcie życia społecznego, starają się przekonać, że nauka to taki sam towar jak każdy inny, a studenci powinni za nią płacić, tak samo jak płacą dziś za piwo, czy akademik. Jednak czy ci sami ludzie nie czuliby się oszukani gdyby musieli za to piwo płacić dwa razy?

„Bezpłatne” studia nie są darmowe. Tak naprawdę finansowane są z budżetu państwa, który każdy z nas zasila podatkami. Skoro obywatele godzą się płacić podatki, aby móc finansować partie polityczne, lub budowę Świątyni Opatrzności, dlaczego ci sami obywatele nie są skłonni przeznaczać swoich podatków na państwową edukację wyższą? Szukanie oszczędności w tak newralgicznych punktach często przynosi więcej szkody niż pożytku. Największym zagrożeniem jest ryzyko ograniczenia dostępności do studiów wyższych wielu zdolnym, młodym ludziom, niemających jednak środków na niekiedy bardzo drogie studia.

Sugerowane wprowadzenie łatwo dostępnych i preferencyjnie oprocentowanych kredytów na naukę nie jest tak naprawdę żadnym rozwiązaniem. Filozofia zadłużania się, jako recepta na trudną sytuację finansową, jest jednym z najgroźniejszych zjawisk obserwowanych obecnie w budżetach domowych, rodzin z kręgu cywilizacji zachodniej. Tymczasem, tak właśnie przedstawia się propozycja, którą rząd oferuje słabiej uposażonym, ale ambitnym, młodym ludziom. Uzyskując dyplom, absolwent, który nie może liczyć na finansowe wsparcie rodziny, zmuszony będzie do natychmiastowego podjęcia jakiejkolwiek pracy, umożliwiającej mu rozpoczęcie spłacania kredytu. Kilkadziesiąt tysięcy złotych długu na koncie świeżo upieczonego magistra, to perspektywa, przed jaką chce postawić przyszłych studentów polski rząd.

System stypendialny w szerszym niż obecnie zakresie również nie jest rozwiązaniem. Oczywiście wiele zależy tu od kwot i powszechności programu, ale wiara w to, że nagle w cudowny sposób znajdą się pieniądze na materialne wsparcie studentów, którego do tej pory nie było, jest co najmniej naiwna. Ponadto, przyznawanie stypendiów wystarczających jedynie na pokrycie czesnego, oznacza w porównaniu do stanu obecnego, ich realną likwidację. Trzeba przy tym pamiętać, że wydatki związane ze studiowaniem to nie tylko czesne. To również konieczność wynajęcia mieszkania, stancji, lub pokoju w akademiku, koszt utrzymania, dojazdy, oraz wydatki związane z pomocami naukowymi.

Ktoś tę Irlandię 2 budować musi…

Jednym z celów reformy edukacji z początku lat dziewięćdziesiątych było … zmniejszenie bezrobocia. Poprzez zwiększenie poziomu scholaryzacji, chciano opóźnić czas wejścia na rynek pracy rzeszy młodych ludzi, mających szczęście tworzyć wyż demograficzny lat 80-tych. W latach 1990-95 udało się zwiększyć wskaźnik scholaryzacji aż o 85 proc. Obecna sytuacja na rynku pracy może mieć ponowny wpływ na decyzję polityków, przebudowujących system edukacji – tym razem jednak odwrotny.

Taki kierunek zmian oznaczałby przesunięcie znacznego odsetka młodych ludzi ze szkół wyższych, bezpośrednio na rynek pracy. W dobie narastającej emigracji zarobkowej, należy również zadać pytanie, który rynek pracy? W założeniu, wprowadzenie odpłatności za studia, ograniczyłoby ilość studentów, a zwiększyło podaż siły roboczej na rynku pracy. Jednak istnieje ryzyko, że znaczna część tej młodzieży, nadal wybierać będzie pracę poza granicami Polski.

Zjawisko emigracji zarobkowej wśród studentów i absolwentów nasila się i prawdopodobnie jego apogeum jest dopiero przed nami. Przy tej okazji pojawiają się pomysły przywiązania obywateli bezpłatnie korzystających z edukacji do kraju, który ich kształci. Propozycji podpisywania kontraktów przez studentów, które zobowiązywałby ich do pozostania w kraju po ukończeniu studiów, lub zwrotu kosztów nauczania w razie chęci opuszczenia Polski, na szczęście nikt z decydentów nie traktuje poważnie.

Takie metody charakterystyczne dla systemu słusznie minionego, nie mogą być dziś z oczywistych względów nawet brane pod rozwagę. Jeśli państwo zrezygnuje z przepisów krępujących przedsiębiorczość młodych ludzi, oraz ograniczy koszty, jakie młody przedsiębiorca musi ponieść w pierwszej fazie prowadzenia działalności gospodarczej, zapewne już niedługo problemem nie będzie emigracja, a imigracja zarobkowa do Polski.

Równać można tylko w dół

Innym aspektem wprowadzenia powszechnej odpłatności za studia dzienne na uczelniach państwowych, byłby spadek poziomu kształcenia na owych. Wynika to z faktu, iż poziom uczelni tworzą, poza bazą edukacyjną i kadrą naukową, również studenci. Obecnie najzdolniejsi konkurują o indeksy na bezpłatnych studiach, na wydziałach w całym kraju. Na państwowe studia wyższe dostają się tylko najlepsi.

Nie da się ukryć, że poza przekonaniem o wyższym poziomie kształcenia na państwowych uczelniach (które, notabene od pewnego czasu gonione są przez czołówkę szkół prywatnych), innym ważnym powodem dla którego panuje tam największa konkurencja, jest właśnie bezpłatność oferowanej przez nie edukacji. Zniesienie tego przywileju poskutkuje mniejszym zainteresowaniem szkołami państwowymi, a co za tym idzie mniejszą konkurencją i utratą elitarnego charakteru tych studiów. Tym samym w razie przeprowadzenia reformy, nastąpi postulowane wyrównanie szans i poziomu kształcenia. Szkoda tylko, że będzie to równanie w dół.

Donaldzie Tusku … nie idźcie tą drogą

Podobny do zaprezentowanego kierunek zmian w szkolnictwie wyższym przedstawiała w imieniu rządu SLD przed wyborami 2005 roku, była nauczycielka historii Jarosława Kaczyńskiego, pani Anna Radziwiłł. Strategia zmian w edukacji na lata 2007-2013 postulowała wprowadzenie odpłatności za studia dzienne na państwowych uczelniach. Był to jeden z wielu gwoździ, które do własnej trumny wbiło sobie SLD tuż przed wyborami. W ciągu najbliższych trzech miesięcy przekonamy się czy Platforma Obywatelska stanie się wykonawcą woli SLD, oraz czy wierność doktrynie źle pojętego liberalizmu stanie się udziałem partii, której zaufała większość młodych wyborców.

Jarosław Ryba
Źródło:
Tematy
Konta firmowe bez ukrytych opłat. Sprawdź najnowszy ranking
Konta firmowe bez ukrytych opłat. Sprawdź najnowszy ranking

Komentarze (49)

dodaj komentarz
~agrest
Ale donaldu tusku, nasza złota pani Angela (Merkel) kazała!
mietb
Chyba Pan jest naiwny, jeśli myśli Pan, że przemiany gospodarcze da się załatwić z dnia na dzień, to jest Pan w błędzie. Tylko ignorant może tak myśleć.

Żaden z rządów prawicowych nie poradził sobie z ustawami, które faktycznie coś zmieniły. Ciemny lud uważał jednak, że dobrze rządzili, bo nic nie zmieniali. Tym, co coś zmieniali
Chyba Pan jest naiwny, jeśli myśli Pan, że przemiany gospodarcze da się załatwić z dnia na dzień, to jest Pan w błędzie. Tylko ignorant może tak myśleć.

Żaden z rządów prawicowych nie poradził sobie z ustawami, które faktycznie coś zmieniły. Ciemny lud uważał jednak, że dobrze rządzili, bo nic nie zmieniali. Tym, co coś zmieniali przypisywało się zawsze negatywne atrybuty i wytykało palcami, chociaż Polacy to taki naród, który wytykać lubi, a o pozytywach nie rozmawia. Jeśli rząd prawicowy coś dobrego zrobił, to były to b. często pomysły ugrupowań uważanych przez część społeczeństwa jako te z ciemnej strony. Przykład, Pakiet Kluski. PiS odwlekał, bo był to dobry pomysł. W końcu wejdzie w życie (może) z wielkim opóźnieniem.

Tylko naiwni głupcy myślą, że w ciągu kilku miesięcy można ożywić gospodarkę. Po rządach PiS dopiero będziemy mieli niebawem negatywne skutki w gospodarce... Niestety hipokryci stwierdzą, że jak w gospodarce jest dobrze, to zasługa rządu, który był wówczas u władzy. Zapytajcie może ekonomistów, inwestorów, a nie historyków i pałających nienawiścią do świata socjalistów z sarmackim usposobieniem, w większości znajdujących się po stronie PiS lub jego elektoratu.

Dodam jeszcze, że żaden z poprzednich rządów nawet nie podjął próby analizy problemu polskiej edukacji, gdzie studentom/uczniom zapycha się głowy b. często podobnymi przedmiotami, żeby pracownicy naukowi mieli zajęcia. Jak mają zajęcia, to uczelnia może utrzymać kadrę naukową. Poza tym często uczelnie nie umieją zarządzać środkami, które mają. Problem jest na tyle skomplikowany, że nie ma co się dziwić, że powstają różne podejścia do tematu. Jeśli jakieś stanowisko jest prezentowane, to takie pismaki jak Pan (o takich poglądach) od razu gdaczą jak przestraszone kury w zamkniętym, ciasnym, drewnianym kurniku, gdy ktoś rzuci kamieniem w drzwi. Byle tylko był materiał, byle tylko coś napisać, byle skasować redakcję za artykuł.

Niestety tak jak Pan, myśli spora część niewyedukowanego polskiego społeczeństwa o poglądach socjalistycznych, która niewiele ma pojęcia o kapitalizmie i gospodarce wolnorynkowej. Amen.
~Uniwerek
Według mnei PO to mistrzowie propagandy...
Ja studuje na Uniwersytecie i powiem ze gdyby nie panstwo nie bylo by mnie stac na studia zreszta jak polowy moich znajomych. Jezeli ktos pisze takie brednie ze tylko dzieci bogatych uczeszczaja na studia panstwowe to sa w bledzie przyutocze 2 proste argumenty..
Po 1 teraz licza
Według mnei PO to mistrzowie propagandy...
Ja studuje na Uniwersytecie i powiem ze gdyby nie panstwo nie bylo by mnie stac na studia zreszta jak polowy moich znajomych. Jezeli ktos pisze takie brednie ze tylko dzieci bogatych uczeszczaja na studia panstwowe to sa w bledzie przyutocze 2 proste argumenty..
Po 1 teraz licza sie wynbiki z matury i jezli ktos jest glabem majac nawet bogatych rodzicow to o uniwerku czy tez polibudzie moze zapomniec ( kazdy wie jak sprawdzane sa teraz matury)
Po 2 jezeli tylko sa dla bogatych to dlaczego na stypendia socjalne co roku jest okolo 4 tysiecy chetnych a przyznawane jest okolo 1, 4 tys ( mam tu na uwadze 1 , 2 , 3 , 4 i 5 rok)
~cdn
albo dla wszystkich bezpłatne i to bez względu na wiek. Powinny być za to programy kredytowe na/za* naukę oraz ulgi podatkowe dla sponsorujących procesy edukacji. Osoby o skrajnie niskich dochodach powinny uzyskiwać wsparcie finansowe z ośrodków pomocy społecznej.
~student
Dlaczego nikt nie mówi w tym temacie wszystkiego. Płatne studia są związane z rozbudowanym systemem stypendiów, co daje właśnie możliwości tym biedniejszym.
W tej chwili biedni i tak płacą, a stypendia są raczej symboliczne.
Jestem za płatnymi studiami, ponieważ ludzie, którzy mają pieniądze wreszcie zapłacą za studia. Lepiej,
Dlaczego nikt nie mówi w tym temacie wszystkiego. Płatne studia są związane z rozbudowanym systemem stypendiów, co daje właśnie możliwości tym biedniejszym.
W tej chwili biedni i tak płacą, a stypendia są raczej symboliczne.
Jestem za płatnymi studiami, ponieważ ludzie, którzy mają pieniądze wreszcie zapłacą za studia. Lepiej, żebym jako podatnik wydał 10zł na biednego studenta, który chce studiować i się rozwijać niż 5zł na synalka prywaciarza, który bawi się w studia, przy okazji ucieka przed wojskiem.
Żałuję, że nikt nie informuje jak naprawdę wygląda taki system.
~student
a tak naprawdę to krytyka bierze się z mentalności socjalistycznej, nie potrafimy się z tym pogodzić bo państwo było i jest opiekuńcze. Prędzej czy później taki system padnie, bo każdy będzie wołał o swoje. Wszyscy chcą dostać więcej, a jeżeli rządy to zmienią, to zmieni się rząd i koło się zamyka. Jeżeli wreszcie społeczeństwo nie a tak naprawdę to krytyka bierze się z mentalności socjalistycznej, nie potrafimy się z tym pogodzić bo państwo było i jest opiekuńcze. Prędzej czy później taki system padnie, bo każdy będzie wołał o swoje. Wszyscy chcą dostać więcej, a jeżeli rządy to zmienią, to zmieni się rząd i koło się zamyka. Jeżeli wreszcie społeczeństwo nie zrozumie, że państwo to nie dojna krowa to nie czeka nas nic lepszego.
~StudentAEP
Studia mogą być płatne, jakieś tam dofinansowanie z budżetu dla pożadanych dla gospodarki kierunków studiów mogłoby zaistnieć. Problem polega na tym, żeby wraz z odcięciem dopłat dla uczelni obniżyć jednocześnie podatki, żeby rodzice mogli wesprzeć swoje dzieci. Dobrym pomysłem jest też uelastycznienie planów zajęć przez uczelnie,Studia mogą być płatne, jakieś tam dofinansowanie z budżetu dla pożadanych dla gospodarki kierunków studiów mogłoby zaistnieć. Problem polega na tym, żeby wraz z odcięciem dopłat dla uczelni obniżyć jednocześnie podatki, żeby rodzice mogli wesprzeć swoje dzieci. Dobrym pomysłem jest też uelastycznienie planów zajęć przez uczelnie, tak aby np. na uczelnie chodzić w jednej połowie tygodnia, a w innej móc pracować. Oczywiście zwolnić przy okazji studentów z wiekszośći obciążeń typu podatki i Zusy itp. Z tego co wiem to wiekszość studentów nawet na studiach państwowych szuka obecnie dodatkowych źródeł dochodu. Gdyby zrobić tak jak mówie popyt na studia wzrósł by niesamowicie (wszyscy by chcieli nie płacić podatków, studiować i pracować), podaż pewnie też, bo zwiekszyło by się wykorzystanie wolnych sal oraz z pewnością ilość uczelni. Konkuencja między uczelniami pomagałaby podnosić poziom edukacji (kto nie chce studiować na renomowanej uczelni palec do góry!). A tym nielicznym którzy już naprawdę nie są w stanie studiować - no cóż jeśli są naprawdę dobrzy to dostaną stypendium, jeśli nie to polecam jakieś technikum i podejśćie na serio do nauki tam (a nie jakieś unikanie wojska albo ukrywanie się przed bezrobociem). Za "bezpłatne" studia i tak płacą studenci i ich rodzice.
~student4rok
No taka reforma napewno umocniła by moją chęć do wyjazdu z kraju po studiach, bo to i tak jest już mocno złodziejski kraj, a poprzez takiego typu "reformy" dąży do zrobienia z obywateli dobrowolnych niewolników. WSTYD i HAŃBA
~skandal!!
Ryba jesteś idio...ą albo raczej cwaniakiem tóry chciałby miec wszystko zadarmo by płacili zaniego inni!! Na całym swiecie trzeba płacić za Nauke !!Studenciaki tego niedoceniaja!! A kase zamiast na nauke przepuszczaja na balangi!!Dlaczego mamy tak kiepskich lekarzy którzy jeszce maja pretensje albo odrazu pos tudiach wyjezdzaja zagranice.Ryba jesteś idio...ą albo raczej cwaniakiem tóry chciałby miec wszystko zadarmo by płacili zaniego inni!! Na całym swiecie trzeba płacić za Nauke !!Studenciaki tego niedoceniaja!! A kase zamiast na nauke przepuszczaja na balangi!!Dlaczego mamy tak kiepskich lekarzy którzy jeszce maja pretensje albo odrazu pos tudiach wyjezdzaja zagranice.!! podobnie w innych zawodach chesz jechać zagranice niema problemu ale plac za nauke tyle co zagranica młodzi placą w polsce nadal sie okrada podatników!!Nauka niejest zadarmo placimy my podatnicy!!Chcesz dostac stypendium wygraj je albo podpisujesz umowe ze odpracujesz w kraju!!
Ryba Głabie gdzie masz zadarmo studia w jakim kraju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
~nowy
wylicz te w ktorych sa platne,mam na mysli UE.

Powiązane: Studia

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki