

Fakt kreacji pieniądza na bezprecedensową skalę zawsze ma skutki dla ludzi i gospodarki. Rzut oka na liczby bezsprzecznie wskazuje, kto na tym procederze póki co korzysta najbardziej. Ale dopiero czas pokaże, kto najwięcej straci.
Pierwszą rundkę „ilościowego poluzowania polityki monetarnej” (quantitative easing – QE) Rezerwa Federalna zaordynowała w marcu 2009 roku. QE polega na tym, że bank centralny kupuje aktywa finansowe, płacąc za nie świeżo wykreowanymi pieniędzmi. W praktyce po prostu zwiększa saldo gotówkowe odpowiedniego banku, w zamian księgując obligacje w swoim bilansie.
W ten sposób przez ponad 5 lat Fed „dodrukował” niemal 3,5 biliona dolarów (ściśle mówiąc o tyle zwiększyła się suma bilansowa Rezerwy Federalnej). W tym czasie nominalny wzrost produktu krajowego brutto Stanów Zjednoczonych wyniósł 2,67 biliona USD. Z jednego dolara wpompowanego do sektora finansowego gospodarka USA otrzymała wzrost dochodu tylko o 76 centów.
Źródło: Bankier.pl na podstawie danych Rezerwy Federalnej i rządowego Bureau of Economic Analysis. Dane w mln USD.
Obrońcy Rezerwy Federalnej mówią, że potężny „dodruk” pieniądza uratował system finansowy przed katastrofą i dobrze przysłużył się gospodarce. Co do pierwszego zapewne mają rację. Co do drugiego się mylą. Wykreowanie blisko 3,5 biliona dolarów nie przełożyło się (bo niby czemu miałoby) na zauważalną poprawę kondycji rynku pracy – liczba zatrudnionych w amerykańskiej gospodarce dopiero w maju 2014 roku powróciła do stanu z grudnia 2007 roku. To najdłuższy w powojennej historii USA okres odbudowy rynku pracy.
Wciąż wysokie (choć oficjalnie malejące) bezrobocie sprawia, że wynagrodzenia Amerykanów od sześciu lat praktycznie stoją w miejscu. Szeregowi pracownicy nie żądają podwyżek z powodu silnej konkurencji o pracę. Równocześnie podczas recesji ubyło sporo dobrze płatnych miejsc pracy w sektorze finansowym, budownictwie i przemyśle. Po recesji zatrudnienie wzrastało głównie w niskopłatnych sektorach gospodarki. Za sprawą polityki drukowania pieniądza cały czas rosły też koszty życia. Dla przypomnienia: w momencie uruchomienia pierwszej rundy QE ropa kosztowała ok. 40 dolarów za baryłkę, a sto dolarów można było wymienić na ok. 3,4 grama złota. Teraz za baryłkę ropy trzeba zapłacić ponad sto dolarów, a sto dolarów warte jest 2,3 grama złota.
Dobitnym potwierdzeniem szkodliwości programów QE jest statystyka dochodów. Mediana realnego dochodu gospodarstw domowych w USA spada nieprzerwanie od 2008 roku i w 2012 roku cofnęła się do poziomu z roku 1995.
Mediana realnego dochodu rocznego gospodarstw domowych w USA
Źródło: Fed z St. Louis.
Kto zatem korzysta na działaniach Fedu? Zgodnie z teorią na nowo wykreowanym pieniądzu najwięcej korzystają jego pierwsi posiadacze, którzy mogą kupić dobra po starych, niższych cenach. W kryzysowym 2008 roku amerykański sektor finansowy odnotował bezprecedensową stratę, zamykając rok wynikiem -101,5 mld dolarów. Wraz z rozpoczęciem QE zyski banków i innych firm finansowych zaczęły szybko rosnąć i już w trzecim kwartale 2010 roku pobiły rekord sprzed kryzysu.
Zyski sektora finansowego w relacji do krajowych zysków sektora niefinansowego. Dane skorygowane o wycenę zapasów i konsumpcję kapitału
Źródło: Bankier.pl na podstawie danych Rezerwy Federalnej z St. Louis.
Od tamtej pory zyski sektora finansowego stanowią od 30% do 40% wszystkich zysków amerykańskich przedsiębiorstw wypracowanych na terenie USA. Polityka Fedu pomogła utrzymać hegemonię branży finansowej, która pozostaje najbardziej dochodowym sektorem gospodarki.
Przytoczone powyżej statystyki są potwierdzeniem opinii, że Fed działa w interesie kartelu bankowego, a nie w interesie Amerykanów i realnej gospodarki. Pompując kolejne bańki spekulacyjne, bank centralny USA destabilizuje gospodarkę i system finansowy oraz prowadzi do nieuzasadnionego ekonomicznie transferu bogactwa i dochodu od biednych i klasy średniej do najbogatszych.
Krzysztof Kolany


























































