Zarządzający jednym z nowojorskich funduszy hedgingowych przyznał się klientom do utraty 99,8% powierzonych mu pieniędzy. Rynek widział już nie takie straty, ale żeby w trzy tygodnie przegrać prawie sto milionów dolarów, to jednak trzeba mieć talent.



Owen Li – założyciel i zarządzający – nowojorskiego funduszu Canarsie Capital we wtorek przyznał się swoim klientom, że kapitał jego firmy stopniał z niemal stu milionów dolarów do zaledwie 200.000 USD. Taki wynik fundusz uzyskał od końca marca.
„Biorę pełną odpowiedzialność za ten okropny wynik” - napisał pan Li w liście do inwestorów, do którego dotarł reporter CNBC. „Moją jedyną nadzieją jest, że zrozumiecie, iż działałem w zamiarze – aczkolwiek błędnym – wygenerowania wyższych stop zwrotu dla funduszu i jego inwestorów” - dodał niefortunny finansista.
Nie wiem, jak musi czuć się inwestor, który stracił praktycznie cały kapitał powierzony – bądź co bądź – specjaliście z Wall Street. Ale jeszcze trudniej zrozumieć, w jaki sposób profesjonalny trader pracujący niegdyś dla funduszu Galleon Group był w stanie tak źle zarządzać kapitałem, by w kilkanaście dni stracić niemal wszystko.
Owen Li tłumaczył się, że tak „dewastujące straty” były efektem serii „agresywnych transakcji” dokonanych w ostatnich trzech tygodniach. Ryzykowny zakład miał polegać na kupnie opcji pozwalających zarobić na wzroście kursów akcji. W ten sposób pan Li chciał się „odkuć” za słabe wyniki w grudniu. Duże ryzyko nie popłaciło, ponieważ na początku roku nowojorskie indeksy zanotowały kilkuprocentowe spadki.
Ostatnie lata przyniosły kilka spektakularnych porażek zarządzających funduszami. W Polsce najgłośniejszy był przypadek Opera FIZ, który w czwartym kwartale 2008 roku stracił połowę swej wartości. „Zachowaliśmy się w minionym roku jak skończone barany. W tej chwili niczego bardziej nie żałuję niż utworzenia Opery 4 lata temu” - napisał wówczas załamany szef funduszu, szczegółowo rozliczając się z popełnionych błędów.
Latem 2012 roku jeszcze gorszy „numer” wywinął swoim klientom fundusz IDEA Premium, który z powodu olbrzymich strat poniesionych na inwestycje w obligacje spółek budowlane wstrzymał możliwość wypłaty pieniędzy (czyli umorzenia jednostek uczestnictwa). Był to pierwszy taki przypadek w historii polskich TFI. Jednakże żadnemu z rodzimych zarządzających jeszcze nie udało się stracić aż 98,8% powierzonego im kapitału. Takie rzeczy możliwe są tylko na Wall Street.
Krzysztof Kolany