Tuż przed rozpoczęciem wtorkowej sesji w Nowym Jorku z „ceną” złota zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy. Kurs żółtego metalu nagle podskoczył z 1.200 do 1.467 USD za uncję. Co więcej, taka cena nie pojawiła się na wielu platformach transakcyjnych.


Ten wyjątkowy epizod miał miejsce podczas fazy składania zleceń przed wznowieniem handlu elektronicznego w Nowym Jorku. W regularnych, sekundowych (!) odstępach pomiędzy godziną 17:20 a 18:00 (czyli 12:00 czasu nowojorskiego) cena złota na rynku kasowym wzrastała o 10 centów (przy bardzo niskim i równie regularnym wolumenie 50 kontraktów na minutę), rosnąc z 1.201,66 do 1.467 USD/oz. Po czym, na otwarciu kurs złota jakby nigdy nic momentalnie powrócił do stanu wyjściowego (ok. 1.201 USD/oz.), a dalszy handel odbywał się już normalnie.

Ta spektakularna zwyżka „cen” złota była najprawdopodobniej skutkiem awarii systemu informatycznego, albo błędu algorytmicznych systemów inwestycyjnych, albo mniej lub bardziej celowym działaniem tzw. „grubego palca”, czyli błędu maklera. Regularność i struktura tego ruchu dość jednoznacznie sugerują, że nie był to efekt zleceń składanych przez inwestorów. Nagłą aprecjację złota wielu
dostawców danych musiało uznać za błąd systemu, ponieważ ceny rzędu 1.400 USD
za uncję nie były widoczne na większości popularnych platform transakcyjnych
oraz na stronach publikujących notowania kruszców


























































