- Zbyt małe uprawnienia do emisji dwutlenku węgla dla sektora stalowego zahamują inwestycje w hutach i mogą skłonić globalne koncerny do przeniesienia produkcji hutniczej poza Europę - uważają przedstawiciele środowiska hutniczego.
Wielkość uprawnień emisyjnych dla sektora to obecnie najważniejszy - obok skokowego wzrostu cen energii i surowców do produkcji w ostatnim czasie - problem branży hutniczej. O jej kondycji i perspektywach rozwoju dyskutowano w środę w Katowicach.
W projekcie rządowego rozporządzenia hutom przyznano uprawnienia do emisji 11,8 mln ton CO2 rocznie, wobec wcześniejszej propozycji 14,4 mln ton. Zdaniem szefów hut, proponowany obecnie limit nie pozwoli na rozwój produkcji, choć krajowe zapotrzebowanie na stal w ciągu najbliższych czterech lat ma wzrosnąć o jedną trzecią, do 16 mln ton rocznie.
W tej sytuacji huty ostrożnie planują inwestycje. Dyrektor ds. technologii największego polskiego producenta, koncernu ArcelorMittal Poland, Stefan Dzienniak mówił, że w sytuacji zmniejszenia uprawnień do emisji CO2 dla koncernu o 30 proc. wobec poprzedniego okresu, planowany drugi etap inwestycji przestaje mieć uzasadnienie. Dlatego koncern nie myśli już o budowie trzeciego wielkiego pieca w Dąbrowie Górniczej czy nowej walcowni zimnej w Krakowie.
"Uważamy, że administracja państwowa nie tworzy uczciwych reguł w obszarze limitów dwutlenku węgla i nie tworzy klimatu dla dalszego rozwoju hutnictwa" - mówił Dzienniak.
Dyrektor wyliczał inwestycje, realizowane obecnie przez ArcelorMittal Poland. W Dąbrowie Górniczej koncern buduje obecnie stanowisko odsiarczania surówki na potrzeby produkcji blach dla przemysłów motoryzacyjnego i AGD. Firma zamierza też zmodernizować taśmy spiekalnicze oraz zbudować instalacje odzysku gazu konwertorowego w Dąbrowie Górniczej i Krakowie.
O tym, że niewystarczające limity emisji CO2 mogą nie tylko zahamować inwestycje, ale także doprowadzić w konsekwencji do redukcji europejskiego hutnictwa na rzecz krajów, gdzie limity nie obowiązują, przekonany jest prezes czeskiej Huty Trzyniec, a zarazem szef Czesko-Polskiej Izby Handlowej, Jiri Cienciala. Wezwał do wypracowania wspólnego stanowiska w tej sprawie oraz lobbingu przez środowiska hutnicze krajów Grupy Wyszehradzkiej - Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Cienciala podkreślał, że kraje Unii Europejskiej mają tylko 15,7-proc. udziału w światowej emisji dwutlenku węgla, a 12 proc. w emisji światowego hutnictwa. Do 2020 roku unijna emisja ma być ograniczona o 20 proc., podczas gdy w krajach nierespektujących protokołu z Kioto emisja rośnie; prognozuje się, że za 10 lat w USA będzie to 3,4 mld ton CO2 wobec 2,7 mld ton w roku 2007, a w Chinach 4,3 mld ton wobec 2,7 mld ton w ubiegłym roku.
W ubiegłym roku światowa produkcja stali przekroczyła 1,3 mld ton, a do 2012 roku spodziewany jest wzrost o 25 proc., do blisko 1,7 mld ton. Emisja CO2 w hutnictwie ma charakter procesowy, czyli rośnie wraz ze wzrostem produkcji stali. Środowiska hutnicze podkreślają, że w ostatnich latach europejski, w tym polski, sektor stalowy, zainwestował olbrzymie pieniądze w ekologię i obniżenie energochłonności oraz znacząco zmniejszył emisję CO2.
Huty chcą m.in., aby koszty dodatkowych uprawnień do emisji CO2 ponosili także importerzy stali z krajów nierespektujących protokołu z Kioto. W przeciwnym razie globalne koncerny będą zmuszone lokować produkcję tam, gdzie będzie ona najbardziej konkurencyjna, a więc poza Europą. Przedstawiciele hut przekonują, że na globalnym rynku, jakim jest rynek stali, wszyscy powinni mieć równe szanse, a polityka UE zaburza tę równowagę. (PAP)
mab/ je/ jra/
Źródło:PAP


























































