Japońskie ministerstwo finansów podało, że dług publiczny Kraju Kwitnącej Wiśni sięgnął na koniec marca 1,025 biliarda jenów.
Wzrost wyrażonego w jenach długu w ujęciu rocznym wyniósł 33,36 bilionów. Okrągły poziom 1 000 000 000 000 000 jenów Japonia przekroczyła wraz z końcem czerwca ubiegłego roku.
W przeliczeniu na polską walutę, przy obecnym kursie, poziom japońskiego zadłużenia wynosi 30,543 bilionów złotych. Dla porównania PKB polski w 2013 r. w cenach bieżących wyniósł raptem 1,635 biliona złotych.
Japoński eksperyment
Według japońskiego ministra finansów Taro Aso, poziom długu jest „bardzo niepokojący”. Polityk szczególną uwagę zwraca na zbyt wolne postępowanie reform finansowych. Ostatnim sposobem władz na załatanie olbrzymiej wyrwy w publicznych finansach była podwyżka podatku VAT z 5% do 8%. Efekty tego kroku dla trzeciej największej gospodarki świata w pełni widoczne będą jednak dopiero za kilka miesięcy. Historia uczy jednak, że podwyżki podatków przez poprzednie ekipy nie przynosiły niczego dobrego, a kolejni premierzy płacili za te eksperymenty utratą stanowiska.
Legitymująca się długiem ponad dwukrotnie przekraczającym PKB Japonia jest uznawana powszechnie za najbardziej zadłużony kraj świata. Cechą charakterystyczną japońskiego zadłużenia jest to, że w większości pozostaje on w krajowych rękach – blisko 92% obligacji należy do Japończyków, zarówno inwestujących jak i odkładających na emeryturę. Dla porównania, przed bankructwem Grecji, aż 70% obligacji tego kraju było w posiadaniu inwestorów zagranicznych, głównie dużych banków.
Czekając na tsunami
W przeciwieństwie do Grecji – członka strefy euro - Japonia wciąż ma możliwość drukowania własnej waluty. Po ten środek bez wahania od ponad roku sięga Bank Japonii, który zamierza doprowadzić do 2-procentowej inflacji zwiększając podaż pieniądza dwukrotnie. Oficjalnym celem takiego działania jest pobudzenie gospodarki i wyciągnięcie jej z marazmu. Jednak wraz z rosnącą inflacją, w końcu w górę będą musiały pójść rekordowo niskie oprocentowanie japońskiego długu – rentowność „dziesięciolatek” to obecnie 0,61% - co dołoży kolejną pozycję do listy problemów premiera Shinzo Abe.
Jak przypominają niektórzy komentatorzy, dzięki posiadaniu własnej maszyny drukarskiej, z hipotetycznego punktu widzenia Kraj Kwitnącej Wiśni nie może zbankrutować. Należy jednak pamiętać, że zalewanie rynku coraz mniej wartym jenem oraz monetyzowanie długu publicznego może skończyć się wywołaniem hiperinflacji i totalnym załamaniem japońskiej gospodarki, co spowodowałoby prawdziwe tsunami na azjatyckich i światowych rynkach.
Michał Żuławiński
Bankier.pl