Dzielnica Yujiapu miała zostać nowym centrum światowych finansów, chińskim odpowiednikiem Manhattanu. Dziś to jedno z wielu miast-widm, o których robi się coraz głośniej w kontekście gospodarki Państwa Środka.



Yujiapu to oddalona o ok. 193 km od Pekinu dzielnica, będąca częścią portu Tiencin, na północy Chin. Jego budowa została zaplanowana z myślą o stworzeniu nowego, finansowego centrum. Koszt chińskiej repliki Manhattanu został oszacowany na ok. 200 mld juanów (ok. 32,5 mld dolarów). Budowa zaczęła się w 2008 roku i choć dziś wydaje się być skończona – dzielnica świeci pustkami.
„Naszym celem jest stworzenie największego finansowego centrum na świecie w ciągu 10 lat. Budujemy wieżowce, mamy największy w Chinach dworzec dla pociągów szybkiej prędkości, pod morzem budujemy tunel, a wkrótce zbudujemy kilka linii metra” – mówiła ponad rok temu Lin Lixue, przedstawicielka lokalnego dewelopera. Wspomniane wieżowce, liczone w dziesiątkach, często mają ponad 50 pięter i teoretycznie mogłyby stać się infrastrukturą planowanego Manhattanu. Brakuje tylko mieszkańców, bo drapacze chmur w dużej mierze stoją puste.
Wzrost PKB dla miasta Tiencin osiągał bardzo wysokie wartości. W 2010 roku było to aż 17,4%. W roku bieżącym ma to być 10,6%, co byłoby najsłabszym wynikiem od 1999 roku. Jedna z głównych firm zaangażowanych w budowę ośrodka – grupa Tianjin Binhai New Area Construction & Investment w 2013 roku zanotowała spadek zysków aż o 37%, choć zysk osiągnął wciąż wysoki poziom ponad 246 milionów juanów. Należy jednak pamiętać, że firma ma ponad 20 miliardów długów.
Yujiapu to tylko jeden z przykładów miast-widm, których w Chinach jest sporo. Miasta-widma to przykłady inwestycji budowlanych, mających „nakręcać” koniunkturę w chińskiej gospodarce. Wiele z miast stoi dziś zupełnie opuszczone, mimo, że posiadają całą infrastrukturę niezbędną do życia. Nie chodzi tu jedynie o mieszkania, ale również o szkoły, szpitale, drogi itd. Ich budowa pozwala jednak zawyżać statystyki chińskiej gospodarki i zwiększać poziom wzrostu PKB. „Oni budują rzeczy, których nikt tak naprawdę nie chce i nie potrzebuje. Przyjdzie jednak dzień zapłaty” – mówił Gillem Tulloch, analityk zajmujący się Chinami, cytowany przez NBC.
W tym kontekście warto przypomnieć o wielokrotnych zapowiedziach odchodzenia od „pompowania” PKB przez chińskie władze. Mimo to, w związku ze spowolnieniem gospodarczym – Ludowy Bank Chin zdecydował się wesprzeć sektor bankowy kwotą 700 miliardów juanów. Dodatkowo pomóc mają nowe inwestycje w infrastrukturę, podejmowane mimo zauważalnego spadku sprzedaży nieruchomości w ostatnim czasie.
Inne światło na sprawę pustych miast rzucają Adam Machaj i Albert Mierzejewski, autorzy popularnego bloga „Raport z Państwa Środka”, którzy od lat mieszkają w Chinach. Ich zdaniem – budowa miast i infrastruktury, to wbrew opinii większości komentatorów – przejaw dalekowzroczności. Blogerzy zwracają uwagę na gigantyczną emigrację ze wsi do miast, która ma miejsce w Chinach i wciąż nie jest procesem zakończonym. Budowa infrastruktury ma być krokiem wyprzedzającym i mającym zapobiec przeludnieniu dotychczasowych miast.
Czy rzeczywiście chińskie władze postępują rozsądnie – pokaże przyszłość. Pewne jest jednak, że póki co Chiny mają duży problem z pustymi miastami i dzielnicami, które czekają na mieszkańców. Replice Manhattanu wciąż jest daleko do swojego amerykańskiego pierwowzoru. Przynajmniej jeśli chodzi o popularność i znaczenie w świecie światowych finansów.
Marcin Surowski























































