Ministerstwo Finansów przygotowuje już ostatnie wyliczenia, by mogło w najbliższych dniach zaprezentować sprawozdanie z wykonania budżetu za miniony rok. Jednak już dziś można powiedzieć, że ubiegłoroczny deficyt będzie jednym z najniższych od wielu lat.


Pierwsze założenia do budżetu na 2016 rok opublikowano już czerwcu 2015 roku. Wtedy jeszcze u steru resortu był Mateusz Szczurek. Był to budżet ostrożny w porównaniu do roku poprzedniego, ale z prognozowanym ogromnym deficytem sięgającym rekordowe 54 mld zł. Ze względu na wybory parlamentarne, budżet Mateusza Szczurka nie został jednak uchwalony przez Sejm.
Po wyborach kierowanie Ministerstwem Finansów przejmuje Paweł Szałamacha z Prawa i Sprawiedliwości. Po wygłoszonym exposé przez premier Beatę Szydło, w którym zapowiedziała realizację obietnic wyborczych, było już wiadomo, że nowego Ministra Finansów czeka trudne zadanie. Mimo to już miesiąc później, 22 grudnia, Paweł Szałamacha kieruje do Sejmu projekt ustawy budżetowej. W niej spore zmiany – planowane dochody budżetu powiększono o 25 mld zł, a wydatki o prawie 37 mld zł.
Uchwalany budżet na 2016 rok zaczął budzić wiele obaw. Politycy podnosili głos, że planowane przez Ministerstwo Finansów rekordowe wpływy na poziomie 313,8 mld zł są nierealne. A ogromny deficyt, sięgający prawie 55 mld zł, zagrozi stabilności finansowej kraju. I to właśnie on budził wiele obaw. Był o niemal 30% większy niż przed rokiem.
Za nami już miniony rok. Ministerstwo Finansów co miesiąc skrupulatnie informowało o swoich dochodach i wydatkach. Czekamy już tylko na komunikat dotyczący grudnia. Jednak mimo to można pokusić się już o szczegółową analizę za jedenaście miesięcy 2016 roku.
Rozbuchane wydatki i rekordowe dochody
Koledzy z rządu nie ułatwiali pracy ministrowi finansów. Jeszcze przed uchwaleniem budżetu, Sejm 11 lutego uchwalił ustawę wprowadzającą program 500+. Planowane roczne koszty wypłat świadczeń to prawie 24 mld zł, choć w samym 2016 r. tylko 17 mld, ze względu na niepełny rok obowiązywania programu.
Po listopadzie wiemy już, że dochody budżetu państwa wyniosły rekordowe 294,5 mld zł. To o ponad 30 mld zł więcej niż w tym samym okresie w roku poprzednim. Ten wzrost jest imponujący. Jednak to, co cieszy Ministerstwo Finansów, nie cieszy obywateli. Wynika on bowiem z dwóch czynników.
Pierwszy to dodatkowe wpływy podatkowe. MF już w lutym 2016 roku wprowadziło nowy podatek od niektórych instytucji finansowych, potocznie określany podatkiem bankowym. Resort finansów spodziewał się otrzymać z jego tytułu 5,5 mld zł. Do końca roku, można szacować, wpływy te wyniosą około 3,5 mld zł.
Do końca listopada budżet państwa wzbogacił się także o znacznie większe wpływy podatkowe niż w roku poprzednim. Najbardziej widoczny był tu wzrost wpływów z podatku VAT. Był on o prawie 8,5 mld zł większy niż rok temu w tym samym okresie i wyniósł niespotykany dotąd poziom 121,5 mld zł. To wzrost o 7,4%. Można szacować, że także i grudzień okaże się rekordowy, a wpływy z VAT w tym miesiącu okażą się tak duże, że łącznie z tytułu tego podatku można spodziewać się w 2016 roku około 130 mld zł. Na wzrost wpływu z podatku VAT mogły mieć dwa czynniki: większa konsumpcja spowodowana programem 500+ oraz uszczelnianie systemu podatkowego.
Większe także, w porównaniu do tego samego okresu z 2015
roku, okazały się wpływy z podatku akcyzowego. Tu był widoczny wzrost o 2,9 mld zł (+5%). O
tyle samo, nominalnie, zwiększyły się także wpływy z podatku PIT, co procentowo oznacza wzrost o 7,1%.
Łącznie do listopada 2016 roku wpływy podatkowe w porównaniu do tego samego
okresu w minionym roku były większe o prawie 15 mld zł, czyli o 7,4%.
Drugi czynnik odpowiedzialny za tak duży wzrost dochodów budżetowych w 2016 to
tzw. wpływy jednorazowe. Już na początku roku pojawiła się w budżecie gigantyczna
wpłata z przetargu na częstotliwość LTE. Podmioty, które wygrały przetarg, przelały na konto skarbu państwa 9,2 mld zł.
W lipcu natomiast pojawił się drugi gigantyczny przelew na rachunek Ministerstwa Finansów. Tym razem z Narodowego Banku Polskiego. Był to wypracowany zysk za poprzedni rok, który wyniósł ponad 8 mld zł. Łącznie wpływy jednorazowe opiewały na kwotę ponad 17 mld zł.
Deficyt mocno trzymany w ryzach
Wyższe wpływy podatkowe, nowe podatki oraz dodatkowe dochody spowodowały, że deficyt budżetowy po listopadzie 2016 roku wynosi połowę zakładanego na cały rok - 27,5 mld zł z zakładanych prawie 55 mld zł. I już dziś można szacować, że na koniec roku wyniesie on znacznie mniej, niż MF zakładało rok temu.
Można także pokusić się o zarysowanie scenariuszy, jak wyglądałby deficyt budżetowy, gdyby rząd nie wprowadził programu 500+. Wtedy odnotowalibyśmy najniższy nominalny deficyt od lat. Wyniósłby po listopadzie zaledwie 12,4 mld zł.
Drugi scenariusz, pesymistyczny, zakłada brak wpływów jednorazowych takich jak zysk NBP oraz wpływów z przetargu na częstotliwość LTE. Gdyby nie one, deficyt budżetowy wyniósłby rekordowe i niespotykane 44,5 mld zł czyli 80% planu na ten rok. Warto pamiętać, że w 2017 roku takich wpływów może już nie być.
Ale nie tylko pod względem nominalnym deficyt jest tak niski. Także porównując jego wielkość do poziomu wydatków budżetowych z lat poprzednich za ten sam okres, jest jednym z najniższych od lat. W minionym roku, jego udział do wydatków wyniósł 8,5% i był to najniższy deficyt pod tym względem od pięciu lat. A jeśli pokusić się o obliczenia nieuwzględniające kosztów programu 500+, to wyniósłby on zaledwie 3,9% wielkości budżetu.
Obawy o 500+
Największe obawy w budżecie w minionym roku budził program 500+, a dokładnie koszty związane z jego realizacją. Ogromna kwota 24 mld zł skali roku oznacza aż 8% całego budżetu wydawanego tylko na jeden program. Obawiano się, że w budżecie nie znajdą się środki na wypłatę tych świadczeń. Okazało się, że w minionym roku obawy o to były nieuzasadnione. Właśnie dzięki dodatkowym jednorazowym wpływom oraz nowej daninie, jakim jest podatek bankowy, wypłaty świadczeń w ramach 500+ okazały się niemal "neutralne" dla budżetu.
"Neutralne" w cudzysłowie, gdyż gdyby nie program 500+, o tyle okazałby się mniejszy deficyt i mniejsze potrzeby pożyczkowe Ministerstwa Finansów. Więc to, co jest neutralne dla budżetu, nie jest neutralne dla nas - podatników.
To był budżet marzeń
Uchwalany rok temu budżet wydawał się bardzo trudny. Napięty. Dochody i wydatki budżetowe wydawały się nieosiągalne. A planowany deficyt mocno niepokoił. Do tego dochodziła realizacja ogromnie kosztownych obietnic wyborczych. Taki budżet mógł mocno spędzać sen z powiek ministra finansów.
W ciągu roku okazało się, że wpływy podatkowe zaskakują swoją wysokością. A do tego wpłynęły dodatkowo dwa ogromne przelewy zasilające budżet, które znacznie poprawiły jego wynik. Umożliwiły one sfinansowanie wprowadzanych obietnic wyborczych, a dodatkowo znacznie obniżyć deficyt.
Teraz trzeba jednak wyjść już myślami naprzód i pomyśleć o budżecie na 2017 rok. Będzie to pełny rok obowiązywania programu 500+, darmowych leków dla seniorów, a od 1 października zacznie obowiązywać obniżony wiek emerytalny, które będą generować olbrzymie koszty dla budżetu. A tak dużych jak w 2016 r., jednorazowych wpływów do budżetu może już nie być. Przed nami znacznie trudniejszy rok budżetowy niż ten, który właśnie minął.


























































