REKLAMA
»

Banki jeszcze nie przegrały. Stokenizowany depozyt kontra stablecoin

Michał Kisiel2025-10-07 06:00analityk Bankier.pl
publikacja
2025-10-07 06:00

Banki centralne mają CBDC, niebankowi gracze ze świata krypto – stablecoiny. Można odnieść wrażenie, że banki odpuściły sobie walkę o nowy standard pieniądza w cyfrowym świecie. Późny start nie musi jednak oznaczać przegranej, zwłaszcza jeśli ma się w zanadrzu istotne przewagi.

Banki jeszcze nie przegrały. Stokenizowany depozyt kontra stablecoin
Banki jeszcze nie przegrały. Stokenizowany depozyt kontra stablecoin
/ Ideogram

Działanie 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu, natychmiastowy nieodwracalny rozrachunek tu i teraz, a do tego opcja wykorzystania algorytmów, które sprawią, że pieniądz będzie mógł być uruchamiany nie tylko przez działania ludzi, ale także w oparciu o inteligentne kontrakty. W tle jakaś forma zdecentralizowanego rejestru. Tak w skrócie można opisać fundamenty „nowego cyfrowego pieniądza”, który formuje się na naszych oczach.

Nieco upraszczając, można powiedzieć, że dziś w gospodarce spotykamy się z trzema rodzajami pieniądza:

  • Pieniądzem banku centralnego. Przykładem może być gotówka w portfelu albo zapisy na rachunkach w NBP, EBC czy innej instytucji pełniącej rolę „banku banków”.
  • Pieniądzem banków komercyjnych. To zapisy na rachunkach bankowych, które uruchamiamy instrumentami płatniczymi, takimi jak karta czy BLIK.
  • Pieniądzem „prywatnym”, który ma funkcje czysto płatnicze i powstaje wyłącznie w drodze konwersji z dwóch poprzednich form. Przykładem może być pieniądz elektroniczny, w rozumieniu europejskich regulacji. Jeśli przypomnimy sobie początki Revoluta, gdy oferował on jeszcze nieoprocentowane „portfele”, a nie rachunki, to może on stanowić ilustrację tej kategorii.

Nową formą pieniądza pierwszego rodzaju jest CBDC, cyfrowy pieniądz banku centralnego. Na razie działa tylko w kilku krajach, ale mniej lub bardziej poważnie zajmują się nim dziesiątki banków na świecie. Nową formą pieniądza trzeciego typu nazwać można współczesne, uregulowane stablecoiny, czyli stabilne względem wybranej oficjalnej waluty kryptowaluty (np. e-money tokens przewidziane przez unijną regulację MiCA). Gdzie jednak podział się w tej układance „nowy” pieniądz banków komercyjnych? Zdecydowanie nie zyskał takiego rozgłosu jak jego towarzysze. To tak zwany stokenizowany depozyt.

Czym różni się stablecoin od stokenizowanego depozytu?

Stablecoiny i stokenizowane depozyty (albo tokeny depozytowe) mają na oko kilka wspólnych cech, wynikających przede wszystkim z podobnych technologicznych podstaw. Służyć mają przede wszystkim do dokonywania płatności, bez opóźnień typowych dla systemów rozliczeń międzybankowych. Przekazanie tokena to rozliczenie i rozrachunek w jednym, odbywające się równocześnie, jak przy wręczeniu banknotu.

Zarówno stablecoiny, jak i stokenizowane depozyty dziedziczą unikalne niegdyś cechy nieoficjalnych kryptowalut – programowalność i niezależność od finansowej infrastruktury poprzedniej epoki. Na tym jednak podobieństwa się kończą.

Stablecoiny emitowane są w oparciu o rezerwy waluty, w relacji „jeden do jednego”. Reprezentują zatem w cyfrowym świecie pieniądz oficjalny, który w „świecie analogowym” jest przechowywany, oddzielnie od majątku emitenta, w postaci depozytów bankowych, bonów skarbowych czy innych bezpiecznych aktywów.

Stokenizowane depozyty są oficjalnym pieniądzem banków komercyjnych w nowym opakowaniu. Pozostające w bilansie banku depozyty otrzymują cyfrową postać tokenów, ale dziedziczą cechy swojego „analogowego” rodzica:

  • Podlegają ochronie w ramach systemu ochrony depozytów, na wypadek upadłości banku.
  • Mogą być oprocentowane, czego nie dopuszcza się w przypadku regulowanych stablecoinów (np. MiCA w Europie czy GENIUS Act w Stanach Zjednoczonych).

Efektem ubocznym tych różnic jest wpływ na płynność sektora bankowego. Stablecoiny wysysają środki i unieruchamiają je, gdyż przynajmniej w części rezerwy będące podstawą emisji trafiają poza sektor bankowy. W przypadku stokenizowanych depozytów takich efekt się nie pojawia, a zwolennik mnożnikowego podejścia do opisu procesu kreacji pieniądza powiedziałby, że „banki mogą użyć tych środków w tworzeniu kredytów”.

Banki mogą obstawić oba konie w gonitwie

W ostatnich miesiącach pojawiło się sporo doniesień o bankach angażujących się w tworzenie, samodzielnie lub w większych aliansach, własnych stablecoinów. Wieści takie dochodzą z USA, ale także z Europy. Jednocześnie instytucje bankowe, często te same, pracują nad tokenami depozytowymi w różnej formule. Chociaż stablecoiny zyskały znacznie większy rozgłos, to nic nie jest jeszcze przesądzone. Zwłaszcza, że nie mamy do czynienia z sytuacją, gdzie wygrać musi jeden standard.

Jednym z możliwych scenariuszy jest podział rynku pomiędzy cyfrowy pieniądz bankowy i pieniądz prywatny. Ten pierwszy mógłby stać się preferowaną formą rozliczeń i zarządzania płynnością (np. wewnątrz wielkich wieloodziałowych korporacji) dla dużych przedsiębiorstw. Hurtowe transakcje, za którymi stoją banki to dla takiego klienta mniej ryzykowna opcja niż „prywatne” tokeny.

Stablecoiny miałyby szansę zabłysnąć w rozliczeniach P2P, handlu elektronicznym, globalnych przekazach pieniężnych i innych bardziej „detalicznych” scenariuszach. Również tutaj banki mogą odegrać istotną rolę jako emitenci, chociaż mają już poważnych konkurentów przynajmniej w niektórych częściach świata.

Źródło:
Michał Kisiel
Michał Kisiel
analityk Bankier.pl

Specjalizuje się w zagadnieniach związanych z psychologią finansów, analizuje, jak płacą i zadłużają się Polacy. Doktor nauk ekonomicznych, zwolennik idei społeczeństwa bez gotówki. Pomysłodawca finansowego eksperymentu "2 tygodnie bez portfela", w ramach którego banknoty i karty płatnicze zamienił na smartfona. Telefon: 501 820 788

Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Sektor bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki