Obserwowałem dziś sprawę w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. Spodobali mi się ławnicy biorący żywy udział w sprawie. Sędzina niestety nie popisała się, ani bystrością umysłu, ani znajomością prawa. Zlekceważyła też ławników, czytając pod nosem treść pisma procesowego wniesionego przez stronę. Nie przyjęła też dowodów, które chciała wnieść strona (deklaracje podatkowe, księgi rachunkowe). Obawiam się, że przyczyną był fakt, że się na tym nie zna. Stwierdziła krótko: „Może je Pani zatrzymać u siebie”. Nie miała też ochoty przesłuchać świadków, czego zażądała strona. Zapytał tylko: „Co mieliby wnieść do tej sprawy”. Na szczęście nie wydała jeszcze wyroku. Wniosła, aby Urząd Skarbowy dostarczył informacje o przychodach z zeznań rocznych PIT-36, które strona wcześniej próbowała przedstawić Sądowi. (Przyjrzałem się też rozkładowi zajęć. Na sprawę planuje się tu od 10 do 15 minut!). Dziwię się, że ludzie otępiali, ignorujący obowiązujące procedury i nieznający podstawowych przepisów prawa, pełnią rolę sędziów. Sędzina nie wiedziała nawet tego, że umowy o dzieło nie podlegają obowiązkowym ubezpieczeniom.