Wiem, że piszę nie na temat, i nie piszę też tego przeciwko firmie, bo niech sobie zarobi, ale tak przy okazji muszę to napisać i się "uzewnętrznić". Jak czytam takie newsy, jak ten o choince w jakimś mieście, to mam co najmniej bardzo mieszane uczucia, i przeważają w tym te skrajnie negatywne. Bo z jednej strony takie rzeczy mają swój estetyczny i poprawiający nastrój ludziom sens (no nie samym przysłowiowym chlebem człowiek żyje). Z drugiej..., jakie to marnotrawstwo pieniędzy. Pomyślcie. W każdym, najmniejszym nawet, mieście rocznie na tego rodzaju rzeczy (bo nie tylko na choinkę, ale na dowolne inne inicjatywy czysto "estetyczno-rozrywkowe") wydaje się dziesiątki, setki tysięcy i miliony zł (w samej Warszawie, tylko na świąteczne oświetlenie Starówki idzie lekko z budżetu wydane 8 mln zł; i tak rok w rok, przy czym systematycznie jest to coraz droższe). W skali kraju, to dziesiątki milionów, lub nawet więcej, rocznie idące na czysty zbytek. A jednocześnie można by spożytkować te pieniądze na jakieś praktyczne inicjatywy, albo dofinansować obecne potrzeby (przecież ciągle na wszystko brakuje... – edukacja, promocja profilaktyki zdrowia, instytucje kultury, opieka zdrowotna, innowacyjność, armia, szeroko rozumiana infrastruktura, i tak dalej...). Tymczasem zadłużamy się coraz bardziej, mamy wiele pilniejszych i praktyczniejszych potrzeb, a marnujemy wielkie pieniądze (w skali roku, dekady i dłużej, plus narastające w długim terminie jak procent składany korzyści, jakie dałoby sensowniejsze rozporządzanie tymi pieniędzmi, gdyby wydano je sensowniej) na czysty zbytek. Kiedy miałam jeszcze psa i trzeba było z nim wieczorem wychodzić na spacer po osiedlu, lubiłam te spacery, które były w okolicy świąt. Dlaczego? Bo często w przyblokowych ogródkach na niewielkich drzewkach iglastych było po prostu trochę choinkowych lampek i w nocy wyglądało to uroczo. I tak powinno być – niech sobie ludzie prywatnie, jeśli mają ochotę, robią np. dowolne cykliczne instalacje. One wcale nie muszą być wielkie i kosztowne, by spełniać swe zadanie. Naprawdę nie potrzeba do tego, by wytworzyć nastrój, czy cieszyć zmysły estetyką, 20 czy 50-metrowej choinki, czy czegoś w tym stylu, za, w skali kraju, olbrzymie i marnotrawione z budżetów samorządowych i państwowego pieniądze. Te wszystkie państwowe/samorządowe wydatki na takie rzeczy, to jest dosłownie coś takiego, jakbyście mieli możliwość zrobienia czegoś naprawdę dobrego, trwałego, konkretnego i przynoszącego korzyści (np. uratowania komuś zdrowia czy życia, bo przecież mamy tragiczny wręcz stan służby zdrowia, albo ufundowania uczelni, która będzie wypuszczać na rynek tysiące dobrze wyedukowanych ludzi, itp., tu możliwości są niemal nieograniczone), a zamiast tego wzięlibyście te pieniądze i dosłownie, bezmyślnie, spalili je w piecu. Straszne marnotrawstwo. Za które płacimy podwójnie. Raz finansowo, bo to z naszych podatków, drugi raz, gdy przez takie postępowanie, żyjemy w gorszych (Może nawet i dużo gorszych, bo kto jest w stanie przewidzieć, ile dobrego zrobiłyby te pieniądze, gdyby zostały lepiej wydane? Może za ułamek z nich wykształciłby się kolejny Einstein, albo dowolna placówka badawcza dokonałaby jakiegoś ważnego odkrycia?) realiach, niż byśmy mogli.