A oto czarna przyszłości gospodarki amerykańskiej. Pojawia się wręcz apokaliptyczna wizja rozwoju sytuacji kraju niegdyś „miodem i mlekiem płynącego”. Z Nowego Jorku płyną prognozy o możliwej deprecjacji dolara nawet o 90% oraz wzroście ceny złota do 2 tysięcy dolarów za uncję
Wątpliwe, aby wpompowanie kilkuset miliardów dolarów wyleczyło cały system z choroby, której syndromy bagatelizowano latami. Rodzi się pytanie, gdzie Fed pozyska taką kwotę? Może odsiecz przyjdzie z Pekinu, który nie wie, co teraz zrobić na nagromadzonymi rezerwami. Czy kolejne emisje obligacji skarbowych, nie okażą się już „junk bonds”?. Cyfry na National Debt Clock zmieniają się coraz szybciej i pokazują już kwotę bliską 9,7 bln. Zadłużenie USA w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wzrastało o 1,84 mld USD dziennie.
Wierzyciele Stanów Zjednoczonych mają już uzasadnione powody do zmartwień, szczególnie takie kraje, jak Japonia, która posiada amerykańskie „skarbówki” o wartości 593,4 mld USD. Powody do niepokoju mają również Chiny. Nie dość, że wspólnie z Hong Kongiem połknęły Treasury Bonds o wartości nominalnej 579,3 mld, to okazuje się, że nie wiadomo, ile będą realnie warte za kilka miesięcy ich największe w świecie rezerwy walutowe, stanowiące dziś nominalnie 1,8 bln USD.
Nawet Polska wspomogła budżet Stanów Zjednoczonych pożyczając im niebagatelną, jak na swoje warunki, kwotę 13,9 mld USD. Dla porównania nasz deficyt budżetowy w ostatnich latach był ustalany na poziomie 30 mld PLN, czyli w kwocie zbliżonej do tej, która utonęła w morzu potrzeb USA. Spadek wartości dolara może przynieść poważne straty wierzycielom największej jeszcze gospodarki świata
Plan ratunkowy polegający na doraźnym zaspokojeniu potrzeb wybranych instytucji finansowych niewiele pomoże. Poza tym nikogo i niczego pozytywnego nie nauczy,chyba wręcz odwrotnie ---zdemoralizuje.
Osłabienie dolara, co wydaje się nie uniknione w takiej sytuacji może spowodować tylko wzrost cen surowców
W mojej skromnej ocenie to chwilowe odreagowanie na giełdach może potrwać ze dwa miesiące, a później nastąpią spadki. Przed sobą mamy wzrosty cen ropy oraz innych surowców. Będzie to napędzać inflację a bankom centralnym nie pozostanie nic innego, jak tłumić ją coraz wyższymi stopami procentowymi. W efekcie wzrośnie koszt pieniądza,,, osłabną inwestycje i spadnie pobyt, na czym ucierpi sektor produkcyjny.
Jednym słowy cały świat będzie musiał więc zapłacić za błędy amerykańskich finansistów, czyli tylko czarny scenariusz.
A jakie są wasze opinie ? Pozdr.