Czwartkowy poranek przyniósł kontynuację wczorajszego osłabienia złotego. Polska waluta traci teren po osiągnięciu najmocniejszych poziomów od 2015 roku. To może stanowić początek sezonowej, wiosennej korekty.


O 10:26 za euro płacono już prawie 4,22 zł, a więc o niemal cztery gorsze więcej niż na zamknięciu środowych notowań. Przez ostatnie dwa dni europejski pieniądz podrożał łącznie o siedem groszy po tym, jak we wtorek euro było najtańsze (4,1540 zł) od sierpnia 2015 roku.
Dolar drożał o cztery grosze, osiągając cenę niespełna 3,79 zł. Wczoraj amerykańska waluta kosztowała nawet 3,7460 zł, co było najniższym śródsesyjnym kursem od kwietnia 2016 roku.
Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, aby definitywnie odwoływać trwający od przeszło pół roku trend umocnienia złotego. Jednakże polska waluta wchodzi w sezonowo niesprzyjający okres. Maj i czerwiec to statystycznie dwa z czterech najsłabszych miesięcy w roku. To okres tzw. korekty dywidendowej, w czasie której przeprowadzane są transakcje zabezpieczające sprzedaż złotego przez inwestorów zagranicznych pobierających dywidendy z polskich spółek.
O osiem groszy w górę poszły notowania brytyjskiego funta. Szterling był wyceniany na ponad 4,93 zł.


























































