Mechanizm zakupu ziemi rolnej na "słupa" jest prosty. Firma zachodnia za kwotę 5 tys. złotych znajduje polskiego "słupa" - zazwyczaj mieszkańca wsi, który sam posiada kilka hektarów i najczęściej jest na zasiłku. Wynajęty przez zachodnią firmę polski "słup" szybko załatwia sobie prawo do zakupu ziemi w danym rejonie, biorąc w dzierżawę niewielki kawałek ziemi, zazwyczaj jest to jeden hektar, a następnie melduje się w danym miejscu. W ten sposób ma prawo do uczestniczenia w tzw. przetargach ograniczonych, organizowanych przez Agencję Nieruchomości Rolnych (ANR) na zakup państwowej ziemi rolnej.

Image licensed by Ingram Image
W przetargach tych mogą brać udział jedynie gospodarze mieszkający w danej gminie. Wynajęty "słup" staje następnie do przetargu, wpłacając wymagane wadium. Nierzadko przekracza ono 100 tys. złotych. W trakcie przetargu "słup" systematycznie podbija cenę wystawionych gruntów do absurdalnych stawek. Nierzadko cena ta sięga nawet 150 tys. za jeden hektar. W ten sposób w trakcie organizowanych przez ANR przetargów "słupom" udaje się przebić konkurencję, a są nią z reguły miejscowi rolnicy, którzy chcą zwiększyć uprawiany przez siebie areał.
Problem w tym, że przetargi ograniczone nie są już tylko jedynie niewielką częścią wszystkich organizowanych. W ostatnich dwóch latach ich liczba systematycznie rośnie. W związku z tym, zwiększeniu uległa również patologiczna sprzedaż polskiej ziemi "na słupa". Problem sprzedaży ziemi rolnej tą metodą rozpowszechnił się najbardziej na Pomorzu, gdzie w przeszłości były wielkie PGR-y i gdzie ANR organizowała najwięcej takich przetargów.
Zanim znikną ograniczenia
Gdy w 2004 r. Polska stała się członkiem UE zaczął się 12-letni okres przejściowy w zakresie zakupu gruntów rolnych i leśnych. Jednak memorandum na zakup ziemi przez obcokrajowców wygaśnie w roku 2016. Zatem już wtedy obcokrajowcy będą mogli kupować polską ziemię bez żadnych ograniczeń. Wtedy zapewne zaczną rosnąć ceny ziemi rolnej w Polsce, aby zbliżyć się do średniego poziomu jej cen w krajach tzw. starej Unii. Zakup ziemi rolnej w Polsce może więc być dobrą inwestycją.
![]() | » W sieci kwitnie handel ziemią |
Jaka jest skala problemu
W 2010 r. cudzoziemcy złożyli 300 wniosków. Łącznie uzyskali oni 264 zezwolenia na zakup ziemi o powierzchni ponad 807 ha, 180 spośród nich dotyczyło gruntów rolnych oraz leśnych o łącznej powierzchni przekraczającej 799 ha. Jednocześnie szef resortu spraw wewnętrznych w 69 przypadkach nie zgodził się na nabycie nieruchomości (w tym lokali). 10 takich decyzji wydał w wyniku sprzeciwu ministra resortu rolnictwa.
Dane te nie oddają jednak skali problemu. Do tej pory największe kontrowersje związane z zakupem ziemi przez cudzoziemców dotyczyły gruntów będących własnością Skarbu Państwa. Są one bardzo atrakcyjne dla wielu polskich rolników, którzy chcą zwiększyć wielkość upraw swoich gospodarstw. Wielu z nich, dysponując kilkudziesięcioma hektarami, aby móc się dalej rozwijać chce nabyć co najmniej drugie tyle. W niektórych rejonach Pomorza i zachodniej Polski, rolnicy cierpią na prawdziwy "głód ziemi".
Brak pomysłu na to, jak zablokować patologie
Najgorsze jest w tym to, że w Polsce nadal brakuje pomysłu na walkę z patologiami w sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Kierownictwo resortu spraw wewnętrznych, resortu rolnictwa oraz szefowie ANR od dawna wiedzieli o patologiach, jakie występują w tej dziedzinie. Mimo to nie opracowano żadnego projektu, który zlikwidowałby "furtki" w przepisach dotyczących procedur organizowania przetargów na zakup ziemi rolnej w Polsce.
Nie może być tak, że do przetargu może stanąć rolnik - autochton, który rzeczywiście chce nabyć i uprawiać ziemię i spekulant, który za niewielką łapówkę otrzymał odpowiednie poświadczenie miejscowego burmistrza, uprawniające go do udziału w przetargu. To już dawno powinno zostać zweryfikowane poprzez wprowadzenie nowych bardziej precyzyjnych przepisów.
Aby opracować niezbędny projekt zmian w obowiązujących przepisach, konieczne byłoby nawiązanie ścisłej współpracy z samorządami rolniczymi i związkami zawodowymi rolników i skorzystanie z ich wiedzy. Ale jeszcze ważniejsze jest to, żeby Ministerstwo Rolnictwa znalazło systemowe rozwiązanie, w postaci specjalnych preferencyjnych kredytów, dla polskich rolników, którzy chcą nabyć grunty. To ostatnie lata, aby zaspokoić "głód ziemi".
Gazeta Finansowa


























































