

Zawierając przedwstępną umowę kupna nieruchomości, pojawia się dylemat - uiścić zadatek czy zaliczkę? Co wybrać, by mieć pewność, że mieszkanie nam nie przepadnie?
Obie formy zapłaty mają dać kupującemu pewność, że sprzedawca nie wycofa się z transakcji. Chociaż zadatek i zaliczka bywają ze sobą mylone, istotnie różnią się w skutkach.
Zadatek
Jeśli kupuję mieszkanie i daję tytułem zadatku na przykład 10 tysięcy złotych, po czym rozmyślam się, to ten zadatek przepadnie na rzecz przyszłego sprzedającego, gdy ten ostatni złoży oświadczenie o odstąpieniu od umowy.
Gdyby sytuacja była odwrotna, czyli po zapłaceniu przeze mnie zadatku sprzedający nie chciał zawrzeć umowy przyrzeczonej, ja mogę bez wyznaczania terminu dodatkowego złożyć oświadczenie woli o odstąpieniu od umowy i dochodzić zapłaty kwoty w podwójnej wysokości danego zadatku, czyli w tym przypadku 20 tysięcy złotych.
Zaliczka
Zaliczka takiego skutku nie ma, jest w swojej konstrukcji zdecydowanie bardziej prosta. Ale jest też mniej motywująca, bo w przypadku zawarcia umowy zostaje zaliczona na poczet ceny sprzedaży, natomiast w przypadku, kiedy umowa nie dochodzi do skutku, jest po prostu zwracana.

Co wybrać?
Czy jednak oznacza to, że zaliczka jest bardziej korzystna? To zależy od tego, jaki jest interes kupującego. Jeśli chcemy kupić mieszkanie i jeśli chcemy się zabezpieczyć, by na etapie procedowania w sprawach kredytowych nie pojawił się ktoś, kto da cenę wyższą za to mieszkanie (a sprzedający rozmyśli się, to znaczy zmieni kontrahenta), to powinniśmy dać zadatek. Tylko on daje nam gwarancję, że przyszły sprzedający zastanowi się, czy warto zapłacić kwotę podwójnej wysokości zadatku, żeby wycofać się z umowy.
Katarzyna Maik-Bełza, prawnik, pośrednik w obrocie nieruchomościami
In-house Sp. z o.o.
























































