Zakład Ubezpieczeń Społecznych wysłał do ponad 20 mln ubezpieczonych listy z informacją o wysokości przyszłej emerytury. Pisma zamiast zmobilizować ludzi do tego, aby zadbali o swoją spokojną jesień życia, wywołały w sieci falę krytyki na zbyt niskie emerytury.


Uwaga!
ZUS prowadzi wysyłkę informacji o stanie konta ubezpieczonego, realizując zadanie wynikające z art. 50 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
Akcja wysyłkowa rozpoczęła się w drugiej połowie czerwca i zakończyła się pod koniec sierpnia. Korespondencja została wysłana do wszystkich osób, które w ciągu ostatnich dwóch lat 2013-14 pracowały i podlegały ubezpieczeniom społecznym. Z listów ubezpieczeni mogli dowiedzieć się, jaki jest ich aktualny stan konta emerytalnego. Z kolei osoby, które do końca grudnia ubiegłego roku ukończyły 35 lat, dodatkowo otrzymały informację, ile będzie wynosiła potencjalnie ich przyszła emerytura.
Jak wynika z danych uzyskanych przez Bankier.pl, kwota przeciętnej emerytury wypłaconej w lipcu wynosiła 2102,15 zł. W perspektywie czasu od początku roku wartość świadczenia emerytalnego wzrosła o niecałe 50 zł. Z kolei na przestrzeni lat 2011-14 podwyżka oscylowała w granicach od 70 zł do 100 zł. Tendencję wzrostową o wiele lepiej widać w przypadku liczby samych emerytów. W kwietniu przekroczona została granica 5 mln osób, natomiast do końca lipca przybyło kolejne 14 tys.
Reklama
Szacowane kwoty przyszłej emerytury ZUS wyliczył na podstawie składek za ostatnie dwa lata - z wyłączeniem składek na otwarte fundusze emerytalne - OFE i subkonto - ubezpieczyciel wyliczył wysokość emerytury w dwóch wariantach.
- Pierwszy to kwota emerytury, jaką byśmy uzyskali w wieku emerytalnym w oparciu o dotychczas zgromadzone na koncie składki i kapitał początkowy. Drugi to symulacja, jak wyglądałoby nasze świadczenie gdybyśmy pracowali aż do osiągnięcia wieku emerytalnego i co miesiąc odprowadzali średnią wysokość składki z dotychczasowych lat naszej pracy - dla Bankier.pl wyjaśnia Radosław Milczarski z biura prasowego gabinetu prezesa ZUS. - Kapitał początkowy, (czyli składki sprzed 1999 r.) zostanie uwzględniony tylko jeśli został nam on nam wcześniej ustalony - dodaje.
Osoby, które pracowały przed rokiem 1999, czy przed reformą systemu emerytalnego, powinny złożyć wniosek o ustalenie kapitału początkowego. Dzięki temu składki odprowadzone w tamtym okresie podwyższą emeryturę obliczaną na nowych zasadach.
Zgodnie z aktualnymi zasadami naliczania emerytury im więcej składek zgromadzi ubezpieczony na swoim koncie, tym wyższe będzie jego świadczenie. W listach, które trafiły do ubezpieczonych, zostało zamieszczone pouczenie, że wysokość przyszłej emerytury zależy od zgromadzonych na koncie środków, które są co roku waloryzowane. Zatem ZUS ostrzega, że praca bez opłacania składek na ubezpieczenia emerytalne dziś oznacza skromną emeryturę w przyszłości. “Warto pamiętać o tej zależności, gdy będą Państwo dokonywać wyborów zawodowych i życiowych” - uczula.
Niestety szacunki ubezpieczyciela nie mogą być podstawą do jakichkolwiek roszczeń, bo są to założenia czysto hipotetyczne - czytamy w liście.
Składki emerytalne będą rosły
Prawdopodobnie składki emerytalne będą rosły, ale rosnąć też będzie dotacja z budżetu państwa do systemu, dlatego tak ważne jest znalezienie punktu równowagi w dochodach i wydatkach państwa. Warto też pamiętać, że liczba świadczeniobiorców (obecnie ok. 7 mln), ubezpieczonych (16 mln) i wartość budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jest przewidywalna, co zawsze daje ustawodawcy niezbędny czas do znalezienia źródła finansowania łatwych do prognozowania niedoborów.
Chociaż dzisiaj składka emerytalna wydaje się bardzo wysoka, to raczej odczucie niesprawiedliwości związanej z klinem podatkowym wynika z niskiej kwoty netto pracowników, która pozostaje im po opłaceniu wszystkich składek. Prawdopodobnie obywatele w mniejszym stopniu narzekaliby na system ubezpieczeń społecznych, gdyby zwyczajnie ich płace netto były wyższe – na zasadzie – podatek może wynieść nawet 70%, byle z pozostałych 30% dało się żyć, a usługi publiczne były na poziomie gwarantującym spokojne życie.
Rację mają osoby, które przewidują, że wiek emerytalny będzie rósł. Będzie on wydłużany wraz ze wzrostem przeciętnej długości życia. Tak niestety musi być, ale to wcale nie oznacza, że nie zmieni się postrzeganie pracy jako nie tylko ważnego źródła dochodu, ale również spełnianie istotnej roli w życiu społecznym – starsi pracownicy, z olbrzymim doświadczeniem i wiedzą, żyjący w zdrowiu dzięki rozwojowi medycyny i prowadzeniu zdrowszego trybu życia, po prostu będą pożądanym aktywem na rynku pracy, w instytucjach publicznych, itp.
Czy warto trzymać pieniądze na bankowych IKE?
Na łamach portalu Bankier.pl Wojciech Boczoń pochylił się nad tematem Indywidualnych Kont Emerytalnych. Okazuje się, że ta forma oszczędności nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że na koniec ubiegłego roku banki prowadziły niecałe 52 tys. Indywidualnych Kont Emerytalnych, z czego nowe środki w 2014 r. wpłynęły zaledwie na 36 tys. rachunków. Analiza inwestycji w III filar pokazała, że ta forma oszczędności przynosi mizerne zyski. Głównym powodem są tutaj zbyt niskie stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego oraz ograniczony roczny limit wpłat na konto. W 2015 roku wynosi on niecałe 12 tys. zł.
Alternatywnym rozwiązaniem dla IKE oferowanych przez banki komercyjne mogą być oferty banków spółdzielczych - podpowiada Wojciech Boczoń. Czytaj więcej.
Karolina Wysota
























































