PODCASTUdał nam się złoty. "Z przyjęciem euro należałoby się jeszcze wstrzymać"

Bartek Mayer2024-06-29 08:00dziennikarz "Pulsu Biznesu"
publikacja
2024-06-29 08:00

Polska waluta epoki Władysława Grabskiego była uważana za jedną z mocniejszych w Europie, a ta wprowadzona po upadku PRL-u nakręciła nasz sukces gospodarczy.

Udał nam się złoty. "Z przyjęciem euro należałoby się jeszcze wstrzymać"
Udał nam się złoty. "Z przyjęciem euro należałoby się jeszcze wstrzymać"
fot. ambrozinio / / Shutterstock

W roku 1330 na polecenie króla Władysława Łokietka wybito monety, które określano po łacinie jako aureus polonus, czyli złoty polski. To był prawdziwy początek nazwy, jaką nosi także nasza współczesna waluta. A przypadające w tym roku stulecie złotego to tak naprawdę okrągła rocznica wejścia w życie reformy Władysława Grabskiego. To ona była początkiem wprowadzenia do obiegu złotego, którego dalekim kontynuatorem jest dzisiejszy PLN.

Czy sam pomysł na nową polską walutę oraz jego realizacja były udane? Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BNP Paribas, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.

- Zresztą wydaje się, że ten dzisiejszy złoty jest równie udamy, jak ten sprzed stu lat. To, co działo się z naszą walutą po 1989 r., było niewątpliwie jednym z czynników tego sukcesu gospodarczego, który jako kraj osiągnęliśmy – mówi Michał Dybuła.

A prof. Marcin Piątkowski z Akademii Leona Koźmińskiego dodaje, że potrafiliśmy dobrze wykorzystać zalety posiadania własnej waluty.

- To między innymi dzięki temu doganialiśmy Zachód i rośliśmy gospodarczo szybciej niż większość państw w naszym regionie, zwłaszcza tych, które przyjęły już euro – deklaruje ekonomista, autor bestsellera „Złoty wiek. Jak Polska została europejskim liderem wzrostu i jaka czeka ją przyszłość”.

Co więcej, w jego opinii z przyjęciem wspólnotowej waluty należałoby się jeszcze wstrzymać i to mimo że wejście do strefy euro mogłoby przyspieszyć nasz wzrost ekonomiczny o 0,2-0,3 punktu procentowego rocznie.

- Ja bym dał nam jeszcze na to co najmniej dekadę – mówi Marcin Piątkowski.

Między mocną, opartą na parytecie złota polską walutą epoki Władysława Grabskiego i współczesną walutą, dzięki której zręcznie omijamy kryzysowe mielizny, mieliśmy słaby złoty okresu PRL-u. O tym, jak komunistyczne władze okradały własne społeczeństwo, przeprowadzając wymianę pieniądza, opowiada Karol Strzała, wicedyrektor kierunku finanse i rachunkowość na Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w ⁠⁠Spotify⁠, ⁠Apple Podcasts⁠, Podcast Addict lub w Twojej ulubionej aplikacji.

Goście:

  • 1'35" Karol Strzała – o polskich banknotach ze Związku Radzieckiego
  • 10'02" Michał Dybuła – o wpływie złotego na polski sukces gospodarczy
  • 23'06" Marcin Piątkowski – o tym, by nie spieszyć się z przyjęciem euro
  • 34'58" Zakończenie

Źródło:
Bartek Mayer
Bartek Mayer
dziennikarz "Pulsu Biznesu"

Dziennikarz ekonomiczny od 1995 roku, w „Pulsie Biznesu” jednak dopiero od lutego 2017 roku. Pisze o szeroko rozumianym przemyśle, a także o gospodarce Europy Środkowej, w czym bardzo pomocna jest znajomość kilku języków słowiańskich. Z urodzenia krakowianin, z wykształcenia psycholog. Oprócz tego miłośnik rodzinnych gier planszowych i dobrego polskiego kina.

Tematy
Miejski model Ford Puma. Trwa wyjątkowa wyprzedaż

Komentarze (8)

dodaj komentarz
sterl
Nadal nie spełniamy warunków , w razie ataku na złotówkę będziemy w czarnej d..
j4oen
"Poczekac 10 lat". Na co?! Aż Zbiedniejemy i wejdziemy w długi jak Włochy czy Grecja chyba? Czy może skoro KE serwuje nam politykę, która pozwoli na przepływ kapitału z Polski za Odrę, to inne mechanizmy jak wprowadzenie EURO w PL nie są już potrzebne...
trolley
Oczywiście że nie można wprowadzić euro, jak inaczej rząd mógłby okraść tak jak ostatnio oszczędności Polaków 40% inflacją.
michael_scott
Nie żebym chciał bronić którykolwiek rząd, ale jeśli ktoś trzyma swoje ciężko zarobione oszczędności w przysłowiowej "skarpecie", to za straty na inflacji może raczej winić tylko siebie. Wiadomym jest, że zawsze jest jakaś inflacja i należy się przed nią zabezpieczyć. W tym samym czasie mądrzejsi Polacy trzymali oszczędności Nie żebym chciał bronić którykolwiek rząd, ale jeśli ktoś trzyma swoje ciężko zarobione oszczędności w przysłowiowej "skarpecie", to za straty na inflacji może raczej winić tylko siebie. Wiadomym jest, że zawsze jest jakaś inflacja i należy się przed nią zabezpieczyć. W tym samym czasie mądrzejsi Polacy trzymali oszczędności w obligacjach indeksowanych inflacją czy innych instrumentach, dzięki którym nie tylko nie stracili przez te lata, ale nawet nieco zyskali.
sajetan
Przede wszystkim strefa euro musi w pierwszej kolejności rozwiązać swoje WEWNĘTRZNE problemy, a zwłaszcza kwestię zadłużenia ! Z jednej strony mamy Grecję (161,9 proc. PKB), Włochy (137,3 proc.), Francję (110,6 proc.), Hiszpanię (107,7 proc.), Belgię (105,2 proc.).
Gdzie limitem teoretycznie jest 60% PKB !
A z drugiej strony
Przede wszystkim strefa euro musi w pierwszej kolejności rozwiązać swoje WEWNĘTRZNE problemy, a zwłaszcza kwestię zadłużenia ! Z jednej strony mamy Grecję (161,9 proc. PKB), Włochy (137,3 proc.), Francję (110,6 proc.), Hiszpanię (107,7 proc.), Belgię (105,2 proc.).
Gdzie limitem teoretycznie jest 60% PKB !
A z drugiej strony np. Estonię z zadłużeniem 19,6% PKB.
JAK przy takich dysproporcjach prowadzić spójną politykę monetarną strefy EURO ? Jak ustalać stopy ? Pod bankrutów, czy pod tych co sobie radzą ?
po_co
"Co więcej, w jego opinii z przyjęciem wspólnotowej waluty należałoby się jeszcze wstrzymać i to mimo że wejście do strefy euro mogłoby przyspieszyć nasz wzrost ekonomiczny o 0,2-0,3 punktu procentowego rocznie."

Polemizowałbym z tą tezą ponieważ jest to powierzchowna analiza. Tak, po wprowadzeniu euro będziemy najprawdopodobniej
"Co więcej, w jego opinii z przyjęciem wspólnotowej waluty należałoby się jeszcze wstrzymać i to mimo że wejście do strefy euro mogłoby przyspieszyć nasz wzrost ekonomiczny o 0,2-0,3 punktu procentowego rocznie."

Polemizowałbym z tą tezą ponieważ jest to powierzchowna analiza. Tak, po wprowadzeniu euro będziemy najprawdopodobniej widzieć wzrost gospodarczy tyle, że będzie on wynikał z wysokiej nominalnie konsumpcji, a ta będzie skutkiem inflacji związanej z wprowadzeniem nowej waluty bo ceny będą zaokrąglane w górę. Dla jasności nie będą to ogromne podwyżki ale będą i to właśnie one przełożą się na iluzoryczny wzrost gospodarczy, klienci nie będą kupować więcej, będą kupować drożej.

Z uwagi, że nie jest to wzrost gospodarczy związany z powstawaniem nowych zakładów pracy czy z rozwojem przemysłu, nic na tym nie zyskujemy. Tracimy natomiast możliwość reagowania na nastroje panujące na rynkach światowych.
To tak jakby ktoś negocjował z nami obcięcie rąk i obiecywał, że do końca życia będzie nas karmił i podcierał nam tyłek - niby ciekawa perspektywa ale jak człowiek się potknie to nie ma czym obronić się przed upadkiem.

Euro nie ma charakteru stymulującego gospodarkę ma charakter stabilizujący gospodarkę ale tylko wtedy kiedy jest ona wystarczająco duża i z niewielkimi perspektywami na realny wzrost. W Polsce wciąż potrzebujemy agresywnej polityki monetarnej bo naszym celem powinno być osiągnięcie poziomu 2-2,5 mld USD PKB do 2050 roku, co jest trudną ale jak najbardziej realną perspektywą.

Powiązane: Podcast

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki