Pochodzenie wirtualnej waluty, która stała się sensacją ostatnich lat, pozostaje niejasne. Rzekomy twórca założeń technicznych systemu, Satoshi Nakamoto, pozostawał od początku w cieniu i dobrze chronił swoją prywatność. Sprzyjało to wyssanym z palca spekulacjom, w których posuwano się nawet do sugerowania, że e-walutę stworzyły służby wywiadowcze.
Dziennikarze amerykańskiej edycji "Newsweeka" przeprowadzili wnikliwe dochodzenie, próbując dotrzeć do osoby, która mogłaby być twórcą bitcoina. Przyjęli założenie, że Satoshi Nakamoto to rzeczywista osoba, a nie pseudonim czy kod opisujący tajną organizację. Przeglądając bazę danych osób, które otrzymały amerykańskie obywatelstwo natknęli się na 64-letniego Japończyka o takim imieniu i nazwisku mieszkającego w Kalifornii. Pierwsze spotkanie z osobą, która prawdopodobnie posiada bitcoiny o wartości 400 mln dolarów okazało się zaskakujące.
\
| »Zobacz notowania bitcoina online na Bankier.pl |
"Wzywam policję!"
Dziennikarze zdobyli adres e-mail Nakamoto poprzez firmę, która sprzedaje miniaturowe modele parowozów. Pierwsza wymiana wiadomości dotyczyła właśnie tego hobby. Gdy autorzy zapytali się o wirtualną walutę, kontakt nagle się urwał.
Autorzy reportażu postanowili osobiście odwiedzić rzekomego twórcę bitcoina w jego domu w Temple City w Kalifornii. Na widok dziennikarzy Nakamoto wezwał policję. W obecności funkcjonariuszy, zapytany o bitcoina powiedział tylko "Nie mogę o tym rozmawiać, nie jestem w to już zaangażowany. Oddano to innym ludziom i nie mam z tym związku".
Biografia dziwaka
Satoshi Nakamoto urodził się w 1949 roku w Beppu w Japonii. Po rozwodzie rodziców przeniósł się z matką do Kalifornii. Od 40 lat posługuje się innym nazwiskiem - Dorian Prentice. Zmienił je, gdy ukończył studia na California State Polytechnic University.
Po studiach Nakamoto pracował w firmie Hughes Aircraft, tworząc systemy telekomunikacyjne wykorzystywane w lotnictwie wojskowym. Jego kariera zawodowa zahaczyła również o finanse - od 1987 roku był inżynierem w Quotron Systems Inc., przedsiębiorstwie, które później stało się częścią Reutersa. Po roku 2001, gdy odszedł z pracy w Federal Aviation Administration i rozstał się z drugą żoną, biografia Nakamoto się urywa. Japończyk wrócił do Kalifornii, gdzie zajmuje się 93-letnią matką.
Skryty, utalentowany, "dupek"
Rodzina i byli współpracownicy Nakamoto, do których dotarli dziennikarze opisują go jako dziwaka, komputerowego geniusza, który nigdy nie rozmawiał o swoich "projektach". Jedno z jego dzieci wspomina, że nie można było dotykać komputera ojca, który wiele czasu spędzał w odosobnieniu w swojej pracowni. Do układanki pasują także inne elementy - Satoshi w 1990 roku przeżył bankructwo i stracił dom, co sprawiło, że zraził się do instytucji finansowych i przyjął libertariańskie poglądy.
Śledztwo przeprowadzone przez "Newsweeka" rysuje ciekawy obraz wyjątkowego oryginała, owładniętego obsesją zachowania prywatności, podejrzliwego w relacjach międzyludzkich. Jeden z braci Nakamoto ostrzegał dziennikarzy, że Satoshi, który wielokrotnie pracował nad wojskowymi tajnymi projektami jest "dupkiem, który będzie wszystkiego się wypierał". Wiele osobowościowych rysów rzekomego twórcy bitcoina pasuje do opisów podawanych przez osoby, które miały zdalny kontakt z Satoshim - skłonność do zrywania kontaktu w przypadku niewygodnych pytań, specyficzny język (mieszanie pisowni brytyjskiej i amerykańskiej), nietypowy styl tworzenia komputerowego kodu.
Fałszywy trop?
Artykuł "Newsweeka" odbił się głośnym echem w mediach i środowisku zwolenników cyfrowej waluty. Wielu wątpi w to, czy dziennikarze w pogoni za sensacją trafili pod właściwy adres. Bitcoin Foundation otrzymała zresztą e-maila wysłanego z adresu powiązanego z oryginalną specyfikacją e-waluty, w którym "Satoshi Nakamoto" zaprzecza medialnym rewelacjom. Wygląda na to, że bitcoin dostarczył tematów nie tylko ekonomistom, ale również łowcom plotek. Wszyscy chcą wiedzieć, kim jest tajemniczy wirtualny milioner.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl



























































