REKLAMA

Sposoby na fiskusa: Czy warto otwierać spółki w rajach podatkowych?

2005-06-22 06:19
publikacja
2005-06-22 06:19
Offshore - czyli płacenie podatków tam gdzie są niższe. Jednak przed kupnem spółki na Kajmanach warto się chwilę zastanowić. I... założyć ją samemu.

Raje podatkowe – to brzmiące niewinnie hasło budzi grymas niezadowolenia na twarzach urzędników skarbowych. I to nie tylko w Polsce. Krzywi się na nie cała Europa, ba! pół świata. Dlaczego? Choćby dlatego że – jak szacują znawcy tematu – około połowy światowego przepływu kapitału odbywa się właśnie za pośrednictwem rajów.

Ale gdzie właściwie jest ten raj? Jak tłumaczy Krzysztof Kubala, właściciel kancelarii prawnej Tax Ways – w zasadzie wszędzie tam, gdzie opodatkowanie jest korzystniejsze niż w miejscu, w którym mamy rezydencję podatkową. Nie tylko na egzotycznych wyspach. Stąd, jako bardziej oddające sytuację, przytacza określenie – offshore.

– Raj to tyle co oaza podatkowa, czyli miejsce wytchnienia zdruzgotanego fiskalnie przedsiębiorcy – tłumaczy Robert Gwiazdowski, doradca podatkowy i szef Centrum im. Adama Smitha.

– W opinii obiegowej są dwa rodzaje rajów podatkowych: miejsca, gdzie robi się pokrętne interesy, czy pierze brudne pieniądze oraz całkowicie legalne instrumenty optymalizacji podatkowej. Czyli miejsca, gdzie w sposób zgodny i z miejscowym prawem, i z prawem kraju, z którego inwestor się wywodzi, płaci się niższe podatki. Przy czym ten pierwszy przywołany tu przykład jest już raczej passe. Dlaczego? Pranie pieniędzy tą drogą stało się zbyt oczywiste.

– W ostatnich latach widać tendencję przeciwną – tłumaczy Gwiazdowski. – Żeby wyprać, lepiej się opodatkować i mieć mniej pieniędzy, ale czystych. Raj staje się więc miejscem przede wszystkim dla uczciwych.
Przy czym obaj eksperci: i Kubala, i Gwiazdowski zgadzają się, że w dążeniu do tego, by oddać fiskusowi jak najmniej, nie ma niczego złego.

– Potwierdził to nawet amerykański Sąd Najwyższy podkreślając, że jest to rzecz nie tylko dozwolona, ale wręcz „oczywista i naturalna” – tłumaczą Kubala i Gwiazdowski.

Urzędnicy OECD, unijni, a co za tym idzie – również polscy, mówiąc o rajach używają określenia „nieuczciwa konkurencja podatkowa”. Lecz im bardziej zniechęcają do podatkowej emigracji, tym większą ciekawość budzi ona w przedsiębiorcach.

– A dlaczego większość banków na świecie, przynajmniej tych bardziej znaczących, ma zarejestrowane oddziały na Kajmanach, które emitują instrumenty finansowe i papiery dłużne? – zadaje retoryczne pytanie Kubala. – Zapewne nie z powodu świecącego przez cały rok słońca i piaszczystych plaż. I dlaczego większość funduszy inwestycyjnych, w tym 18 z 20 największych, ma siedzibę w Luksemburgu? Przecież to wcale nie jest ładne miejsce. Z kolei, gdyby na Jersey, Guernsey czy Wyspa Man przyjęto takie podatki jak w Europie, to nie miałyby szans jako dynamiczne ośrodki finansowe, a mewy zrobiłyby sobie nad nimi pętlę do zawracania.

I nic dziwnego, że firmy z kapitałem rozglądają się po świecie, skoro w ten sposób mogą obniżyć płacone podatki. Tyle że, jak podkreśla Józef Banach, radca prawny z zespołu międzynarodowego prawa podatkowego PricewaterhouseCoopers, alternatywa nie jest już tak atrakcyjna jak przed kilkoma laty, kiedy to w polskim ustawodawstwie podatkowym brak było niektórych obecnych rozwiązań, a lista rajów w czystej postaci, nieopodatkowanych i niekontrolowanych, była dłuższa. Jego zdaniem, dziś takie planowanie podatkowe jest więc trudniejsze i bardziej ryzykowne. Czyli – bardziej kosztowne.

Krzysztof Kubala dodaje, że nie jest to sposób dla każdego, że trzeba bardzo starannie wyważyć koszty. A poza tym – warto być ostrożnym. Bram do raju jest wiele. Internet wprost roi się od stron, na których kuszą oferty tanich spółek na Kajmanach, Bahamach, czy Wyspie Man. Gotowe, zarejestrowane – tylko brać. I tak, w ofercie internetowej firmy Andersen & Wagner Ltd, poza cennikiem, rejestracją spółki w wybranej jurysdykcji, zapewnieniem jej siedziby, usługami ekspertów czy mianowanych dyrektorów, znajdujemy jeszcze jeden ważny punkt. To „dyskrecja”. I rzeczywiście – przedstawiciele firmy są dyskretni do tego stopnia, że na zadane im pytania padła jedna, krótka odpowiedź: „Nie jesteśmy zainteresowani udzielaniem wypowiedzi do prasy na ten temat”. Zainteresowani muszą więc ofertę sprawdzić osobiście. Dobrze, by pamiętali przy tym, że prawnicy przestrzegają przed kupowaniem „gotowców”.

– Są firmy, które sprzedają spółki i nie interesuje ich, co klient będzie dalej z nimi robił – tłumaczy Krzysztof Kubala. – Bardzo popularne są np. amerykańskie LLC, które można kupić już za 350 – 500 dolarów. Dodatkową dużą pokusą dla inwestorów jest brak obowiązku podatkowego w USA, brak obowiązków księgowych. Z pewnością prawidłowe korzystanie ze spółek LLC wymaga wiedzy i doświadczenia wykraczającego poza ramy jednego systemu prawnego. Tymczasem to jest tak, jakby sprzedawać człowiekowi brzytwę. Sprzedawca po transakcji umywa ręce – nie obchodzi go, co klient z tą brzytwą zrobi: czy się nią ogoli, czy poderżnie sobie gardło.

Józef Banach jest nieco bardziej wstrzemięźliwy w ocenach.
– Kupowanie takich spółek-skorup jest formą optymalizacji podatkowej – wyjaśnia. – Sprawa nie jest jednak jednowymiarowa, trudno więc zachęcać lub odradzać takie rozwiązanie. Jeżeli jednak ktoś nie chce płacić podatków lub pragnie je ograniczać, to musi jedynie pamiętać, że takie działania zwiększają ryzyko w ewentualnych kontaktach z organami skarbowymi. Bo ze spółkami offshore jest tak, że strategie i formy funkcjonowania muszą być ściśle dopasowane do działalności prowadzonej przez osobę, która decyduje się na podatkową emigrację.

Nie da się więc przedstawić jednej, najlepszej metody na tzw. optymalizację podatków. Krzysztof Kubala podaje jednak przykład, który przemawia do wyobraźni i tłumaczy, na czym ów mechanizm polega. Otóż, jak wyjaśnia Kubala, w Polsce nie ma wprawdzie podwójnego opodatkowania prawnego, ale jest ekonomiczne. I tak, dochody inwestora lub udziałowca są opodatkowane na poziomie spółki z o.o. w formie podatku CIT, a później, przy dystrybucji, pobierany jest podatek od dywidendy; dochód jest jeden, a podatki dwa. Tymczasem, jeśli polski inwestor ma taką spółkę np. na Cyprze, gdzie CIT wynosi 0 lub 10 proc., jego dochód jest opodatkowany jeden raz, bo nie ma tam podatku od dywidendy. Niestety, polski fiskus zaczeka, a następnie, zgodnie z umową podatkową z Cyprem, i tak opodatkuje osiągnięty dochód. Trzeba zatem myśleć dalej: co zrobić, by nie zapłacić w Polsce podatku od dywidendy. A co zrobić? Kubala mówi tak: najprościej, by właścicielem spółki cypryjskiej została luksemburska spółka inwestycyjna, a właścicielem tej z kolei – osoba, dla której budowana jest ta strategia.

Dlaczego akurat tak? Tu nic się nie dzieje przypadkowo. Spółka cypryjska wyprodukuje lub sprzeda towar i zapłaci 10 proc. podatku, a jeżeli osiągnie tylko zyski kapitałowe, nie zapłaci podatku CIT. Następnie osiągnięty dochód wytransferuje, korzystając z ustawodawstwa unijnego, do Luksemburga, bowiem w spółce luksemburskiej otrzymana dywidenda jest zwolniona od podatku CIT. To jednak nie koniec łamigłówki, gdyż od dywidendy wypłaconej do Polski na rzecz osoby fizycznej będzie w Luksemburgu pobrany 15-proc. podatek. Co z tym zrobić?

– W Luksemburgu są dwa lub trzy wehikuły korporacyjne i finansowe, które takiego podatku nie zapłacą, a Polska nie ma prawa pobrania podatku – tajemniczo puentuje Kubala. Taki produkt na miarę można przygotować w zasadzie dla każdego, kto jest zdeterminowany, by rzeczoną optymalizację przeprowadzić. Jednak, jak tłumaczą eksperci, przy tego typu przedsięwzięciach inwestor musi być zdeterminowany, by rzeczywiście prowadzić przynajmniej część swoich interesów za granicą.

– Oczywiście, istnieją rozwiązania polegające na tym, że na drugim końcu świata stoi jeden faks i telefon, do którego podpiętych jest 6 tys. spółek, a obsługuje go jedna osoba, która – zależnie od wybieranego numeru – przestawia faks tak, by na potwierdzeniu widniała nazwa właściwej spółki – tłumaczy Józef Banach.

Teraz jednak takie rozwiązania przechodzą coraz trudniej. Podobnie jak sprowadzenie działalności w raju podatkowym do refakturowania. Albo, co jest już całkowitym anachronizmem, otwieranie skrytek pocztowych.

– Skrytki to relikt występujący tylko w powieściach Ludluma – ostrzega Kubala. – A kto, nie daj Boże, jeszcze coś takiego ma i nie jest samobójcą, powinien ją jak najszybciej zamknąć! Jednak tego typu pozorne rozwiązania cieszyły się, i w pewnych kręgach cieszą nadal, względną popularnością. Dlaczego? Bo strategia podatkowa szyta na miarę kosztuje.

– Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to się opłaca od 20 tys., 100 tys. czy też od miliona zł podatku; nigdy nie potrafię tego określić – zastrzega Kubala. – Klient sam, albo ze swoimi służbami finansowymi, musi to przemyśleć.

Bo jeżeli roczny podatek wynosi 20 tys. euro i ktoś chciałby płacić mniej, np. na Cyprze, musi się liczyć z tym, że pomoc prawnika i audytora kosztować go będzie, powiedzmy, 7 tys. euro. Do tego dochodzi obsługa na miejscu – kolejne 3 tysiące. Czy warto? Bardziej jednoznaczna sytuacja będzie miała miejsce przy podatku rzędu 200 tys. euro. Dlaczego? Bo koszty będą mniej więcej takie same, a nawet jeżeli wzrosną, to o 0,5, a nie o 200 procent.

Według Kubali, planowanie podatkowe to element szerszego zagadnienia. Warto podejść do niego poważnie.
– Kompleksowe planowanie, czyli GEM (global earning management) to z jednej strony planowanie, gdzie założyć spółkę, a z drugiej – opracowywanie strategii finansowej w oparciu o rozmaite instrumenty czy wręcz hybrydy finansowe – tłumaczy. – Dzięki GEM-owi można oszczędzać na naprawdę wysokim poziomie.

Aby więc wejść do raju, nie wystarczy chcieć. Nie wystarczy też zakup spółki za 1 000 funtów cypryjskich lub podręcznika w stylu: offshore w weekend. Przed podjęciem decyzji o „optymalizowaniu” trzeba się dobrze zastanowić, jeszcze lepiej policzyć i porozmawiać ze specjalistą. Należy też pamiętać o jednym: takie planowanie naprawdę nie jest nielegalne. Pod warunkiem, że jest... naprawdę!

Wszelkie fikcyjne inwestycje nad ciepłymi morzami mogą być bardzo korzystne, dopóki pozostaną niezauważone, a o to coraz trudniej, bo aparat skarbowy nie tylko na świecie, ale i w samej Polsce nabrał już wprawy w wykrywaniu, a co ważniejsze – rozliczaniu tego typu przypadków.

– Jestem za tym, żeby podatki były niskie i robienie takich rzeczy przestało być opłacalne – konkluduje Gwiazdowski. I dodaje – W średniowieczu było tak, że jak chłopa ciemiężyli podatkami, to chwytał za widły, dziś przedsiębiorca chwyta się sposobów.

I to się nie zmieni, póki będą istniały miejsca, w których nie łamiąc prawa można będzie płacić mniej.

Aleksandra Gieros
Źródło:
Tematy
Wyjątkowa wyprzedaż Ford Pro. Poznaj najlepsze rozwiązania dla Twojego biznesu.

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki