REKLAMA
TYDZIEŃ Z KRYPTO

Siemoniak: obecnie Polska nie planuje sprzedaży broni Ukrainie

2015-02-18 14:00
publikacja
2015-02-18 14:00
Siemoniak: obecnie Polska nie planuje sprzedaży broni Ukrainie
Siemoniak: obecnie Polska nie planuje sprzedaży broni Ukrainie
fot. TT NEWS AGENCY / FORUM / / FORUM

Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak - pytany w środę, czy Polska będzie sprzedawała broń Ukrainie - odparł, że taka możliwość powinna w przyszłości istnieć, natomiast teraz takie dostawy nie są planowane. "Świat powinien się skoncentrować na tym, by wdrożyć porozumienie mińskie" - powiedział Siemoniak.

Polska nie sprzeda broni Ukrainie (fot. TT NEWS AGENCY / FORUM)

W środę z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Głównymi tematami spotkania były: szczyt NATO, który odbędzie się w 2016 roku w Warszawie, oraz sytuacja na Ukrainie.

Siemoniak, pytany po posiedzeniu, czy nasz kraj będzie sprzedawał broń Ukrainie, odparł: "Polska należy do tej grupy krajów, które uważają, że taka możliwość, taka opcja w przyszłości powinna istnieć, natomiast teraz takich dostaw broni nie planujemy. Uważamy, że mimo tych napięć, mimo ofiar w ciągu ostatnich dni, świat powinien się skoncentrować na tym, by wdrożyć porozumienie mińskie i żeby zaczęto drogą dialogu i pokoju tam iść".

Reklama

Wicepremier podkreślił, że są różne formy współpracy wojskowej z Ukrainą. "Polska jest jednym z liderów funduszu powierniczego NATO, Polska podpisała umowy we wrześniu o tworzeniu brygady polsko-ukraińsko-litewskiej, która ma pomagać w reformowaniu armii ukraińskiej. Więc tu mamy różne formy współpracy, ale nie wiążemy tych form współpracy z takimi bieżącymi wydarzeniami, raczej chodzi nam o długofalowe związki z Ukrainą" - powiedział.

Porozumienie jedynie na papierze

Siemoniak pytany, czy wierzy, że dyplomacja może zakończyć rozlew krwi na Ukrainie oraz na uwagę, iż wygląda na to, że porozumienie mińskie istnieje jedynie na papierze, odparł: "Ocenimy, zobaczymy".

"Rzeczywiście nikt na Zachodzie nie miał satysfakcji z tego porozumienia, bo jego główny cel - tzn. zaprzestanie rozlewu krwi - niespecjalnie wychodził w ciągu ostatnich dni" - odpowiedział minister obrony narodowej.

Podkreślił, iż "na pewno jest tak, że te państwa, które podpisały to porozumienie, są w szczególny sposób odpowiedzialne za jego realizację i na pewno będą wyciągały z tego wnioski". "Płyną różne też dramatyczne informacje w tych ostatnich dniach z Ukrainy, więc zobaczymy, jak do tego podejdzie prezydent Ukrainy, przecież też podpisujący to porozumienie i na pewno świat będzie starał się wyciągać wnioski" - mówił.

Wskazywał jednocześnie, że dyplomacja i dialog mają perspektywy. "Nie ma innej drogi niż pokojowe rozwiązanie tu, chyba się wszyscy z tym zgodzimy" - zaznaczył.

W ubiegłym tygodniu w stolicy Białorusi, z udziałem przywódców Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec, wynegocjowany został rozejm między siłami ukraińskimi a prorosyjskimi separatystami. Władze Ukrainy oskarżają jednak Rosję i separatystów o łamanie ustaleń z Mińska.

Opuścili Debalcewe

W środę ukraińskie siły rządowe wycofały się z miasta Debalcewe w obwodzie donieckim, w którym broniły się od zeszłego tygodnia przed atakami prorosyjskich separatystów. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko oświadczył, że jego wojska wycofały się z Debalcewe w sposób zaplanowany i zorganizowany i wbrew twierdzeniom miasto nie było okrążone przez oddziały rebeliantów. Poroszenko oznajmił, że operacja w Debalcewe była konieczna, by donieść wspólnocie międzynarodowej, iż strona przeciwna łamie porozumienia pokojowe z Mińska.

Siemoniak dopytywany, czy nie ma żadnego planu awaryjnego w związku z obecną sytuacją w Debalcewe, odparł: "pozwólmy Ukraińcom działać, ocenić sytuację". Podkreślał, że Polska wspiera Ukrainę politycznie, stara się, by NATO i UE były aktywne w tej sprawie.

"Natomiast za wcześnie jest jeszcze mówić o tym, co się wydarzy. Porozumienie zostało podpisane tydzień temu, jak mówię, przy bardzo różnych głosach na świecie, przy braku satysfakcji nawet ze strony samej kanclerz Merkel czy prezydenta Hollande'a - bo oni widzieli, że wiarygodność Rosji i prezydenta Putina jest niska i nie wiadomo, czy to będzie dotrzymane" - mówił Siemoniak.

Przypomniał, że jeszcze w środę będzie uczestniczyć w spotkaniu ministrów obrony UE w Rydze. "Na pewno Ukraina tam będzie tematem numer jeden. Będziemy rozmawiali o tym, co się dzieje i jakie rekomendacje szykujemy dla przywódców UE" - zadeklarował.

Siemoniak podczas rozmowy z dziennikarzami pytany był również o wypowiedzi byłego wiceszefa MON Romualda Szeremietiewa. Szeremietiew, pytany w TVN24, czy Rosjanie mogą zaatakować Polskę, odparł: "Muszą". Dopytywany, co to znaczy, oświadczył: "Jeżeli Rosja chce odbudować imperium - a mówi wyraźnie, że chce i mówi, że to imperium ma się składać z ziem od Władywostoku do Lizbony i mówi Rosja, że widzi partnerów do budowania takiej wielkiej wspólnoty geopolitycznej na Zachodzie: Niemcy, Francja, w Hiszpanii się znajdą, we Włoszech - i tu w środku Europy jest taki +wrzód+ pod nazwą Polska, który się trzyma Stanów Zjednoczonych nie wiadomo dlaczego i jakoś tak sympatyzuje z tą Ukrainą, która się nie chce poddać tej Rosji, to co zrobić, by ta wspólnota powstała? Trzeba ten +wrzód+, przepraszam, wyciąć".

Na uwagę, że nasz kraj należy do NATO oraz pytany, czy nie wierzy w gwarancje sojusznicze, Szeremietiew stwierdził, że to nie jest kwestia wiary. "Sojusze wojskowe sprawdzają się dopiero niestety wtedy, kiedy już jest zagrożenie. W 1939 polskie elity i społeczeństwo było przekonane, że mamy solidnych i wielkich sojuszników i przekonaliśmy się, czym się to skończyło" - dodał.

Siemoniak odpowiedział, że "żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy może mówić to, co uważa, zwłaszcza jeśli nie sprawuje żadnej funkcji". "Oczywiście Polska, jak i całe NATO, jest w nowej sytuacji od blisko roku. Mamy największy kryzys od czasu zakończenia zimnej wojny i patrzymy na różne zagrożenia i wyciągamy z nich wnioski" - powiedział wicepremier.

Szef MON podkreślił, że Szeremietiew jest obecnie szefem biura Akademii Obrony Narodowej i zajmuje się działalnością naukową, a w Polsce "każdy naukowiec ma prawo wypowiedzieć się tak, jak chce". "Ja tutaj nie będę tego komentować" - dodał.

Siemoniak dopytywany, czy zgodziłby się z opinią, że gdyby doszło do agresji na Polskę, NATO zareagowałoby najprędzej w ciągu pół roku odparł, że myśli, iż jest to opinia "oparta o jednak pewien brak wiedzy o tym, co się dzieje w NATO, jakie są procedury, jakie plany ewentualnościowe obowiązują". "Mamy art. 5, który mówi o tym, że w razie napaści na jedno z państw członkowskich, wszystkie pozostałe powinny ruszyć do działania" - zaznaczył.

Na pytanie, czy jest spokojny o to, że wszystko zadziałałoby tak, jak jest w założeniu, odparł: "Pracujemy nad tym i jesteśmy za to odpowiedzialni. Nie ma ważniejszej sprawy dla Polski w NATO niż zbudowanie obecności na wschodzie i zbudowanie zdolności reagowania na ten kryzys. Więc wydaje mi się, że robimy wszystko, co się da".

"Zwrócę uwagę - 2014 rok to 7 tys. ćwiczących żołnierzy sojuszniczych na terytorium Polski, to ważne decyzje (...) i spodziewam się, że w ciągu najbliższych miesięcy aż do szczytu NATO w Warszawie, o którym dziś była mowa na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, istotnie wzmocnimy flankę wschodnią i istotnie wzmocnimy obecność sojuszników tu na terytorium Polski" - podkreślił.

Pytany, jakie zostaną podjęte kroki w kwestii wojny informacyjnej, odparł, że było to również jednym z tematów środowego posiedzenia RBN. "Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego przedstawił obszerną analizę sytuacji i został sporządzony taki harmonogram dalszej współpracy różnych instytucji, które powinny się w to angażować" - powiedział. Dodał, że uważa, iż "zaowocuje to jakimiś dokumentami".

Padło również pytanie, czy - zdaniem Siemoniaka - premier Ewa Kopacz powinna spotkać się z premierem Węgier Wiktorem Orbanem, który będzie w czwartek przebywał z wizytą w Polsce. We wtorek z wizytą w Budapeszcie przebywał prezydent Rosji Władimir Putin. Dzień wcześniej przeciwko tej wizycie protestowało w stolicy Węgier kilka tysięcy ludzi.

Siemoniak odpowiedział, że Węgry od lat są naszym ważnym partnerem, należą do UE, Grupy Wyszehradzkiej. "Z tego co wiem, premier Wiktor Orban przyjeżdża na zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej i jest dość naturalne, że spotka się z panią premier, z którą się zresztą widział kilka dni temu w Brukseli na szczycie Rady Europejskiej" - dodał.

Podkreślał także, że "rolą każdego z polityków, podobnie zresztą, jak i dziennikarzy, (jest) że spotykają się nie tylko z tymi, których zawsze popierają czy zawsze ich lubią". "Czasami się spotyka po to, by zwrócić uwagę na to, co się nie podoba. Więc ja uważam, że absolutnie nie ma najmniejszego powodu, by nie rozmawiać w takim czy innym kształcie" - zaznaczył. (PAP)

sdd/ eaw/ je/

Publikacja zawiera linki afiliacyjne.
Źródło:PAP
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (10)

dodaj komentarz
~siudzius
Przedpłata, walizeczka dla polityka i sprzedane. No przecież więzień CIA też nie było ...
~wicie-rozumicie
Błąd w artykule. Nie Polska, tylko PO!
~rtr
Pod warunkiem, że zapłacą z góry.
~xx
tez jestem zdania, ze tak wlasnie nalezy mowic - i jednoczesnie nalezy wysylac bron. Skoro na Ukrainie nie ma ruskiej armii, a jest, to tak samo moze byc z polska bronia. My tez potrafimy leciec sobie w kulki.
~ET
My tak i tak juz jestesmy, w kacapskiej propagandzie. Wiec jak sie pojawimy naprawde - co za roznica.
~misiek
tak trzymać, banderowcy nie obronią sie przed noworosją
~noworosja
jak przyjdziemy do ciebie misiu to w portki narobisz
~brednia
misiek bredzisz jak potrzaskany Kaziu ,ptasi mózdrzek albo napisal bo mu ruski wywiad placi.
~wojak
jesli nie teraz to kiedy? jak Ukraina będzie bez donbasu, już Litwa ma wiecej odwagi od nas i pomaga Ukrainie, wstyd!
~hans
Niemcy niech im pomogą, jakoś bogate kraje nie pchają się tam.

Powiązane: Ukraina

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki