Kredytobiorcy spłacający zobowiązania denominowane w walutach obcych czekali z niecierpliwością na orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie, którą skierował do rozpatrzenia węgierski sąd. Spodziewano się m.in., że wyrok może oznaczać unieważnienie umów kredytowych w ich obecnej postaci. Wygląda jednak na to, że Trybunał nawet nie podejmie sprawy.


Sprawa „Banif Plus Bank Zrt. kontra Márton Lantos and Mártonné Lantos” była wielokrotnie przywoływana w trakcie dyskusji w polskim parlamencie dotyczącej ustawy o restrukturyzacji kredytów walutowych. Mówiono, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości może wkrótce „unieważnić kredyty we frankach”, a jednocześnie wytykano polskiemu rządowi, że w stanowisku przesłanym Trybunałowi rzekomo „bronił on banków”. Sprawa jest jednak bardzo skomplikowana – dotyczy niuansów europejskich dyrektyw, a nie ogólnych rozstrzygnięć, co jest dopuszczalne, a co nie.
Głównym „bohaterem” zapytania złożonego do ETS był kredyt we frankach szwajcarskich zaciągnięty na zakup samochodu przez węgierskie małżeństwo. Węgierski sąd zwrócił się do trybunału z zapytaniem, czy (znacznie upraszczając):
- Kredyt walutowy zaproponowany klientom banku Banif Plus przewidujący w swojej konstrukcji wypłatę środków po znanym kursie, a następnie spłatę po kursie przyszłym (nieznanym) jest w istocie skomplikowanym instrumentem finansowym?
- Czy taki instrument finansowy podlega regulacji tzw. dyrektywy MIFID i czy w związku z tym bank powinien przeprowadzić tzw. ocenę adekwatności produktu do poziomu wiedzy i akceptacji ryzyka finansowego klienta?
- Czy obejście przez bank wymogów dyrektywy MIFID oznacza, że umowa zawarta z klientem jest nieważna?
17 września opublikowano stanowisko Rzecznika generalnego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Rzecznik (Advocate General) ma za zadanie opiniować sprawy i sugerować sposób ich rozpatrywania, jego opinia nie jest zatem wiążąca. ETS często jednak bazuje na sugestiach rzeczników i niewykluczone, że tak będzie i tym razem.
Rzecznik w swojej opinii zwrócił przede wszystkim uwagę na niedbały sposób przygotowania zapytania ze strony węgierskiego sądu. Brakuje w nim wielu istotnych szczegółów (w tym np. wskazania o jaką walutę chodziło w umowie). Rzecznik zaleca uznanie skargi za nieodpowiednią do dopuszczenia przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jeśli jednak ETS uzna, że należy się nad sprawą pochylić, w opinii zwraca się uwagę m.in. na następujące elementy:
- Dyrektywa MIFID ma za zadanie chronić inwestorów, czyli osoby, które inwestują swój lub pożyczony kapitał z zamiarem osiągnięcia zysku lub ochrony posiadanych środków. W omawianej sprawie klient nie dążył do takiego celu – celem było nabycie dobra (samochodu). Zdaniem rzecznika również z tego względu kredyt denominowany w walucie obcej nie jest objęty regulacjami dyrektywy.
- Pojęcie instrumentu pochodnego forward (który miałby być częścią kredytu walutowego zgodnie z zapytaniem) dotyczy sytuacji, w której (i tutaj rzecznik odnosi się do sugestii przesłanych przez Polskę) głównym celem jest „zablokowanie” ustalonej przyszłej ceny, wartości lub stopy. W przypadku kredytu walutowego ustalenia umowne są inne, kredytobiorca spłaca dług po kursie nie znanym mu z góry.
- Ponieważ kredyt walutowy nie byłby, zdaniem rzecznika, instrumentem finansowym zgodnie z dyrektywą MIFID, ocena adekwatności nie byłaby konieczna.
- W razie uznania jednak, że kredyty walutowe są objęte dyrektywą MIFID i banki nie dopełniły obowiązków na etapie przedumownym, konsekwencje dla firm inwestycyjnych powinny zostać ustalone zgodnie z wewnętrznym porządkiem prawnym danego państwa.
Opublikowana przez rzecznika opinia zapewne rozczaruje tych, którzy oczekiwali rewolucji w sprawie kredytów frankowych w Polsce. Spekulowano już bowiem, że ETS może za jednym zamachem unieważnić umowy kredytów denominowanych w walutach i doprowadzić do zamiany ich, z mocy prawa, na zobowiązania w polskich złotych. Wówczas parlamentarne spekulacje dotyczące ustawy „frankowej” okazałyby się niepotrzebne, a propozycje wysuwane przez PiS i prezydenta stałyby się zupełnie realnym scenariuszem.

























































