Mimo licznych protestów dziś rusza budowa chińskiego kanału w Nikaragui. Ma on połączyć Atlantyk z Pacyfikiem i stać się alternatywą dla Kanału Panamskiego. Projekt, który ma zostać zrealizowany do 2020 roku, może kosztować nawet 50 miliardów dolarów i przyczynić się do przyspieszenia wzrostu gospodarczego w jednym z najbiedniejszych krajów Ameryki Łacińskiej.


Tymczasem w Nikaragui trwają protesty przeciw budowie. Według informacji miejscowych mediów, mieszkańcy starają się uniemożliwić rozpoczęcie prac, blokując drogi, a nawet atakując chińskich geodetów. Przeciwnicy kanału twierdzą, że przyniesie on korzyści nie obywatelom kraju, a inwestorom z Chin i rodzinie prezydenta Daniela Ortegi.

Aby wybudować 275-kilometrowy kanał, trzeba będzie przesiedlić kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców południowoamerykańskiego kraju – wykonawca szacuje tę liczbę na 29 tysięcy, protestujący nawet na czterokrotnie więcej. Przeciwnicy projektu obawiają się również skażenia jeziora Nikaragua - głównego źródła słodkiej wody w kraju. Ponadto, ich zdaniem rekompensaty proponowane za skonfiskowaną ziemię są śmiesznie niskie.
Z drugiej strony, zwolennicy budowy kanału przywołują prognozy, według których realizacja projektu przyczyni się do przyspieszenia wzrostu gospodarczego o kilkanaście procent rocznie, a także poprawy sytuacji na lokalnym rynku pracy – bezpośrednio przy budowie ma zostać zatrudnionych nawet 50 tysięcy osób.
Kanał w Nikaragui
275-kilometrowy kanał połączy Punta Gorda leżące na wybrzeżu Morza Karaibskiego z Brito po drugiej stronie kraju. Kanał w Nikaragui ma być znacznie szerszy od panamskiego konkurenta, dzięki czemu z krótszej trasy będą mogły korzystać również większe jednostki. Oprócz samej drogi wodnej w regionie mają powstać także strefy wolnego handlu, port i lotnisko międzynarodowe.

Projekt realizuje firma HKND należąca do chińskiego miliardera Wanga Jinga. W zeszłym roku prezydent Ortega przeforsował błyskawiczne uchwalenie prawa gwarantującego Chińczykom wyłączność na zarządzanie kanałem przez 50 lat, z możliwością przedłużenia o kolejne pół wieku, w zamian za 10 milionów dolarów rocznie.



























































