REKLAMA
TYLKO U NAS

Przez zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 roku Polska może się stać samochodowym skansenem Europy

2023-11-11 13:00
publikacja
2023-11-11 13:00

W 2035 roku w UE nie będzie można zarejestrować samochodów spalinowych. - W bogatszych krajach jak Niemcy, Francja czy Hiszpania pojawi się bardzo dużo pojazdów elektrycznych, natomiast duża część używanych samochodów spalinowych trafi na biedniejsze rynki, w tym m.in. do Polski. Musimy się zastanowić, w jaki sposób zapobiec sytuacji, w której Polska stanie się skansenem Europy - mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

Przez zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 roku Polska może się stać samochodowym skansenem Europy
Przez zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 roku Polska może się stać samochodowym skansenem Europy
fot. NadyGinzburg /

Wysoka cena "elektryków"

- W 2035 roku znajdziemy się w zupełnie nowej rzeczywistości, kiedy wszystkie nowo rejestrowane i dostarczane na rynek pojazdy będą musiały być zeroemisyjne. Z punktu widzenia branży motoryzacyjnej ten obszar produkcji jest oczywisty. Właściwie już w tej chwili zdecydowana większość producentów oferuje takie pojazdy, trwają bardzo intensywne prace i my na pewno będziemy gotowi na ten 2035 rok. Pytanie, co z rynkiem, bo ten drugi obszar, czyli klienci, jest pewnym znakiem zapytania. Wskutek COVID-19, wojny w Ukrainie, zerwanych łańcuchów dostaw i szalejących cen surowców, niektóre zdrożały nawet kilkanaście razy, koszt samochodu rośnie i to bardzo znacznie. Dzisiaj średnia cena samochodu spalinowego w Polsce to ok. 180-190 tys. zł, a elektrycznego ok. 260-270 tys. zł. Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika ta cena jest bardzo wysoka - mówi agencji Newseria Biznes Jakub Faryś.

Z opublikowanego pod koniec ubiegłego roku „Barometru Nowej Mobilności” wynika, że 42,4 proc. polskich kierowców jest obecnie zainteresowanych i realnie rozważa zakup samochodu z napędem elektrycznym w ciągu nadchodzących trzech lat (w największym stopniu dotyczy to pokolenia Z i milenialsów). Jeszcze w 2017 roku, w pierwszej edycji tego badania, ten odsetek wynosił zaledwie 12 proc. Podstawowym czynnikiem, którego wciąż obawia się duża część potencjalnych nabywców elektryków, jest jednak ich wysoka cena.

Sprawa wymaga szerokiej dyskusji

- Powinniśmy już dzisiaj się zastanowić i podjąć ekspercką dyskusję - w której będą uczestniczyć politycy, branża i strona społeczna - na temat tego, jak podejść do tej wielkiej zmiany, żeby z jednej strony chronić klimat, oferować samochody przyjazne środowisku, ale z drugiej strony zachować mobilność, żeby nasze społeczeństwo miało możliwość przemieszczania się - mówi prezes PZPM. - Musimy stworzyć warunki, w których ta nowa motoryzacja będzie dostępna cenowo dla przeciętnego użytkownika, a także dla firm, ponieważ to one odpowiadają w Polsce za ok. 70-75 proc. rejestracji nowych pojazdów.

O ile duże koncerny ze zmianami dość łatwo sobie poradzą, o tyle małe i średnie firmy, a także mikroprzedsiębiorcy mogą mieć z tym większe problemy.

Zwiększenie dopłat do aut na prąd?

- Wydaje się, że najprostszym rozwiązaniem byłoby utrzymywanie, a może zwiększanie dopłat do elektrycznych samochodów - uważa prezes PZPM. - W tej chwili mamy w Polsce 18,5 tys. zł dopłaty dla firm i osób fizycznych, 27 tys. zł dla osób fizycznych z Kartą Dużej Rodziny plus maksymalnie 70 tys. zł do pojazdów użytkowych. Dlatego na naszych drogach pojawia się coraz więcej samochodów dostawczych z zielonymi tablicami, bo to się po prostu opłaca. Ale opłaca się właśnie dlatego, że jest dopłata. Jeśli te dopłaty zostałyby zlikwidowane, to może się powtórzyć scenariusz norweski czy niemiecki, kiedy po takim kroku liczba rejestracji pojazdów elektrycznych gwałtownie spadła.

Jak pokazało październikowe badanie „Motobarometr 2023” firmy Exact Systems, w Polsce ponad połowa (51 proc.) przedstawicieli polskiej branży motoryzacyjnej prognozuje, że ceny samochodów elektrycznych - będące najważniejszą determinantą zakupu - nigdy nie zrównają się z cenami aut spalinowych. Co czwarty ankietowany uważa, że stanie się to dopiero w 2035 roku.

Polska skansenem Europy?

- Przejście na zeroemisyjność ma też drugi aspekt, nad którym powinniśmy się zastanowić. Wyobraźmy sobie taki scenariusz, że mamy 2035 rok, w praktyce nie można już zarejestrować samochodów spalinowych. W związku z tym w bogatszych krajach - takich jak Niemcy, Francja czy Hiszpania - pojawi się bardzo dużo pojazdów elektrycznych, natomiast duża część używanych samochodów spalinowych, emitujących szkodliwe substancje, trafi na biedniejsze rynki, w tym m.in. do Polski. Musimy się zastanowić, w jaki sposób zapobiec tej fali, tej sytuacji, w której Polska stanie się skansenem Europy - podkreśla Jakub Faryś.

W Polsce w pierwszym półroczu tego roku samochody w pełni elektryczne (BEV, ang. battery electric vehicles) stanowiły raptem 3,6 proc. wszystkich nowo rejestrowanych aut osobowych. Według PSPA i PZPM na koniec września br. na polskim rynku w sumie było już zarejestrowanych blisko 45,2 tys. w pełni elektrycznych samochodów osobowych (oraz nieco ponad 5,2 tys. samochodów dostawczych i ciężarowych). Z ostatniej edycji raportu PSPA „Polish EV Outlook” wynika jednak, że w kolejnych latach polski sektor e-mobility zdecydowanie przyspieszy. Według prognoz do 2030 roku łączna liczba nowo rejestrowanych (pochodzących z rynku krajowego i importu) w Polsce samochodów całkowicie elektrycznych (osobowych i dostawczych) zwiększy się do prawie 170 tys. sztuk.

- Przechodzenie na zeroemisyjność to wielowątkowy temat, w tym temat społeczny. Dlatego powinniśmy dyskutować i znaleźć takie rozwiązanie, które będzie najlepsze z punktu widzenia branży motoryzacyjnej, miejsc pracy i podatków, bo to ważna część polskiej rzeczywistości gospodarczej, ale też z punktu widzenia przeciętnych użytkowników - mówi ekspert.

Branża już się szykuje

Prezes PZPM wskazuje, że branża motoryzacyjna od dawna przygotowywała się do wprowadzenia nowych przepisów i będzie gotowa na zakończenie produkcji samochodów spalinowych do 2035 roku. Większość producentów ma już pokaźne portfolio pojazdów zeroemisyjnych, a wiele marek zapowiedziało odejście od napędów spalinowych nawet wcześniej niż wyznaczona przez UE data graniczna. Z danych zebranych przez Transport & Environment wynika, że należące do Grupy BMW Mini i Rolls-Royce, Mercedes-Benz, marka Renault, wchodzące w skład grupy Stellantis Alfa Romeo i Opel, a także Ford, Lexus czy Volvo już w 2030 roku zamierzają sprzedawać wyłącznie auta z napędem elektrycznym. Natomiast niedawne badanie „Motobarometr 2023” pokazuje, że 63 proc. zakładów motoryzacyjnych w Polsce już prowadzi działalność lub badania w obszarze elektromobilności.

- Polska jest w tej chwili jednym z najważniejszych graczy na europejskiej mapie motoryzacyjnej. W zależności od tego, jakie kryteria przyjmiemy, jesteśmy czwartym, piątym lub szóstym rynkiem pod względem produkcji pojazdów, części i podzespołów. Jednak problem jest taki, że duża część naszej produkcji jest dedykowana klasycznej, spalinowej motoryzacji. Kiedy wejdzie nowy rodzaj napędów, to będzie dla przedsiębiorstw wielkie wyzwanie. O ile firma produkująca siedzenia przestawi się dość łatwo, o tyle ta produkująca tłumiki będzie musiała całkowicie zmienić swój profil - zauważa Jakub Faryś. - To jest wyzwanie nie tylko dla producentów, ale też dla rządu i wszystkich graczy na tym rynku, ponieważ - jeśli chcemy utrzymać tę silną pozycję branży motoryzacyjnej, a przypomnę, że to jest drugi największy sektor naszej gospodarki - musimy już dzisiaj przedsięwziąć jakieś działania, żeby ona przetrwała w dobrej kondycji i rozwijała się dalej po 2035 roku.

Polska motoryzacja przed poważnymi wyzwaniami

Przemysł motoryzacyjny odpowiada za 8 proc. PKB i 13,5 proc. rocznego eksportu. Łączne zatrudnienie w tym sektorze sięga 490 tys. osób, czyli 7,6 proc. wszystkich pracujących w przemyśle. Wyzwania, które czekają tę branżę w nadchodzących latach, zadecydują o jej przyszłości. Z drugiej strony według danych przytaczanych przez PSPA suma globalnych inwestycji w obszarze zeroemisyjnego transportu jest gigantyczna: szacowana na około 53 bln dol. do 2050 roku. Przy odpowiednich regulacjach i wsparciu dla branży część z tych pieniędzy mogłaby trafić do Polski, tworząc nowe perspektywy biznesowe. Zwłaszcza że Polska już w tej chwili ma kilka atutów, dzięki którym w nadchodzących latach mogłaby się stać wiodącym w Europie hubem produkcyjnym sektora elektromobilności. Obok know-how i doświadczenia w produkcji podzespołów jest też jednym z globalnych liderów w produkcji baterii litowo-jonowych. Według BloombergNEF obecnie Polska zajmuje pod tym względem drugie miejsce na świecie, odpowiadając za 6 proc. światowej produkcji baterii (73 GWh w 2022 roku).

- Rok 2035 będzie dopiero za kilkanaście lat. Z naszego punktu widzenia ten okres przejściowy jest bardzo istotny, ponieważ ciągle jeszcze będziemy mogli oferować samochody z silnikami spalinowymi, hybrydy czy inne pojazdy, na przykład wodorowe. Ale bardzo istotne jest to, żeby w tym okresie przejściowym nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy i tutaj zmierzam do nowej normy Euro 7. Ona spowoduje, że będziemy musieli wydać dużo pieniędzy na wypełnienie, a jednocześnie nie zmieni drastycznie sytuacji z punktu widzenia ekologii, czystości powietrza, tylko nieco ją poprawia. Dlatego naszym zdaniem lepiej byłoby, gdybyśmy mogli od razu wydać te pieniądze na zeroemisyjność - ocenia ekspert.

W połowie października br. Parlament Europejski przyjął już zmiany, które opóźniają wejście w życie normy emisji spalin Euro 7. Dla samochodów osobowych i dostawczych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t nowa norma zacznie obowiązywać od lipca 2030 roku (pierwotny termin proponowany przez KE to początek 2025 roku), natomiast dla autobusów i pojazdów ciężarowych dwa lata później.

Źródło:
Tematy
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Advertisement

Komentarze (71)

dodaj komentarz
jenak
Jaka przemiła jednomyślność.

Jakie otrzeźwienie.


Co zrobić jednak, aby jednomyślność przekuć w oddziaływanie na decydentów?


I tu jest pies (nie mylić z pisem) pogrzebany.
track
Lewactwo ślepo poprze każdy chory pomysł Berlina, nastały mroczne czasy
jenak
Z tym berlinem też jakaś hiperbola. Z berlina, stolycy kraju, który stoi na tradycyjnej motoryzacji, a przegrywa, jak wieść niesie, również tu na portalu, z elektrycznymi produktami z Chin, i tymi na dachu i tymi pod klapą?


Jakaś przerwa w logicznym, dedukcyjnym myśleniu musiała nastąpić.


Może tak to zapodaj0
Z tym berlinem też jakaś hiperbola. Z berlina, stolycy kraju, który stoi na tradycyjnej motoryzacji, a przegrywa, jak wieść niesie, również tu na portalu, z elektrycznymi produktami z Chin, i tymi na dachu i tymi pod klapą?


Jakaś przerwa w logicznym, dedukcyjnym myśleniu musiała nastąpić.


Może tak to zapodaj0 media?


Nadziwować się człek nie może, gdy napotyka takie ekwilibrystyki dedukcyjne....


Dobrą jednak opcj0 jest niezły worek, jeśli nie wór, pop cornu.

Biere se tedy taki wór i paczę, co dalej następuje.
fargo12
Wolę żeby Polska została skansenem Europy i miała tanią energię
grab
My tutaj mówimy o Polsce, a cała Afryka, Ameryka Południowa czy większa część Azji, też szybko nie przejdzie na zero-emisyjność, to tylko pobożne życzenia UE.
and00
Europa ma ok 10% udziału w światowej emisji
Jak się zarżniemy do końca i emisja spadnie o np 30% to zmniejszy całość o 3%
Dodać należy że natura emituje ok 770mld ton, a ludzkość ok 42mln ton czyli 5,2% całości
Czyli zmniejszenie przez Europę emisji o 30% da 0,15% redukcji globalnej emisji całej ziemi
Brawo KE PE, brawo cała UE
daniel21usa odpowiada and00
Nie jest prawda ze te 10 % nie zmieni nic . To właśnie największe państwa jak w UE wyznaczają trend światowej gospodarce w tym także krajom w Afryce .Ludzkość walczy o czas by lepiej sie przygotować na nadchodzące zmiany klimatyczne
and00 odpowiada daniel21usa
tylko to 10% z 5% jaką emisja człowieka stanowi na tle emisji naturalnej, czyli cała UE emituje 0,5% emisji globalnej

Powiązane: Motoryzacja

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki