Matteo Renzi twardo odpowiada swojemu wysoko postawionemu rodakowi, Mario Draghiemu. Premier Włoch oświadczył, że to on, a nie EBC i Komisja Europejska, decyduje o tym jak i kiedy reformować będzie się trzecia największa gospodarka strefy euro.



Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej prezes EBC przyznał, że w jego kraj potrzebuje strukturalnych reform. Słowa te były bezpośrednio związane z danymi o PKB, które pokazały, że Włochy po raz kolejny osuwają się w recesję.
- Wciąż mówię o tym samym. Reformy rynku pracy, zwiększenie produktywności i konkurencyjności, usprawnienie systemu sądowego i tak dalej. Takie reformy przyniosłyby efekty – powiedział Drraghi.
W drugim kwartale PKB Włoch zmalał o 0,2% kdk po spadku o 0,1% w pierwszych trzech miesiącach roku. Oznacza to nawrót recesji w trzeciej gospodarce strefy euro. Dla większości ekonomistów była to nieprzyjemna niespodzianka, bowiem rynkowy konsensus zakładał wzrost o 0,2% kdk. Włoski PKB kurczył się przez 12 z 13 poprzednich kwartałów.
Na słowa Draghiego w ten weekend odpowiedział premier Włoch, Matteo Renzi.
- Zgadzam się z Draghim co do tego, że Włochy potrzebują reform, jednak to ja zadecyduję o tym jak je przeprowadzimy, a nie Troika, EBC czy Komisja Europejska. Sam przeprowadzę reformy, a Włochy nie potrzebują nikogo innego, kto tłumaczyłby co trzeba zrobić – powiedział Renzi w wywiadzie dla „Financial Times”.
Nawrót recesji we Włoszech sprawia, że coraz bardziej realna staje się widmo przekroczenia przez Rzym limitu deficytu budżetowego na poziomie 3% PKB.
- Nie zamierzam wykroczyć poza 3-procentowy limit. Mamy nadzieję, że drugie półrocze przyniesie lepsze dane o wzroście gospodarczym i ostatecznie zakończymy rok na poziomie 2,9%. Dla Włoch to sprawa wiarygodności i reputacji, nawet jeżeli inni przekroczą 3% deficytu – stwierdził Renzi.
Inwestorze, daj się poznać i wygraj iPada Mini
Włoski premier dodał również, że z radością przyjąłby osłabienie euro do dolara oraz nieco wyższą inflację.
- Wyciągniemy ten kraju z kryzysu. Włochy mają wielką przyszłość. Włoskie finanse są pod kontrolą, będziemy nadal obniżać podatki i dokonywać rzeczy rewolucyjnych. Nawet dyktatorzy nie robili tych rzeczy w tak szybkim tempie – zakończył.
Pod włoskim przewodem
Relacje panujące w trójkącie Rzym-Bruksela-Frankfurt są obecnie o tyle istotne, że to Włochy sprawują prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Zdaniem komentatorów, Matteo Renzi jawi się w tym kontekście jako reprezentant krajów, które nie chcą zaciskać pasa tak mocno, jak domaga się tego KE i EBC.
Na tym tle już doszło do pierwszych starć premiera Renziego ze zwolennikami utrzymania dyscypliny polityki budżetowej i oszczędności, zwłaszcza z rządem Niemiec. Występując pod koniec czerwca w Izbie Deputowanych Matteo Renzi oświadczył, że Włochy muszą zaprezentować się na forum UE z pakietem przewidującym gruntowne zmiany w kraju, głównie na rynku pracy, a także wielkie inwestycje i wzięcie ostrego kursu na wzrost gospodarczy. Szef rządu powołanego w lutym dał sobie na to 1000 dni.
- Już pokazaliśmy, że jesteśmy silnym krajem, który nie idzie przewodzić Unią z kapeluszem w ręku, lecz który należy szanować- oświadczył premier. Renzi argumentuje: musimy przeprowadzić u siebie reformy, jeśli chcemy większej elastyczności w UE – mówił Renzi w ubiegłym miesiącu.
Za pierwszy sukces młodego szefa rządu prasa uważa uwzględnienie elastyczności finansowej w nowej 5-letniej stategii UE przyjętej na ostatnim szczycie w Brukseli. Elastyczność ma przysługiwać krajom, które przeprowadzają reformy i zobowiązuje do zwiększenia inwestycji na rzecz wzrostu. Włochy, jak zauważa prasa, znalazły sojusznika po drugiej stronie Alp i wraz z Francją chcą przedstawić na jesieni wielki pięcioletni plan inwestycji o łącznej wartości 240 miliardów euro.
/mz, PAP