Polityków, którzy przybyli na spotkanie przywitały wrogie okrzyki tysięcy osób, sprzeciwiających się podwyższeniu obowiązkowej składki na ubezpieczenie spoleczne. Momentami atmosfera była bardzo nerwowa, kilkukrotnie odpalano głośnie petardy, zebrani śpiewali też pieśni, które w latach 70-tych stały się symbolami goździkowej rewolucji a członków rządu określali mianem "złodziei". Protestujący domagali się dymisji rządu i zmiany antykryzysowej polityki, na której - ich zdaniem - tracą przede wszystkim najbiedniejsi obywatele.
Tymczasem w pałacu prezydenckim w Belem politycy rozmawiali o najnowszych planach oszczędnościowych, których najważniejszym punktem jest podwyższenie składki ubezpieczeniowej opłacanej przez pracowników z 11 do 18 procent, przy jednoczesnym obniżeniu części płaconej przez pracodawcę z niespełna 24 do również 18 procent. Te zapowiedzi wzbudziły ostry sprzeciw opozycji, związków zawodowych, organizacji społecznych a nawet pracodawców, którzy uznali, iż zmiany nie przyczynią się do zmniejszenia galopującego bezrobocia. Media spekulują, że rząd jest gotów ugiąć się pod krytyką i zwolnić z podwyżek najmniej zarabiające osoby.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adriana Bąkowska, Lizbona/łut/
Źródło:IAR

























































