Choć dla przeciętnego zjadacza chleba to może się nie mieścić w głowie, w branży paliwowej jest powszechną praktyką. Koncerny paliwowe sprzedają na stacjach paliw benzyny i oleje wyprodukowane przez konkurencję. Sprzedaż paliw z rafinerii nienależącej do macierzystego koncernu nie budzi wśród pracowników firm paliwowych większych emocji.
Lotos albo Orlen – Orlen albo Lotos
Międzynarodowe firmy traktują ten temat dość wstydliwie i nie chwalą się nim w folderach reklamowych, ale potwierdzają, że sprzedają paliwa pochodzące z krajowych rafinerii. Trudno jest im dementować te informacje, skoro krajowi producenci, Lotos i Orlen, chwalą się zawartymi kontraktami. Z ekonomicznego punktu widzenia kupowanie paliw od innych producentów jest uzasadnione. Transport paliwa jest kosztowny, więc po co wozić je z odległych zakątków Europy, skoro nie dalej niż w odległości kilkudziesięciu, kilkuset kilometrów można odebrać paliwo wprost z rafinerii lub naftobazy. – Paliwo jest takie samo, przecież chodzi o to, żeby spełniało odpowiednie normy, czyli miało tak samo wysoką jakość, którą możemy zagwa- rantować klientom – mówi anonimowo pracownik wysokiego szczebla jednego z międzynarodowych koncernów sprzedających paliwo na własnych stacjach. –
Nie oznacza to, że na każdej stacji sprzedajemy benzynę z Orlenu. W zachodniej Polsce, tam gdzie jest to opłacalne, dostarczamy benzynę z własnych rafinerii w Niemczech – dodaje. Na pytanie o paliwa premium nieco się krzywi, ale po chwili także potwierdza – wszystko rozbija się o dodatki w benzynie czy oleju napędowym. Wystarczy zmieszać je w odpowiednich proporcjach. Nieważne gdzie.
Zarabiać na konkurencji
W ubiegłym roku sama tylko grupa Lotos sprzedała zachodnim koncernom działającym w Polsce paliwa o wartości 2,9 mld złotych. Przy średniej rynkowej cenie około 3 000 zł za 1 000 litrów daje to prawie 100 milionów litrów paliwa (ok. 100 tys. ton) sprzedanego pod szyldem Statoil, BP, Shell, Esso czy Neste.
Oto fragment informacji opublikowanej przez biuro relacji inwestorskich PKN Orlen: „Zarząd Polskiego Koncernu Naftowego Orlen SA informuje, że w dniu 4 stycznia 2006 roku zawarł kontrakt roczny z BP Polska Sp. z o.o. Przedmiotem umowy jest sprzedaż benzyn i oleju napędowego spółce BP Polska Sp. z o.o. w roku 2006. Szacunkowa wartość transakcji wynosi około 3 951 000 000 PLN”. Niemal identyczny komunikat ogłasza zawarcie umowy z Shell Polska, przy czym wartość dostaw do tej firmy ma wynosić 2,8 mld złotych. Te kontrakty oznaczają, że klienci Shell i BP zatankują w tym roku co najmniej 2,5 miliona ton paliwa wyprodukowanego przez Orlen. Dla porównania, średni miesięczny import benzyny do Polski zawiera się w przedziale 43-50 tys. ton (rocznie około 600 tys. ton), zaś oleju napędowego około 170 ton (rocznie ponad 2 miliony ton). Z porównania tych danych wynika jasno, że większość sprzedawanego w Polsce przez zachodnioeuropejskie koncerny paliwa wyprodukowana jest u nas.
Jaki z tego wniosek dla kierowców?
Okazuje się, że jakość paliw, przynajmniej teoretycznie, na większości polskich stacji powinna być taka sama. Zachodnioeuropejskie koncerny chwalą się w ulotkach i reklamach, że gwarantują najwyższą jakość paliwa – tak niewątpliwie jest. Przy czym w niewielkiej części to zasługa ich własnych rafinerii, a w znacznie większej procesu nadzoru dystrybucji paliwa. To właśnie na etapie dystrybucji, dostaw do hurtowni i stacji paliw dochodzi do największych malwersacji i fałszerstw paliw. Duże koncerny, zarówno polskie, jak i zagraniczne, niemal do końca rozwiązały już problem fałszerstw paliw na własnych stacjach. Wewnętrzne kary i restrykcje zdają się działać lepiej niż mandaty nakładane przez Inspekcję Handlową i kary wymierzane przez sądy. Wystarczy przejrzeć listę publikowaną już kolejny rok z rzędu przez Główną Inspekcję Handlową, zawierającą stacje, na których wykryto „złe paliwo”. Wśród nich z rzadka znaleźć można znane na całym świecie nazwy firm. Znacznie częściej kombinują właściciele małych, lokalnych firm paliwowych.
Następnym razem, jadąc zatankować auto, pamiętajmy, że paliwo, które tankujemy, jest identyczne jak na stacji obok, z innym logo. To, co sprawia, że wybieramy właśnie dany punkt, to zaufanie, wysoka jakość obsługi, no i oczywiście ceny. Jakość paliw jest taka sama.
Maciej Szczepaniak
Wojciech Kowalczyk ,dyrektor ds. handlu Grupy Lotos SA
Grupa Lotos, realizując przyjętą strategię rynkową, zwiększa z roku na rok udziały w krajowym rynku sprzedaży paliw. W 2005 roku wartość sprzedanych przez nas paliw koncernom zachodnim, operującym w Polsce, była większa o ok. 340 mln zł w porównaniu z 2003 rokiem. W ubiegłym roku nasz udział w sprzedaży paliw na krajowym rynku wyniósł blisko 23%. Dla porównania, w 2004 roku osiągnęliśmy wynik 21,5%. Do 2010 r. planujemy zwiększyć całkowite udziały w rynku paliw w Polsce do ok. 30%.


















































