

Kłopoty ma 25 tysięcy pracowników i blisko 500 przedsiębiorstw z całego kraju. To efekt działalności Zdzisława K., który był właścicielem trzech agencji pośrednictwa pracy: Centrum Niderlandzkie, Royal i K.U.K. - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy w gazecie, w kryzysie firmy chętnie zmniejszały koszty, przekazując pracowników agencjom pracy. Te nie zawsze jednak działały uczciwie i odprowadzały składki do ZUS. Zdaniem prokuratury może chodzić nawet o 120 milionów złotych. Ani pracownicy, ani ich macierzyste zakłady nie byli świadomi nieprawidłowości, ale do czasu aż ZUS upomniał się o swoje pieniądze.
Twórca przekrętu Zdzisław K. ma się dobrze. Wprawdzie jest ścigany listem gończym, ale ukrywa się za granicą i prowadzi blog, w którym narzeka na opresyjność polskiego państwa. Niedawno prokuratura postawiła mu zarzuty, a w jego sprawie zgromadzono już 120 tomów akt.
ReklamaZUS zauważył problem, ale późno. Teraz domaga się zaległych składek, jednak nie od agencji, a od przedsiębiorców, którzy byli klientami oszustów.
Komentarz eksperta
Oszust czuje się poszkodowany – to skandal
Skala oszustwa, którego dopuścił się rzeczony Zdzisław K. szokuje. Niestety, podobną praktykę stosuje rzesza innych przedsiębiorców, którzy usprawiedliwiając się „wysokimi kosztami pracy”, przyjmują do pracy ludzi, za których nie odprowadzają żadnych świadczeń. Chociaż taki proceder zdarza się często, to mówi się o nim jedynie w kuluarach. Sprawa rzadko wychodzi na jaw, bo mimo braku jakichkolwiek zabezpieczeń (świadczeń wypłacanych chociażby w przypadku wypadków przy pracy), pracownicy boją się donieść na nieuczciwego szefa. Sądzą bowiem, że stracą przez to jedyne źródło utrzymania. Społeczne przyzwolenie na takie praktyki bądź tez nieświadomość społeczeństwa daje szerokie pole do nadużyć - takich, jak w opisanym powyżej przypadku.






















































