Radosław Sikorski nie przesiedział jeszcze miesiąca na fotelu marszałka Sejmu, a już stał się bohaterem medialnej wpadki, odmawiając odpowiedzi na pytania dziennikarzy i wspierając jedną z giełdowych spółek medialnych.


W związku z faktem, że marszałek zapowiedział publikację tylko w jednym z serwisów, redakcja Bankier.pl nie zamieści informacji zawartych w wywiadzie, do którego odsyła marszałek Sikorski.
„Nie zgadzamy się na takie instrumentalne i wybiórcze traktowanie mediów. Sytuację, w której kluczowy polityk odmawia odpowiedzi na pytanie w ważnej sprawie będącej przedmiotem racji stanu i debaty publicznej, należy traktować jako lekceważenie pluralizmu mediów” – komentuje sytuację Bogusław Półtorak, redaktor naczelny Bankier.pl.

Pytania dziennikarzy dotyczyły głośnej już publikacji amerykańskiego magazynu „Politico”. Sikorski miał powiedzieć, że Władimir Putin chciał wciągnąć Polskę w rozbiór Ukrainy. Propozycja taka miała paść podczas spotkania prezydenta Rosji z premierem Donaldem Tuskiem. Informacja ta byłaby sensacyjna (o ile w ogóle jest prawdziwa), bo wynikałoby z niej, że na Kremlu plany podziału Ukrainy były na poważnie rozważane już 6 lat temu.
"On [Putin] stwierdził, że Ukraina jest sztucznym państwem, że Lwów jest polskim miastem i że warto zająć się tym wspólnie" - miał powiedzieć Radosław Sikorski cytowany przez „Politico”. Ze względu na wagę sprawy nie powinno dziwić, że dziennikarze podczas oficjalnej konferencji prasowej marszałka Sikorskiego wypytywali o kwestię tego wywiadu.
Wszystko przeczytacie na...
Radosław Sikorski odesłał dziennikarzy i opinię publiczną na drzewo – czyli do wywiadu, który „w ciągu godziny ukaże się w jednym z portali internetowych". Owym drzewem okazała się wyborcza.pl, czyli internetowy serwis „Gazety Wyborczej” wydawanej przez firmę Agora S.A. Dostęp do materiałów zamieszczonych na portalu wyborcza.pl jest limitowany i po przekroczeniu miesięcznego limitu wymaga uiszczenia zapłaty.
Nie chodzi nawet o to, że czytelnik musiałby zapłacić 99 groszy za dostęp do sprostowań marszałka Sikorskiego. Rzecz w tym, że takie wyjaśnienia urzędnik państwowy powinien złożyć publicznie: na konferencji prasowej lub na stronie internetowej Sejmu. W przypadku dobrze obeznanego z mediami elektronicznymi Radosława Sikorskiego mogłaby to być jego ogólnodostępna witryna internetowa lub choćby strona Sejmu. Odesłanie opinii publicznej do – przynajmniej formalnie – prywatnego wydawcy – jest co najmniej nietaktem.
W tym kontekście warto przypomnieć wydarzenia sprzed ośmiu lat, gdy szefowie Prawa i Sprawiedliwości, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony podpisali „pakt stabilizacyjny” na konferencji, na którą dopuszczono tylko TV Trwam i Radio Maryja. Wówczas dziennikarze (w tym także „Gazety Wyborczej”) zbojkotowali oficjalne (czytaj: ponowne) podpisanie umowy koalicyjnej PiS-LPR-Samoobrona.
Kliki generują kasę
W świecie internetu wejście na stronę internetową na ogół oznacza przychód dla jej wydawcy, który zarabia na odsłonach bannerów reklamowych. W ten sposób Agora S.A. odniosła wymierne korzyści ze zwiększonego ruchu wywołanego promocją ze strony marszałka Sejmu.
W przypadku Agory budzi to dodatkowe kontrowersje. Nie od dziś wiadomo, że jednym z głównych źródeł przychodów „Gazety Wyborczej” są reklamy i ogłoszenia zamieszczane przez organy administracji publicznej, spółki Skarbu Państwa i władze samorządów. Wtorkowe (21.10.2014) ogólnopolskie wydanie „GW” jest zdominowane przez ogłoszenia organów państwa lub materiały współfinansowane z funduszy unijnych. W sierpniu sprzedaż „GW” spadła o 9,6% rdr, podczas gdy sprzedaż „Faktu” zmalała o 6%, „Rzeczpospolitej” o 26,3%, a „Super Ekspresu” wzrosła o 4,1%.
Dodatkowego smaczku sprawie dodaje struktura akcjonariatu Agory. Największym pojedynczym udziałowcem tej medialnej spółki jest... OFE PZU Złota Jesień, które kontroluje 17,51% udziałów w Agora S.A. Z kolei PZU kontrolowane jest przez Skarb Państwa, który posiada 35,19% udziałów.
Podczas wtorkowej sesji kurs akcji Agory nie podlegał istotnym zmianom: po konferencji marszałka Sikorskiego akcje spółki zdrożały z 7,65 zł do 7,69 zł, powracając do poziomu z początku sesji przy stosunkowo niskich obrotach. Z pewnością nie jest to sytuacja, którą mógłby się zainteresować KNF.
Notowania Agory od początku 2006 roku tkwią w trendzie spadkowym i od tego czasu spadły już o 89%. Średnia cena docelowa akcji Agory z rekomendacji biur maklerskich wydanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy wynosi 9,26 zł. Zbiór ten tworzą dwie rekomendacje „kupuj” oraz rekomendacja „redukuj”.
Krzysztof Kolany

























































