Miasto zawsze było w cieniu wielkopańskiej rezydencji, mimo iż jest w nim parę innych ciekawych rzeczy do zobaczenia. Ja też zaraz po przyjeździe od razu udałam się w kierunku zamku. Dlaczego? Te mury przyciągają jak magnes.
Łańcucki zamek zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Zbudowany w latach 1629--1641 w stylu palazzo in fortezza łączył funkcję reprezentacyjną z obronną. Później wielokrotnie przebudowywany, zmieniał wygląd i przeznaczenie. Stąd też kłopoty z nomenklaturą: zamek to czy pałac? Budowla ma kształt czworoboku z dziedzińcem i czterema narożnymi wieżami. Fortyfikacje są w formie szczątkowej, a fosa od dawna jest sucha. Na zewnątrz w oczy rzuca się piękny park. A wnętrza kryją autentyczne pomieszczenia z XVIII i XIX wieku. Zdaniem znawców zespół pałacowo-parkowy w Łańcucie jest jedną z najwspanialszych i najlepiej zachowanych rezydencji magnackich w Polsce.
Metamorfoza Aż trudno uwierzyć, że Alfred Potocki, opuszczając pałac w 1944 roku, wywiózł z niego za granicę 11 wagonów najcenniejszych rzeczy! Śladów ogołocenia w ogóle nie widać, a wnętrze wygląda dzisiaj jak za czasów Romana Potockiego (przełom XIX i XX w.). Meble stoją w tych samych miejscach co wtedy, obrazy wiszą tam, gdzie zawsze wisiały. W wielu pomieszczeniach znać jeszcze rękę Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej - prababki Romana Potockiego. Ekspozycję urządzono tak, by zwiedzającym wydawało się, że gospodarze wyszli tylko na chwilę i zaraz wrócą.
Izabella Lubomirska przebudowała rezydencję z warowni na pałac, zatrudniając do tego dzieła wybitnych architektów i wykonawców. Metamorfoza objęła także park. Ponoć Izabella była nieszczęśliwa w miłości. Wydano ją za mąż za starszego o 16 lat księcia Stanisława Lubomirskiego, ale ona kochała się w królu Stanisławie Auguście Poniatowskim. Aby nie poddać się rozpaczy, zajęła się upiększaniem swojej posiadłości. Prawda, nieprawda? W każdym razie z rezydencji uczyniła cacko. Z kolei Roman Potocki był entuzjastą techniki i wszelkiego rodzaju nowinek. Razem z żoną, Elżbietą z Radziwiłłów, dużo podróżował po Europie. Oboje zachwycili się angielskimi zamkami. Wiele rozwiązań, które w nich podpatrzyli, zastosowali potem w Łańcucie. Gdy będziecie zwiedzać pałac, zwróćcie uwagę, jak bardzo jest on funkcjonalny. Jak wszystkie sprzęty i przedmioty są ergonomiczne. Nie wyłączając miski do pedikiuru.
Aleja pośród lip
Kiedy spacerowałam po parku, cały czas brzmiał mi w głowie szlagwort z piosenki śpiewanej przez Łucję Prus: "...aleją pośród lip". Podczas wielkiej przebudowy Izabella Lubomirska poleciła utworzyć wokół fosy aleję i obsadzić ją lipami. Z 300 posadzonych wtedy drzew przetrwało do dzisiaj około stu. Mają one teraz ponad 220 lat, 30 metrów wysokości, grube pnie i bujne korony. Równie wiekowa i okazała jest aleja bukowa, która znajduje się w głębi parku. W najbliższym otoczeniu pałacu są takie cudeńka jak Ogród Różany i symetryczny Ogród Włoski. Natomiast za fosą rozpościera się rozległy park krajobrazowy. Na miejscu palmiarni są korty utworzone już za czasów ostatniego ordynata, Alfreda Potockiego. Z kolei w dawnej ujeżdżalni jest teraz hala sportowa, a w willi zarządcy parku - szkoła muzyczna.Do Łańcuta warto przyjechać, tak jak ja, w lipcu, kiedy odbywają się tam międzynarodowe kursy muzyczne dla utalentowanych smyczkowców. Pod co drugim drzewem stoi kilku- bądź kilkunastoletni skrzypek albo siedzi wiolonczelistka i ćwiczą. Pulpity na nuty stoją w trawie, a zewsząd dochodzą dźwięki. Z każdej strony, z daleka, z bliska. Znane frazy i tak zwane piłowanie. Coś niesamowitego!
Karety i ułani
Wydawało mi się, że obejrzenie ponad stu pojazdów konnych to śmiertelna nuda. Zmieniłam zdanie po zobaczeniu kolekcji powozów stworzonej przez Romana Potockiego. Różnorodność modeli przeszła moje wyobrażenie: na krótką przejażdżkę, na kilkudniową podróż - z siedzeniami rozkładanymi do leżenia, na polowania, z ogrzewaniem na węgiel drzewny, z kozłem, bez kozła, karety galowe, których głównym celem było olśnić... Każdy powóz wymagał określonej liczby koni i odpowiedniej uprzęży. Maść rumaków też nie mogła być dowolna, podobnie jak fryzowanie grzyw i ogonów. O liberii stangretów już nie wspomnę. Ponad połowa pojazdów pochodzi z kolekcji Romana Potockiego, reszta to zakupy muzeum.
Dodatkową atrakcją powozowni są trofea ostatniego ordynata, który był zapalonym myśliwym i podróżnikiem. Gdy przewodnik zapyta was, z czego są zrobione pewne przedmioty użytkowe, dobrze się im przyjrzyjcie. Szare donice były kiedyś stopami słonia, a kosz na śmieci - jego trąbą.
Obok stajni znajduje się ekspozycja poświęcona 10. Pułkowi Strzelców Konnych, który w okresie międzywojennym stacjonował w Łańcucie, a po wybuchu wojny wszedł w skład brygady dowodzonej przez generała Stanisława Maczka.
Zameczek Romantyczny
Jeżeli wejdziecie do parku boczną bramą, która znajduje się naprzeciwko dworca PKS, będziecie przechodzić koło niewielkiej budowli z basztą, stojącej kilka kroków za bramą. Jest to Zameczek Romantyczny, w którym Izabella Lubomirska chroniła się przed tłumem gości, którzy non stop przebywali w pałacu. Dziś mieści się tu wykwintna restauracja, sala konferencyjno-koncertowa i galeria plastyczna. Wszystko urządzone jest w jak najlepszym guście. Księżnej Izabelli chyba też by się podobało.
Nieopodal rezydencji
W pobliżu głównego wejścia do parku stoi synagoga wzniesiona w 1761 roku, w której obecnie mieści się muzeum judaistyczne. Nieopodal znajduje się mauzoleum Jakuba Izaaka Horowitza, zwanego "Prorokiem z Lublina". Był on uczniem Elimelecha, twórcy chasydyzmu. Ci, którzy lubią tropić ślady sławnych ludzi, znajdą na placu Sobieskiego tablicę poświęconą Ignacemu Łukasiewiczowi, twórcy przemysłu naftowego, który jako młody chłopak pracował w aptece w Łańcucie. W kościele farnym stoi pomnik księżnej Izabelli Lubomirskiej, a pod prezbiterium znajduje się mauzoleum Lubomirskich i Potockich.
W Łańcucie istnieje od ponad stu lat fabryka likierów, rosolisów i rumu, założona przez Alfreda Potockiego, ale nie ostatniego ordynata, (Alfredów Potockich było w Łańcucie aż trzech). W firmowym sklepie można kupić miniaturowe flaszki ponad 20 produkowanych w Łańcucie trunków. Skosztowałam czterech: rosolis ziołowy gorzki przypomina czeską beherovkę, Rosaline ma aromat konfitury z dzikiej róży, Amaretto di Łańcut jest likierem o smaku migdałowym, a Malajka - kokosowym. Wszystkie zacne. Trzeba będzie jeszcze kiedyś tutaj wrócić.
Właściciele Łańcuta? Pierwszym właścicielem Łańcuta był wojewoda sandomierski Otton Pilecki. W 1585 r. Pileccy zamienili się na majątki ze Stanisławem Stadnickim ze Żmigrodu - warchołem i okrutnikiem, nazywanym "Diabłem Łańcuckim". Po jego śmierci, w zamian za długi, dobra łańcuckie przeszły w posiadanie wojewody ruskiego i krakowskiego Stanisława Lubomirskiego, który wybudował zamek. Ostatnimi z Lubomirskich gospodarzami Łańcuta byli Stanisław Lubomirski, marszałek wielki koronny i jego małżonka Izabella z Czartoryskich. Po nich Łańcut odziedziczył Alfred Potocki - syn ich córki Julii, która wyszła za mąż za Jana Potockiego. W 1830 r. Alfred utworzył ordynację łańcucką. Ostatni ordynat, Alfred III Potocki, opuścił Łańcut w lipcu 1944 r., tuż przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej.
Alina Ert-Eberdt
























































