Czy będzie w stanie ugasić ten pożar?
Chyba nikt nie może zazdrościć Loeserowi czekającego go zadania. Na zewnątrz musi się uporać ze skutkami niekończących się afer korupcyjnych i odbudową zaufania do firmy ze strony władz, giełd, klientów oraz akcjonariuszy. Również nie będzie mu łatwo znaleźć wspólnego języka z załogą. Z napływających doniesień wynika, że trudności zewnętrzne koncernu szybko się nie zakończą. Zarówno prokuratorzy i prawnicy oraz eksperci finansowi – tak ci zatrudnieni przez organa ścigania, jak ci zatrudnieni przez koncern – muszą przegrzebać się przez stosy dokumentów, w tym przez około 10 tysięcy podejrzanych umów w sprawach pośrednictwa lub konsultacji.
W Stanach Zjednoczonych Security & Exchange Commission coraz głębiej sięga w wewnętrzne sprawy Siemensa. .
Niedawno „Spiegel” podał do wiadomości, że suma wypłat korupcyjnych u Siemensa może osiągnąć 1 miliard euro, a w ostatni weekend niemiecki „Focus” podał, że może ona sięgnąć nawet astronomicznej kwoty 3 miliardów, z czego jeden miliard ma przypaść na samą niesławną branżę telekomunikacyjną.
Pomimo że niektóre koła prawnicze twierdzą, iż są to cyfry „wyciągnięte z kapelusza”, to jednak można już dzisiaj być pewnym, że suma pieniędzy korupcyjnych u Siemensa znacznie przekroczy oficjalnie podane 426 milionów euro, tym bardziej, że oczekuje się, iż natężenie dochodzeń prokuratorskich i wynikających z nich spraw sądowych trwać jeszcze będzie przez co najmniej następne cztery lata.
Wykrywanie korupcji Siemensa staje się sprawą coraz bardziej skomplikowaną, ponieważ niektórzy pracownicy koncernu nie zaniechali tego procederu, a tylko go bardziej zakamuflowali.
Wobec zbyt dociekliwych konkurentów, szczególnie tych, którzy w nie zawsze jasnych okolicznościach zostali odrzuceni przy różnego rodzaju przetargach i konkursach, gdy chodziło o intratne zamówienia publiczne, zastosowano bardzo ciekawy chwyt. Otóż ostatnio nagminną stała się praktyka, że tam, gdzie Siemens otrzymał takie zamówienie publiczne, aby przeciwdziałać ewentualnym doniesieniom o korupcję, proponuje się podwykonawstwo na niezwykle korzystnych warunkach odrzuconym poprzednio konkurentom. .
Natomiast cała rzesza podejrzanych pośredników i konsultantów, szczególnie ci, którzy działali jednoosobowo lub w małych zespołach, ukryła się jako podzleceniobiorcy pod płaszczykiem większych i renomowanych firm marketingowych i konsultacyjnych.
Ujawnienie samych tylko kwot korupcyjnych, to nie jedyne zmartwienie kierownictwa Siemensa. W miarę odkrywania afer, koncern musi liczyć się z karami sądowymi i innych organów, jak na przykład SEC, oraz z tym, że urzędy podatkowe zaczną domagać się zrekompensowania niesłusznie ukrytych należności podatkowych. Niewykluczone, że te kary mogą znacznie przekroczyć ujawnione fundusze korupcyjne. .
Niezależnie od trudności zewnętrznych Loescher musi się liczyć z opozycją wewnątrz koncernu. Pomimo ciepłego przyjęcia nowego kandydata na prezesa przez Wernera Neugebauera, przewodniczącego bawarskiej filii związku zawodowego IG Metal, nie może być on pewny podległej załogi, szczególnie tej zatrudnionej w kluczowych przedsięwzięciach w Niemczech.
Na pewno zdaje sobie sprawę, że załoga koncernu to zwarty klan, zwany niekiedy „twierdzą Siemens”. Niedawno jeden z prominentów firmy wyraził się, że „każdy z zewnątrz, kto chce do nas dołączyć, musi się liczyć z niebezpieczeństwem, że pozwolimy mu się samemu wykończyć”. Nic dodać, nic ująć, samo sedno sprawy.
Natomiast w ostatnim artykule „Focusa” o Siemensie jest zdanie: „Nowicjusz musi najpierw zrozumieć warunki panujące w koncernie, by samemu nie zagubić się w swoistym świecie Siemensa”.
Taki nowicjusz musi się liczyć z faktami i tradycją. Musi się liczyć z tym, że aż do 1956 roku na czele koncernu stali kolejni potomkowie założyciela firmy, a stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej zajmowali aż do 1981 roku. Potem zarówno fotel prezesa, jak i funkcja przewodniczącego, aż do teraz, zarezerwowane były wyłącznie dla długoletnich pracowników Siemensa.
Większość niemieckich pracowników Siemensa traktuje firmę jak rodzinne gniazdo i raczej sama woli zginąć, aniżeli pozwolić na jakikolwiek uszczerbek firmy. Natomiast świętym obowiązkiem firmy jest ochrona „swoich dzieci”.
Ten swoisty sposób podejścia wyraźnie zaobserwować można było na ostatnio zakończonym procesie w Darmstadt. Dwóch byłych pracowników Siemensa oskarżono o to, że w imieniu swojej firmy przekupili sumą 6 milionów euro kilku włoskich oficjeli, by zyskać intratne zamówienie na turbiny wytwarzające energię elektryczną. Pomimo jasnych dowodów, że nie mogli działać w pojedynkę, wzięli całą winę na siebie, twierdząc wbrew rozsądkowi, że kierownictwo nic o ich machinacjach nie wiedziało.
Sędzia nie miał innego wyjścia, jak skazać ich w takim przypadku za sprzeniewierzenie majątku Siemensa, a nie za działalność korupcyjną w imieniu firmy.
Jednak z tytułu wygórowanych cen oraz przywłaszczenia sobie nienależnych zysków skazał koncern na wysokie odszkodowanie i karę pieniężną oraz stwierdził wyraźnie, że w Siemensie „panował klimat sprzyjający korupcji”.
Po uważnej obserwacji koncernu na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy wydaje mi się, że taki klimat nadal istnieje i minie jeszcze dużo czasu, zanim go się stamtąd wytrzebi. Życzę Loescherowi, by mu się to udało.
Loescher i jego dotychczasowa kariera
Peter Loescher jest z pochodzenia Austriakiem. Swój pierwszy tytuł magisterski w dziedzinie gospodarki zdobył na Uniwersytecie Wiedeńskim. Kontynuował studia na Uniwersytecie w Hong Kongu, a następnie na prestiżowej Harvard School of Business, gdzie uzyskał swój następny tytuł magistra. .
Pracę zawodową na stanowiskach menedżerskich rozpoczął w 1988 r. w niemieckiej firmie farmaceutycznej Hoechst AG, a po jej połączeniu się z francuską Rhoene – Poulenc kontynuował działalność w nowo powstałej z tego mariażu firmie Aventis, z siedzibą w Strasburgu. Pracował tam do 2002 roku, kiedy to objął stanowisko prezesa w angielskiej firmie Amersham specjalizującej się w medycznej bio-technice. .
Po wykupieniu tej firmy przez General Electric oraz przebudowie jej struktur, został naczelnym dyrektorem nowo utworzonej GE Healthcare Bio Science z siedzibą w Wielkiej Brytanii, organizacji o globalnym zasięgu, zatrudniającej około 10.000 pracowników i legitymującej się obrotami rzędu 3 miliardy USD. .
W kwietniu ubiegłego roku przyjął ofertę amerykańskiego giganta Merck & Co, firmy zajmującej się szeroko pojętą ochroną zdrowia. Powierzono mu tam pozycję prezesa nowo utworzonego pionu pod nazwą Global Human Health, na którym to stanowisku był odpowiedzialny za marketing i sprzedaż produktów koncernu oraz 35 tys. pracowników pionu rozsianych po całym świecie. .
Od czasu swej pracy w Aventis sprawował lub nadal sprawuje szereg funkcji nadzorczych w różnych firmach, w tym w Aventis, w General Electric oraz u Mercka. Przez pewien czas był przewodniczącym „European Federation of Pharmaceutical Industries & Associations”. .
Przedstawiając go radzie nadzorczej Cromme podkreślił, że w ciągu swej rocznej pracy u Mercka, Loescher w bardzo znacznym stopniu przyczynił się do tego, że wartość akcji tej firmy wzrosła o 56 proc. Określił go jako „osobę o międzynarodowej renomie” i oświadczył, iż „jest głęboko przekonany, że losy Siemensa składa w godne ręce”. .
Loescher natomiast wyraził swoją radość z przyznania mu tej zaszczytnej funkcji oraz stwierdził, że obejmuje ją „dla dobra klientów, współpracowników, inwestorów i właścicieli”. Wydaje się jednak, że na nieskazitelnym z pozoru profilu Loeschera kryje się pewien cień. Kręgi konsumenckie w Stanach Zjednoczonych przypisują mu stosowanie mało etycznych chwytów promocyjnych w odniesieniu do produkowanej przez Mercka szczepionki przeciwko HPV (ochrona przed rakiem szyjki macicy). Przypuszcza się, że to on zainspirował gubernatora Teksasu do wprowadzenia przymusu szczepienia tym lekiem wszystkich dziewcząt i kobiet tego stanu. .
Konkurencja nie ukrywa podejrzenia, że w tym przypadku mniej chodzi o zdrowie ludzi, bardziej o zdobycie funduszy do finansowania kosztownych litygacji związanych z negatywnymi skutkami ubocznymi leku Vioxx, środka przeciwbólowego produkowanego przez Mercka i wycofanego ze sprzedaży pod presją władz medycznych. .
Kulisy powołania go na stanowisko prezesa
Kiedy w ostatni piątek na nadzwyczajnym posiedzeniu prezydium rady nadzorczej Cromme zgłosił Loeschera jako kandydata chętnego do objęcia stanowiska prezesa koncernu, zebrani odetchnęli z ulgą. .
Wiadomo już było, że Kleinfeld odchodzi 30 czerwca, a pomimo kilkutygodniowych intensywnych poszukiwań jego następcy nie było żadnego odpowiedniego kandydata na przejęcie siemensowskiej „stajni Augiasza”. .
Pomimo oferowania bajońskich sum na pobory, nie wypaliła oferta złożona Wolfgangowi Reitzlowi, obecnemu szefowi koncernu Linde, który – jak to sam poufnie określił – może by i przyjął ofertę, gdyby ktoś inny, a nie Cromme stał na czele rady nadzorczej. Cromme proponował stanowisko innym prominentom z niemieckiego świata biznesu, ale wszędzie spotykał się z negatywnym przyjęciem. .
Między innymi zaproponowano to stanowisko Joemu Kaserowi, obecnemu szefowi finansów koncernu, ale i ten odmówił twierdząc, że wystarczy mu ta pozycja, jaką obecnie piastuje. Zastanawiano się nad złożeniem propozycji profesorowi Erichowi R. Reinhardtowi, prezesowi pionu Medical Solutions, ale tu na przeszkodzie stały badane w USA i nie wyjaśnione jeszcze podejrzenia korupcyjne w tej właśnie branży. .
Wyglądało na to, że nie będzie innego wyjścia i że Cromme będzie musiał zrezygnować z funkcji przewodniczącego, by samemu na 12 miesięcy objąć stanowisko prezesa koncernu. Chyba bojąc się takiego scenariusza Cromme zaakceptował naprędce Loeschera, którego poprzednio nie znał osobiście, a wiedział o nim tylko od osób trzecich. .
Niezależnie od różnych presji zewnętrznych, sprawę sukcesji po Kleinfeldzie utrudniał coraz wyraźniej zarysowujący się konflikt pomiędzy niektórymi pracownikami spośród kierownictwa operacyjnego a radą nadzorczą. Między innymi chodziło tu o zwolnienie Jurgena Radomskiego, szefa personalnego koncernu oraz jego podwładnego, Albrechta Schaefera, byłego kierownika wewnętrznej komórki antykorupcyjnej. .
Musiało być niezbyt wesoło, jeżeli parę tygodni temu kilku obecnych i byłych prominentów koncernu sprzedało swe udziały w Siemensie na łączną sumę około 16 milionów euro.


















































