Limit narciarzy na stoku jest na tyle absurdalny, że otwiera drogę do kolejnych pomysłów rodem z „Latającego cyrku...”. Idąc tokiem rozumowania autorów nowego prawa należałoby wprowadzić następujące rozwiązania bezwzględnie obowiązujące na stokach narciarskich:
1. Wprowadzić ograniczenia prędkości i zamontować fotoradary . Na każdym stoku musi się znaleźć patrol policji łapiących narciarzy poruszających się z „nadmierną prędkością”.
2. Obowiązkowe alkomaty – każdy musiałby dmuchnąć przed wejściem na wyciąg.
3. Obowiązek poprawnego zapinania butów. Przecież na nartach można rozwinąć prędkości takie same jak samochodem, gdzie państwo nakazuje nam zapinać pasy (dla naszego dobra).
4. Przymusowa kontrola stanu technicznego nart – bez odpowiedniej homologacji sprzętu poruszanie się po stoku byłoby zabronione.
5. Wprowadzić „licencje narciarskie”. Nie może być tak, że po stoku porusza się ktoś, kto nie ma do tego uprawnień przyznanych przez kompetentnego urzędnika. Oczywiście licencje mogłyby otrzymać tylko osoby pełnoletnie spełniające warunki określone odpowiednim rozporządzeniem MSWiA.
Gdyby ktoś chciał narzekać na bezpodstawne ograniczenie wolności, to niech pamięta, że to wszystko „dla jego dobra”. Przecież posłom i urzędnikom dobro narciarzy szczególnie leży na sercu i zrobią wszystko, aby obywatelowi na nartach nie stała się krzywda. Obywatel ma pracować, płacić podatki i być posłuszny! A gdyby mu się zechciało jeździć na nartach, to Czechy i Austria stoją otworem.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Tekst jest osobistą refleksją autora i nie powinien być odbierany jako oficjalne stanowisko redakcji serwisów Bankier.pl.


























































