Polska gospodarka przeszła obronną ręką przez kryzysowe wody głównie za sprawą niskich wynagrodzeń. Realny wzrost pensji był w ostatnich latach znikomy. Teraz, kiedy na horyzoncie widać ożywienie, pora iść po podwyżkę – i to nawet kilkunastoprocentową.
W latach 2009-12 Polska była krajem, który najmocniej poprawił wydajność pracy wśród członków OECD. W całej Unii Europejskiej nasz kraj ustępował w tej kategorii tylko Łotwie i Litwie.
Wyrzeczenia pracowników w ostatnich kryzysowych latach zaowocowały olbrzymimi sukcesami – polska gospodarka jako jedyna w całej UE uniknęła recesji zarówno w czasie amerykańskiego kryzysu bankowego, jak i podczas europejskiego kryzysu finansów publicznych.
| »Jak wynegocjować podwyżkę? |
W dodatku nasi eksporterzy, mimo kiepskiej koniunktury na świecie, sprzedali najwięcej towarów w naszej historii. Imponują zwłaszcza wyniki na rynkach krajów rozwijających się – wzrost sprzedaży w tamtym kierunku był w 2013 roku o 19,1% większy niż w 2012.
Ciężka praca procentuje
Porównując produktywność pracy (indeks rzeczywistej produktywności pracy; dane: Eurostat) i wynagrodzenia (indeks realnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej; dane: GUS), można dostrzec kilka ciekawych zależności.

Produktywność pracy i wynagrodzenie w gospodarce narodowej. Źródło: GUS, Eurostat
W czasach wysokiego bezrobocia oraz kiepskiej koniunktury wynagrodzenia nie nadążały za produktywnością. Nie jest to duże zaskoczenie. Jednak nawet w okresie 2002-05, przy bezrobociu momentami krążącym blisko 20%, różnica między indeksem produktywności a indeksem wynagrodzeń nie była tak duża, jak obecnie.
W roku 2005 różnica między indeksem produktywności i wynagrodzeń była największa. Potem różnica malała aż do 2009 roku. Przez ten czas wynagrodzenia wzrosły bardzo istotnie - wynagrodzenie nominalne brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 32%, a po uwzględnieniu inflacji realny wzrost pensji wyniósł 18,6%.
Z perspektywy pracowników taka sytuacja oznacza, że pracodawcy dłużej nie będą mogli ignorować oczekiwania podwyżek. W latach 2009-2012 wynagrodzenie nominalne wzrosło tylko o 12,4%. Po uwzględnieniu inflacji wzrost był jednak niemal niezauważalny – realnie nasze zarobki poszły w górę jedynie o 2,9%. W latach 2009-13 było niewiele lepiej – nominalne wynagrodzenie urosło o 15,3% (GUS nie opublikował jeszcze indeksu realnego wynagrodzenia za 2013 rok).
Po stosunkowo niezłym ostatnim kwartale 2013 roku apetyt na solidny wzrost w 2014 roku jest duży. Na optymizm pozwala stopniowe wychodzenie UE z kryzysu.

Stopa bezrobocia i różnica między produktywnością a wynagrodzeniem. Źródło: GUS, Eurostat
Na polskim podwórku pomagać będą rządowe inwestycje, czy to finansowane przez środki europejskie czy za pośrednictwem programu Inwestycje Polskie. W dodatku rekordowo niskie stopy procentowe utrzymywane przez NBP nie doprowadziły do zawirowań na polskim rynku finansowym, co pozwala wierzyć, że nasza gospodarka jest w stanie stabilnie funkcjonować w otoczeniu taniego kredytu.
| »7 sygnałów, które mówią, że niedługo cię zwolnią |
Wyrzeczenia z kryzysowego pięciolecia uratowały nas przed załamaniem widzianym w innych krajach. To wszystko sprawia, że dla pracowników idą dobre czasy. Przyszła pora na zbieranie owoców pracy wykonanej przez ostatnie lata - w perspektywie najbliższych kilka lat wynagrodzenia wzrosną bowiem nawet o kilkanaście procent.
Piotr Lonczak
Analityk Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl


























































