ORLEN musi sprzedać Możejki Rosjanom. Nikt inny ich bowiem nie kupi. A ORLEN z Możejkami u szyi będzie się coraz bardziej finansowo pogrążał. PGNiG albo będzie miał gaz, albo nie będzie go miał. Jakby miał go nie mieć, to jego plany inwestowania w elektrownie gazowe, tracą sens. Ale jeśli to Rosjanie zorganizowali zamach na Pana Prezydenta Kaczyńskiego (jak sugerują niektórzy), to jak robić z nimi jakieś interesy?
[...]
Moim zdaniem nie ma problemu - skoro nie chcemy ruskiego gazu możemy go nie kupować. Gazu ze źródeł krajowych wystarczy dla indywidualnych odbiorców. A skoro rachunek ekonomiczny jest mniej ważny, niż polityka, to przecież możemy pozamykać zakłady azotowe produkujące nawozy z ruskiego gazu i po kłopocie. To prawda, co mówił kilka lat temu jeden z architektów polityki bezpieczeństwa energetycznego, że „najdroższy jest gaz, którego nie ma”. Ale jak gaz jest, tylko że za drogi, żeby zrobić z niego nawozy, które da się sprzedać, to efekt dla producenta nawozów będzie dokładnie taki sam jakby gazu w ogóle nie było!
Pojawiły się głosy, że w cieniu smoleńskiej katastrofy rząd sprzedaje, a właściwie rozdaje za pół darmo koncesje na wydobycie gazu z łupków (http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/04/20/uwaga-na-gaz/), zasoby którego czynią z nas światowe mocarstwo energetyczne i nie tylko uniezależniają od Rosji, ale wręcz skazują Gazprom na naszą łaskę i niełaskę – co mogło być wręcz powodem zorganizowania przez Rosjan zamachu na Pana Prezydenta i jego otoczenie (to teoria z kilku maili, które dostałem – która jeszcze się chyba nie zdążyła po necie rozpowszechnić), bo jak wiadomo to oni najbardziej bronili naszego bezpieczeństwa energetycznego.


























































