W mediach porusza się głównie aspekty polityczne wprowadzenia stanu wojennego. Nas interesuje ekonomia tego okresu. PRL był państwem socjalistycznym z gospodarką centralnie planowaną, która niezależnie od okoliczności politycznych po prostu była niewydolna, skazana na porażkę. Ówczesne władze najprawdopodobniej zdawały sobie z tego sprawę, ale nie potrafiły sobie z tym poradzić.
Po 13 grudnia rząd szybko wprowadził podwyżki żywności średnio o 240%, a także opału i energii o 170%. Wg GUS realny dochód ludności w 1982 roku spadł o 30% w stosunku do roku 1981. Do tego należy dodać embargo Reagana - obecnie część historyków i ekspertów twierdzi, że nie miało to wielkiego znaczenia dla gospodarki, powszechnie uznaje się, że embargo przyczyniło się do upadku PRL, ponieważ niezadowolona ludność wymusiła ustąpienie władzy.
Nie można się z tym w pełni zgodzić. Polski przemysł w ponad 60% uzależniony był od dostaw surowców z zachodu. Polska była krajem potężnie zadłużonym (na ponad 20 mld dolarów). Architekci stanu wojennego niejako chcieli uspokoić strajkujące społeczeństwo, aby pracownicy wrócili do pracy. Produkowane towary w olbrzymiej części miały "pójść na spłatę długów". Embargo Reagana uniemożliwiło realizację takiego scenariusza.
Co gorsze, Klub Paryski posiadający pełną świadomość tego, że PRL nie jest wstanie spłacać zaciągniętych zobowiązań (gen. Jaruzelski oficjalnie o tym powiadomił), uznając również embargo nałożone na Polskę, w dalszym "ciągu naliczał nam odsetki". Innymi słowy, na naszym "stanie wojennym" najwięcej zarobiła Europa Zachodnia i USA - a długu nie spłaciły władze PRL, tylko społeczeństwo wiele lat później. W takim wypadku, trudno nazwać embargo pomocą, a raczej good business.
Niemniej trzeba zaznaczyć, że podstawą niepowodzeń gospodarczych PRL nie były działania zachodu, ale system socjalistyczny, który chełpiąc się zielonym światłem dla rzemiosła, faktycznie robił wszystko, by zapalać czerwone. Centralne planowanie pełne było patologii, a większość działań rządu nie miało żadnego rynkowego uzasadnienia. Dodając do tego brak systemu bankowego, nic nie warty pieniądz, centralnie ustalane ceny, kosztowny aparat administracyjny, wydatki na wojsko (ok. 8% PKB), politycznie niepoprawną szczyptę "rozpuszczonego społeczeństwa" i wiele innych mniej lub bardziej ważnych czynników, stanu wojennego nie można nazwać ekonomicznym katharsis, a raczej ostatnim podrygiem umierającego.
Dopiero niepowodzenia gospodarcze tego okresu sprawiły, że władze zaczęły poważnie myśleć o reformach. I i II etap reformy gospodarczej, a szczególnie działania rządu Messnera pomimo kilku sukcesów, które dały podwaliny do budowy gospodarki rynkowej, eksperci oceniają jako raczej nieudane. Na prawdziwe zmiany, trzeba było czekać do 1989 roku.

Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Komentarze (4)
dodaj komentarzSkomentuj
























































