Państwo powinno zabezpieczyć obywateli przed epidemią z zagranicy i mamy prawo zadawać pytania, czy rząd jest na to przygotowany - mówił prezydent Andrzej Duda, pytany o wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego (PiS) dot. chorób, które mogą pojawić się wskutek przyjazdu uchodźców.
"Jeżeli rząd się na to (przyjazd uchodźców - PAP) zgadza, to ja bym chciał, żeby rząd odpowiedział na pytanie, czy jest na różne okoliczności w związku z tym przygotowany, czyli czy Polacy są dzisiaj należycie zabezpieczeni, choćby także i pod takim względem, pod względem epidemiologicznym" - mówił Duda w niedzielę w TVN24.
Jak podkreślił, dla "niego osobiście najważniejsze jest bezpieczeństwo rodaków", zarówno jeśli chodzi o bezpieczeństwo materialne czy brak przestępczości, jak i zdrowotne oraz "niebezpieczeństwo związane właśnie z napływem do Polski uchodźców".
"Bo faktem jest - media to ogłaszały - że te choroby się pojawiły. I jest tutaj burza straszliwa wokół tych słów. Rok temu w Sejmie w komisji zdrowia odbyła się debata na temat chociażby gruźlicy, która jest odporna na leki, które do tej pory stosowano, która także pojawiła się poza naszymi granicami. I oczywiście mówiono o tym z obawą, żeby się przygotować na sytuację, w której tego typu zarazki mogłyby być przywiezione do Polski" - mówił.
Duda przywołał też publikację w medycznym periodyku "Lancet", w którym - jak mówił - "niemieccy lekarze opisywali przypadki choroby Heinego-Medina, które właśnie przychodzą ze strony Azji i są dzisiaj bardzo trudne do wyleczenia".
"W odpowiedzialnym państwie nie tylko prowadzi się taką dyskusję, ale przede wszystkim działa się tak, żeby zabezpieczyć obywateli i społeczeństwo. Ja tej burzy kompletnie nie rozumiem" - podkreślił.
Odnosząc się do zacytowanej przez dziennikarza wypowiedzi ministra zdrowia Mariana Zembali, że Polacy są świetnie zabezpieczeni przed zagrożeniami epidemiologicznymi, powiedział, "jeżeli pan minister twierdzi, że jesteśmy tak dobrze zabezpieczeni, to ja się z tego bardzo cieszę, ale to nie zmienia faktu, że opozycja, a także prezydent i w ogóle ludzie mają prawo zadawać o to pytania: czy rząd jest przygotowany, czy społeczeństwo jest przygotowane na okoliczność wszelkich niebezpieczeństw, jakie mogą wystąpić".
Pytany, czy wzbudzanie lęków przed uchodźcami nie jest kampanią wyborczą, odparł, by zapytać Polaków, "co sądzą o swoim bezpieczeństwie w tej perspektywie".
"Ludzie zadają pytania, co z bezpieczeństwem terrorystycznym, za co ci ludzie będą utrzymywani, w jaki sposób to wszystko będzie funkcjonowało. Tych rzeczy społeczeństwu w ogóle nie wyjaśniono" - podkreślił.
Duda oceniał także działania rządu Ewy Kopacz na arenie międzynarodowej w związku z kryzysem dot. uchodźców.
Zaznaczył, że miał "dosyć trudne rozmowy z prezydentami Grupy Wyszehradzkiej, po tym kiedy przez działania rządu solidarność Grupy Wyszehradzkiej została złamana w kwestii uchodźców". Dopytywany o brak sprzeciwu Węgier wobec budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream, co także może zostać uznane za brak solidarności w ramach Grupy odpowiedział, że jest to raczej brak solidarności europejskiej, bo "to nie Węgry planują budować Nord Stream 2, tyko Niemcy, Brytyjczycy, Austriacy".
Dodał, że negocjacje dot. przyjmowania uchodźców można było powiązać ze sprawą Nord Streamu.
"Jeżeli mowa o solidarności europejskiej, jeżeli wzywa się nas do solidarności europejskiej w sprawie uchodźców, to pytam, gdzie jest solidarność europejska w sprawie naszego bezpieczeństwa energetycznego. Przecież to jest ewidentne uderzenie w nasze bezpieczeństwo energetyczne" - powiedział Andrzej Duda. Jak mówił, informację o tej inwestycji przyjął z "wielkim niezadowoleniem" i ma nadzieję, że uda się ją zatrzymać.
"Moim zdaniem trzeba było negocjować i pokazywać: proszę bardzo - żądacie od nas solidarności, to dlaczego nie jesteście wobec nas solidarni, dlaczego nie zwracacie uwagi na nasze bardzo poważne interesy" - dodał, przywołując na dowód "szantaż gazowy", jakiemu poddawana była Ukraina.
Pytany, co będzie, jeśli unijna większość narzuci Polsce kwotowy system podziału uchodźców, odparł, że nie zgadza się na taki system, powołał się przy tym na "wolność" uchodźców, którzy nie mieliby wówczas "prawa wyboru".
Prezydent podkreślił też, że za wschodnią granicą Polski tli się konflikt wojenny.
"Gdyby się cokolwiek działo, to na pewno uchodźcy stamtąd, ludzie, ratujący życie, uciekający przed wojną przyjdą do krajów z którymi graniczą: do Słowacji, do nas. I już zresztą bardzo dużo obywateli Ukrainy przyjechało do naszego kraju" - zaznaczył.
Dodał, iż jego zdaniem problem uchodźców pokazuje, iż "UE jest niby silna, ale tak naprawdę jest bezsilna". Podkreślał także, że dzisiaj trzeba chronić granicę UE, jednak jego zdaniem nie powinno się zawieszać strefy Schengen, gdyż stanowiłoby to "straszliwą stratę" dla mieszkańców UE. Zdaniem Dudy w poczuciu "przeciętnego Polaka" swoboda przemieszczania się "to jeden z największych zysków, jakie mamy z Unii" i jej "fundamentalnych elementów".
Dyskusję w sprawie potencjalnych zagrożeń dla zdrowia publicznego związanych z przyjazdem uchodźców wywołała wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który na początku tygodnia powiedział, że "są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, niektórzy mówią o jeszcze innych, jeszcze cięższych chorobach. No i są pewne przecież różnice związane z geografią - różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne."
Do wypowiedzi tej odniosła się też w niedzielę na antenie radia Zet premier Ewa Kopacz, która podkreśliła, że jest lekarzem i jej zdaniem większość Polaków nie uwierzy w tego rodzaju deklaracje.
"Ci ludzie są, po pierwsze, badani. Deklaracje lekarzy, którzy badają uchodźców właśnie w tych hot spotach, to są opinie fachowców, a nie polityków, którzy próbują na fobiach dzisiaj ugrać cokolwiek w słupkach sondażowych. Jak można dzisiaj powiedzieć, że ci ludzie będą dla nas zagrożeniem wtedy, kiedy przyjadą do Polski, że oni nas pozarażają? To jest nieludzkie" - oceniła.
"Jednocześnie mnóstwo chorób odzwierzęcych pozwala panu prezesowi mieć kota. A jednak mimo wszystko mówi, że ludzie będą niebezpieczni, bo im tu przywiozą zarazę" - dodała.(PAP)
mww/ pd/ ura/

























































