
18.05. Warszawa (PAP/media) - Ceny mieszkań mogą jeszcze spaść o 500-1000 zł za metr kwadratowy, w zależności od miasta, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".
Firmy deweloperskie, które podczas boomu mieszkaniowego przepłaciły za działki budowlane, odsprzedają je dziś za pół ceny. Wiele z nich nie ma wyjścia, bo banki żądają od nich terminowej spłaty zaciągniętych kredytów.
"DGP" podaje kilka przykładów takich tansakcji, wśród nich toczące się w Warszawie rozmowy na temat sprzedaży ziemi należącej do hiszpańskiej firmy Sando. W 2007 r., po morderczej licytacji, za 5 ha ziemi w stolicy zapłaciła ona ok. 370 mln zł. Dziś, według ekspertów, realna cena tych gruntów jest o 40-50 proc. niższa.
Tak duża przecena powinna wpłynąć na finalną cenę mieszkań. Z wyliczeń Jarosława Streszyńskiego z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości wynika, że mogą one stanieć nawet o 500-1000 zł na metrze kwadratowym, w zależności od miasta. Tym bardziej, że popyt na lokale wciąż jest stosunkowo niewielki.(PAP)
mp/
Komentarz Głównego Ekonomisty Bankier.pl, dr. Bogusława Półtoraka: |
|
Pozytywną informacją dla potencjalnych kupujących jest oczywiście to, że średnie ceny ofertowe mieszkań są dziś niższe od tych sprzed kilku lat, z czasu boomu mieszkaniowego. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym czasie zmieniła się jednocześnie diametralnie struktura podaży. Deweloperzy owszem, rozpoczynają wiele nowych budów, ale najczęściej w peryferyjnych lokalizacjach, które z definicji mają być tańsze. Kupujący powinien zawsze brać pod uwagę ewentualne koszty alternatywne takiego wyboru. Setki godzin zmarnowane na dojazdy w ciągu roku - problemy komunikacyjne mają przecież konkretny wymiar ekonomiczny, stąd czynnik lokalizacji pozostaje nadal istotny. Warto dokładnie te koszty przemyśleć, zaplanować, bo w ciągu 10-20 lat koszty utrzymania np. dodatkowego auta w rodzinie mogą z nawiązką przekroczyć okazjonalną różnicę w cenie. Dodatkowo czynnik lokalizacji w przyszłości może mieć również kluczowe znaczenie przy odsprzedaży. Inną kwestią jest zakup mieszkania z konkretnie określoną grupą cech, rozkładem, dziś wbrew pozorom nastręcza to pewną trudność. Bogata oferta deweloperów jest i owszem, ale na papierze. Gotowych, ciekawych i do tego jeszcze tanich lokali po prostu nie ma. Ten kto wymarzył sobie idealne lokum, musi poczekać na dziurę w ziemi lub poszukać w stosunkowo wąskiej ofercie na rynku wtórnym. Ci natomiast kupujący, którzy mogą sobie pozwolić na więcej kompromisów lub dysponują gotówką, mogą znaleźć ciekawe okazje. Muszą jednak wybierać rozważnie, żeby oszczędność przy zakupie nie stała się pozorna. Rynek mieszkaniowy mamy na pewno dojrzalszy, bardziej urozmaicony. Mimo wszystko trudniejszy dla kupującego, który w tej różnorodności musi się odnaleźć ze swoimi możliwościami finansowymi. Na szczęście znów odwilż kredytowa ułatwia te wybory. |











Pozytywną informacją dla potencjalnych kupujących jest oczywiście to, że średnie ceny ofertowe mieszkań są dziś niższe od tych sprzed kilku lat, z czasu boomu mieszkaniowego. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym czasie zmieniła się jednocześnie diametralnie struktura podaży. Deweloperzy owszem, rozpoczynają wiele nowych budów, ale najczęściej w peryferyjnych lokalizacjach, które z definicji mają być tańsze. Kupujący powinien zawsze brać pod uwagę ewentualne koszty alternatywne takiego wyboru. Setki godzin zmarnowane na dojazdy w ciągu roku - problemy komunikacyjne mają przecież konkretny wymiar ekonomiczny, stąd czynnik lokalizacji pozostaje nadal istotny. Warto dokładnie te koszty przemyśleć, zaplanować, bo w ciągu 10-20 lat koszty utrzymania np. dodatkowego auta w rodzinie mogą z nawiązką przekroczyć okazjonalną różnicę w cenie. 












































